Największą wadą i jednocześnie zaletą „Internal Revolution” okazuje się zróżnicowanie materiału. Wielkopolska ekipa mimo przyjęcia wolniejszej i bardziej walcowatej odmiany hardcore'u na swoją bazę, nieustannie wplata elementy z innych odmian ekstremy.
Czasami pojawi się jakiś deathmetalowy riff, czasami zagrywka charakterystyczna dla groove metalu. Niektóre motywy okazują się nieoczywiste i zaskakujące, inne potrafią lekko zgrzytnąć, co przekłada się na wrażenie, że zespół nie do końca wykorzystał swój potencjał – album pełen jest kapitalnych riffów (najlepiej wypada przedostatni „99 Thousands of Lies”), ale mam wrażenie, że brakuje pójścia za ciosem i zawężenia inspiracji, by wycisnąć z nich sto procent.
Muzycy Peacemaker przekonują, że „Interal Revolution” jest podsumowaniem działalności z okresu 2017-2024 roku. Być może właśnie to stanowi powód, dla którego album brzmi jak zlepek niezłych pomysłów i sprawia wrażenie materiału pozbawionego wewnętrznej spójności. Na pewno zaletą nie jest również produkcja – zdaje się, że zespół nie potrafił zdecydować, czy chce mieć pełną brudu realizację w stylu starej szkoły, czy też ciężar i przejrzystość charakterystyczne dla bardziej współczesnych kapel. Niewątpliwie udało się jednak nagrać przy tym ciężki, pełen wściekłości album, co na pewno było głównym założeniem. Pomimo niedociągnięć, dostaliśmy po prostu solidny hardcore z przestrzenią na urozmaicenia.
Nieoczywistym atutem materiału okazują się teksty i ich idealne dopasowanie do muzyki. Słowa za każdym razem świetnie korespondują z warstwą instrumentalną poszczególnych utworów, co zgrywa się z ciekawymi aranżami wokalnymi. O ile nie każdemu może przypaść do gustu maniera krzyku (a także zbyt mocne wysunięcie jej w miksie), o tyle ewidentnie układanie ścieżek wokalnych nie było robione po linii najmniejszego oporu.
„Internal Revolution” pokazuje, co się może stać, kiedy chwyta się zbyt wiele srok za ogon. Brakuje temu albumowi stanowczych decyzji dotyczących kierunku i brzmienia, a szkoda, bo materiał ma w sobie wiele potencjału. Peacemaker nagrał dobrą płytę, ale tylko tyle, a mogłaby stać się czymś znacznie więcej. Zwłaszcza, że w ostatnich latach rodzime zespoły metalizujące hardcore skupiają się raczej na przesuwaniu granic ekstremy i mezaliansach z death i black metalem, więc grupa z Rawicza mogłaby wbić się w niezagospodarowaną niszę. Zdaję sobie z tego sprawę, że zarzut niewykorzystanego potencjału pod adresem zespołu, który pozostaje aktywny od 1996 roku może brzmieć jak kuriozum, ale mam wrażenie każdemu z dziewięciu utworów tworzących „Internal Revolution” brakuje wyróżniającej go kropki nad i.
Spook Records/2024