Obraz artykułu Potwór z Bagien. Zielone piekło

Potwór z Bagien. Zielone piekło

76%

Popkultura od lat ostrzega nas przed fatalnymi skutkami zaniedbywania i nadmiernego eksploatowania środowiska naturalnego, chociażby pod postacią pierwszego filmu o Godzilli, serialu animowanego "Kapitan Planeta" czy pixarowego "Wall-E". Niewiele postaci wykazało się jednak konsekwentnością porównywalną do Potwora z Bagien, który nie poddaje się nawet w obliczu końca świata.

W "Zielonym piekle" bagienne monstrum nie rzuca się wprawdzie trucicielom Ziemi na ratunek z sercem na ręku na wzór zawsze (chyba, że u Zacka Snydera) przepełnionego empatią Supermana. Alec Holland, czyli pierwsze wcielenie tej postaci, przebywał na zasłużonej emeryturze, gdzie w swoistej iluzji mógł cieszyć się po wsze czasy życiem rodzinnym, gdy niespodziewanie i bez zezwolenia zostaje wyrwany z prywatnego raju przez charyzmatycznego antybohatera, Johna Constantine'a. Rola wybawiciela zostaje mu narzucona szantażem, a to od razu przydaje fabule nieco oryginalności w tematyce, którą przetwarzano już na niezliczone sposoby.

 

Pomiędzy 2018 a 2021 rokiem nie było chyba w Polsce popularniejszego komiksowego scenarzysty z drugiej strony Atlantyku od Jeffa Lemire'a. "Łasuch", "Royal City", "Podwodny spawacz", "Zagubione psy", kolejne tomy "Czarnego Młota", jego wizja superbohaterów z wydawnictwa Valiant, kilka tytułów napisanych dla Marvela, wznowienie "Opowieści z hrabstwa Essex" - to tylko część z wielu opublikowanych wówczas tytyłów. Można było odnieść wrażenie, że co miesiąc ukazuje się kolejny, ale dotychczasowy dorobek Kanadyjczyka został niemal całkowicie wyczerpany, więc na kolejne publikacje przyszło nam czekać dłużej, podobnie jak reszcie świata.

"Potwór z Bagien. Zielone piekło" pierwotnie ukazywał się między lutym 2022 roku a majem 2023, czyli w tempie raczej niespiesznym jak na historię liczącą zaledwie sto sześćdziesiąt stron, co poniekąd odpowiada jej zawartości, bo chociaż armagedon kojarzy się z gwałtownością, Lemire równoważy akcję z immanentnym dla jego twórczości dramatem rodzinnym. Kiedy opowiada nie o własnych postaciach, tylko o superbohaterach z długim rodowodem i zawiłymi losami kształtowanymi wcześniej przez szereg innych scenarzystów, nie wzbija się na aż tak wysoki poziom osobistych wyznań, jak przy od początku do końca prowadzonych przez siebie tytułach, ale nawet w takiej sytuacji nie skupia się na samej akcji, pomijając przyziemne relacje rzuconych w wir wydarzeń bohaterów i bohaterek.

 

Postapokalipsa w jego wizji rozprzestrzeniła się na ogromną skalę - ludziom pozostał zaledwie skrawek lądu na oceanicznym bezkresie, gdzie wciąż mogą żyć... A raczej mogliby, gdyby nie podejmujące świadomą decyzję siły natury, które mają dosyć naszych wybryków i zaniedbań, więc zamiast pozwolić ludzkości podjąć kolejną desperacką próbę przetrwania, wydaje wyrok śmierci, gotowe na przyjęcie tego, co przyjdzie po nas. Trudno się zresztą dziwić, skoro nawet kiedy zostaje tylko garstka z nas, i tak dzielimy się na zwaśnione frakcje, które nie potrafią znaleźć wspólnego języka.

 

Z początku w zarysowaniu charakterystyki stron sporu Lemire posługuje się schematem - z jednej strony są agresywni mężczyźni odbierający siłą i przemocą resztkę dóbr tego maleńkiego ziemskiego świata, z drugiej garstka osób zachowująca resztki przyzwoitości, dbająca o dzieci i starców. Żeby dodatkowo i błyskawicznie zaognić konflikt, na czele zwaśnionych stron usytuował brata oraz męża niepowracającej nawet w retrospekcjach, nieżyjącej kobiety. Symbolu powodów, dla których rozbita rodzina i stojący za nią ludzie nie są w stanie dokonać pojednania - jednymi kieruje empatia, drugimi gniew. Szybko okazuje się jednak, że nie jest to rzeczywistość czarno-biała, a bardziej przyziemna, gdzie określenie, co jest dobre, a co złe nigdy nie należy do łatwych.

Zwykli śmiertelnicy są w "Zielonym piekle" najciekawsi. Armia głębinowych stworów wychodzących na plażę przy wschodzie słońca na znakomitym spreadzie robi niemałe wrażenie, podobnie jak rozszarpujący je Potwór z Bagien, ale sens jego walki skrywa się w mimice odzwierciedlającej zachowane, choć ciążące człowieczeństwo. Kiedy malują się na jego twarzy gniew, smutek albo nadzieja, dzięki wcześniej zarysowanemu kontekstowi, mówią tak wiele, że słowa nie są już potrzebne.

 

Szkoda, że Lemire dał się skusić na to, co mami każdą inną osobę podłączającą się pod rozległe uniwersum DC - sięganie po bogate zasoby wydawnictwa. O ile obecność Johna Constantine'a jest fabularnie uzasadniona, o tyle Deadmana i Animal Woman dałoby się wyciąć bez konsekwencji dla biegu wydarzeń. Mogłoby się to nawet przysłużyć im, bo ze względu na niewielką objętość komiksu, tempo jest zawrotne, więc zredukowanie liczby postaci i położenie nacisku na stracie człowieka z mszczącą się za dekady bezwzględnego eksploatowania naturą wzmocnieniłoby dramaturgię. Jej niedobór mści się w finale, który poprowadzono pod dyktando obowiązujących norm superbohaterskich - dużo, głośno, pompatycznie - co nie pozbawia go jednak siły.

 

Trudno po komiksie DC oczekiwać, by apokaliptyczne wizje ukazywał w sposób subtelny i osobisty, a jednak Jeff Lemire zdołał pomiędzy widowiskowe batalie i doskonale znanych herosów wpleść coś własnego, przyziemnego, pozwalającego odczuć grozę sprzymierzenia się wszelkich sił natury, by wyprzeć ludzkość z planety, którą nazywamy domem. Dzięki takim tytułom szyld DC Black Label niezmiennie pozostaje znakiem wysokiej jakości.


Potwór z Bagien. Zielone piekło

Tytuł oryginalny: Swamp Thing. Green Hell

Polska, 2024

Egmont Polska

Scenariusz: Jeff Lemire

Rysunki: Dough Mahnke



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce