Obraz artykułu Łasuch, Powrót. Jeżeli wracać do starych historii, to tylko z nowym pomysłem

Łasuch, Powrót. Jeżeli wracać do starych historii, to tylko z nowym pomysłem

80%

Jeff Lemire to autor wyjątkowo zapracowany, w ostatnich latach jeden z najbardziej rozchwytywanych zarówno w mainstreamowych komiksach superbohaterskich, jak i bardziej niszowych. Dlaczego więc w natłoku zajęć oraz zobowiązań postanowił wrócić do serii, którą zakończył siedem lat wcześniej? Bynajmniej nie ze względu na jej serialową ekranizację (a przynajmniej nie tylko z tego powodu), faktycznie znalazł w sobie jeszcze jedną historię wartą opowiedzenia.

Trzysta lat później... - pierwsze zdanie komiksu daje jasno do zrozumienia, że nie będziemy mieć do czynienia z bezpośrednią kontynuacją, ale przecież na okładce znajduje się nadal młodziutki Gus (główny bohater), a w dodatku opis na ostatniej stronie zapowiada nową wersję mitu o Łasuchu, co po zebraniu w całość nadaje bardzo sprzeczne komunikaty. W uporządkowaniu ich, nadaniu sensu pomaga wpisanie w trend, który w dzisiejszym kinie (zwłaszcza grozy) wyrasta na dominujący - requel.

 

Nowe części "Halloween", "Teksańskiej masakry piła mechaniczną" czy przede wszystkim "Krzyku" to jednocześnie kontynuacje i próby opowiedzenia klasycznych horrorowych historii na nowo. Pojawiają się w nich postacie doskonale znane publiczności, ale również zupełnie nowe, które być może pozwolą przetrwać kultowym markom przez kolejne dekady. Lemire podjął podobny trop, ale nie musiał mierzyć się z oczekiwaniami rozległego fandomu, co pozwoliło na większą swobodę i popuszczenie wodzy fantazji. Zabrał nas do postapokaliptycznej przyszłości, w której ludzie żyją pod ziemią, z kasetowym sufitem nad głowami przypominającym wnętrza biura w stereotypowej korporacji i z robotami strzegącymi granic być może ostatniej ludzkiej osady, a w dodatku przez kilka rozdziałów nie podsuwa odpowiedzi na wciąż powracające pytanie o to, jak nowe wydarzenia wiążą się z tymi z poprzednich trzech tomów.

Znajomość pierwowzoru nie jest konieczna, "Powrót" sam w sobie stanowi na tyle interesującą opowieść, że można w nią wskoczyć bez wcześniejszego przygotowania, ale rozpoznawania śladów przeszłości w dręczących Gusa snach czy nawiązań zarówno scenariuszowych, jak i graficznych wzmacnia ładunek emocjonalny. Pojawiający się raz po raz Jepperd może być po prostu widmem przeszłości i na tym poziomie wypełnia swoją rolę, ale może być też kimś znacznie ważniejszym, jeżeli znamy jego losy u boku rogatego chłopca.

 

Jak to często u Lemire'a bywa, da się tutaj wyłonić wątki wpisane w konwencję powieści o formowaniu, ale nieletni główny bohater obarczony jest jeszcze kilkoma innymi mocno zakorzenionymi w popkulturze kliszami. W oczach jednych jest powracającym Tekkietsertokiem - bogiem polowań i władcą reniferów z mitologii Innuitów, tutaj pełniącym rolę wybrańca z dawnego proroctwa, kimś na wzór Neo w "Matriksie". W oczach innych jest niemalże przedmiotem. Nie zdradzając zbyt wiele, z tej perspektywy przypomina bardziej obiekt groteskowych badań z "Obcego: Przebudzenie".

Skojarzenia z innymi dziełami pojawiają się bezwiednie co kilka stron. Jednoznacznie złowrogo przedstawiony Ojciec choć mianuje siebie Cieniem Boga, w rzeczywistości przypomina Nosferatu; hybryda o wyglądzie antropomorficznego słonia w przypływie szału z zaskakującą brutalnością eliminuje wrogów, a w jednym z kadrów odwzorowuje słynny moment złamania kręgosłupa Batmana przez Bane'a z "Knightfall"; życie w odciętej od świata, manipulowanej przez włodarzy wiosce ma w sobie coś z "Osady" M. Night Shyamalana czy nawet "Czarnego Młota" samego Lemire'a albo z "The Promised Neverland", gdzie także do laboratoryjnych eksperymentów wykorzystywano dzieci. Odnajdywanie tak wielu porównań nie oznacza jednak, że "Powrót" nie ma własnej tożsamości. Można wręcz uznać, że odznacza się odrębną nawet w porównaniu z serią, na bazie której powstał.

 

Wynika to przede wszystkim z subtelnych zmian w zakresie doboru kolorów, co podkreślają już początkowe strony - w wizji z przeszłości jaśniejsze, nakładane za pomocą akwareli; później obejmujące znacznie mroczniejszą paletę odcieni z okazjonalnym powrotem do akwareli w retrospekcji ukazującej historię miejsca akcji, tyle że w całości zdominowanej przez szarość. "Łasuch" do radosnych komiksów nigdy nie należał, ale w takiej oprawie wydaje się jeszcze bardziej przygnębiający i ponury.
 

Powrót do świata "Łasucha" sprawdził się tak dobrze dlatego, bo przy skonstruowanym w ten sposób scenariuszu to mógłby być równie dobrze zupełnie odrębny, nikomu dotąd nieznany świat. Autor nie odciął się od przeszłości, fani/fanki serii mogą liczyć na zaskakujące dopełnienie wcześniejszych wydarzeń, ale główną motywacją było pokazanie czegoś nowego, a to zawsze powinno stanowić nadrzędny powód, dla którego po latach wraca się do popularnych tytułów.


Łasuch, Powrót

Tytuł oryginalny: Sweet Tooth: The Return

Polska, 2022

Egmont

Scenariusz: Jeff Lemire

Rysunki: Jeff Lemire



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce