Już sam tytuł „Sex Tapes” ciąży w kierunku skojarzeń ze skandalem lub jakąś niewinną perwersją. Zdecydowanie daleki jest od dosłowności bliższej naszpikowanemu brutalnymi konotacjami „Pornography”. Nie są to oczywiście frywolne przeboje o wolnej miłości, tylko zestaw intymnych zwierzeń ubranych w gitarowe piosenki o sypialnianej atmosferze. Nie takiej, w której łóżko stanowi miejsce miłosnych ekscesów, a raczej przestrzeń do najtrudniejszych zwierzeń i ostatni bastion emocjonalnego bezpieczeństwa.
Chłopców z gitarami mamy dziś zdecydowanie zbyt wielu. Uderzanie palcami w sześć strun pewnie zawsze będzie robiło wrażenie, ale na pewno nie zawsze będzie się kończyć autorskim, konstruktywnym pomysłem, co zresztą widać i słychać już od dawna, wystarczy czasem wyjść spod kamienia i próbować spojrzeć. Jest w tym instrumencie jakaś tendencja do harcerskiego banału i kulturowa klątwa wirtuozerii, której niestety wielu nie potrafi (lub co gorsza nie chce) się oprzeć. Nawet Klimczak stwierdził prawie sześć lat temu w jednym z wywiadów: Uważam, że powinno się rozdawać kartki na gitary.
Teraz, gdy album „Sex Tapes” ujrzał światło dzienne, wydają się to mocne słowa wymagające weryfikacji. Na szczęście Neal nie podąża przedeptaną ścieżką ballad ogniskowych, a raczej kontynuuje piękną, wciąż nad Wisłą nieodkrytą tradycję indie folku z lat 90. pożenionego z wpływami americany. Melodie i rytm ponad potoczyste solówki i pretensjonalne biadolenie, a brzmienie zbyt selektywne na lo-fi, ale jednocześnie zbyt ciepłe i introwertyczne na hi-fi. Czyżby więc mid-fi?
Gitarę uzupełniają w symbolicznych ilościach bas (w tej roli Marcin Gągola), elektryczne organy (Michał Dymny), wiolonczela (Natalia Orkisz) i perkusja (Kasia Bobik, Rafał Zając). Instrumentarium zupełnie jak w Smogu! Gdy w konfesyjnym „Meltdown On New Year's Eve”, jednym z najpiękniejszych numerów na „Sex Tapes”, na chwilę pojawia się kosmiczny syntezatorowy bridge, duch DIY wczesnych płyt Billa Callahana przywołuje się natychmiast. Neal jednak za mało ma w sobie elementu freakowego i zbyt oszczędnie traktuje aranżacje, by można było przywiązywać się na stałe do tego porównania. Dzięki odpowiedniemu balansowaniu między czułym liryzmem, miękkimi dźwiękami a nienachalną przebojowością, dużo bliżej mu do Elliotta Smitha czy tradycji beatlesowskiej. Niechlubny wyjątek w tym repertuarze stanowi okropnie dosłowna, letnia ballada „Beach of the Parrotfish” upstrzona wsamplowanymi odgłosami mew.
Psychodeliczne korzenie Neala, który przewodzi także zespołom AcidSitter i Neal Cassady, dają o sobie znać w iście bitnikowskim, mizantropijnym poczuciu humoru. Swoje małe tragedie i śmiertelne przemyślenia zderza niespodziewanie z wersami pokroju: And the softest, warmest sand / is yellow like a bottle of piss. Obok siebie zestawia opowieść o alkoholowej traumie rodzinnej (żywiołowy, poszarpany „Dad's Devil Advocate”) oraz rozbrajającą, wyśpiewaną z pełną powagą deklarację: I think I'm gonna kill everyone / in the world but you the most annoying one („Most Annoying One”). Klimczak umiejętnie gra tym kontrastem, wybiórczo rozrzedzając lub zagęszczając tragizm swoich historii. Czasami, jak w urzekającym Barretowską naiwnością „The Little Light”, to bardziej impresyjne medytacje niż pogłębiony storytelling.
Siłą „Sex Tapes” są przede wszystkim jej konfesyjny charakter i charyzmatyczny głos Neala. Album ma w sobie coś z nakreślonych pod wpływem pijackich olśnień notatek lub trudnych nocnych rozmów, w których od czasu do czasu padają pojedyncze, niezręcznie maskujące smutek i chroniące od banału dowcipy z mrocznymi puentami. To introspektywny zbiorek niepokojów o dostrzeganiu w sobie apatii, o nadchodzącym ze Wschodu widmie wojny czy o nieuchronności śmierci. Ten ostatni wątek, choć przerobiony przez kulturę wzdłuż i wszerz, Neal traktuje możliwie najbardziej autorsko, snując rozważania na temat nadmorskich muszli, służących jednocześnie za domy i groby dla maleńkich stworzeń. Rafał Klimczak proponuje dla tych tematów stosunkowo proste, przyzwoite piosenki, ale kilku z nich przydałby się dla odmiany jakiś drobny eksperymentalny ornament, koloryt.
Wytwórnia Tematy/2024