Obraz artykułu Geordie Greep - "The New Sound"

Geordie Greep - "The New Sound"

Do niedawna solowego debiutu Geordiego Greepa nie spodziewał się nikt, podobnie jak nagłego zawieszenia działalności Black Midi, którego jest frontmanem. Łącznie z członkami zespołu, którzy przejście w stan spoczynku woleli przemilczeć. W tych chaotycznych okolicznościach świat dowiedział się o premierze "The New Sound", a tytułowa deklaracja okazała się tyleż zuchwała, co przesadzona - zupełnie jak jego zawartość.

Jednym z niewielu sukcesów zawieruchy związanej z brexitem jest reanimacja sceny postpunkowej, która z powodzeniem oddzieliła się od niezliczonych naśladowców Interpolu czy niegdysiejszych reprezentantów indie rocka pokroju Arctic Monkeys. Oni sami zresztą, wyrastając z nurtu okrzykniętego niezbyt trafnie jako "postpunk revival", zaczęli balansować na granicy autoparodii (to o Interpolu) lub nieznośnego samozachwytu (to o Arctic Monkeys). Trzeba było wpuścić w tę scenę nieco świeżego powietrza, a ożywczym powiewem mógł okazać się właśnie Brexit.

 

W okresie kumulacji najsilniejszych społecznych emocji związanych z perspektywą opuszczenia Unii Europejskiej, na brytyjskim gruncie zaczęły pączkować kolejne zespoły, które pewnym chwytem przejmowały pałeczkę po swoich protoplastach sprzed trzech i pół dekady. Ich lista zdaje się nie mieć końca - Idles, Shame, Dry Cleaning, TV Priest, Goat Girl, Squid, Black Midi... A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Pośród nich objawiło się wiele nowych songwriterskich talentów, ale do mainstreamu (tego pozostającego jeszcze w obrębie alternatywy) zaczęły się wówczas niespodziewanie przebijać zespoły całkiem eksperymentalne, które stały się z czasem - jak na przykład Squid - headlinerami dużych plenerowych festiwali. Sam punk zdążył również częściowo przewartościować swoje przesłanie - za sprawą Idles deklaracja samoakceptacji została utożsamiona z gestem rebelianckim.

 

Black Midi: Powinniśmy się cieszyć, że ktoś w ogóle chce słuchać naszej muzyki (wywiad)

 

Parasolowy termin "post-punk", pod który zaczęto upychać niemal całą ówczesną muzykę z Wysp, szybko zaczął uwierać sporą część twórców. Trudno wskazać w tym gronie bardziej jaskrawy przypadek dystansowania się od post-punka niż właśnie Black Midi. Londyński skład debiutował w 2018 roku fantastyczną płytą "Schlagenheim", która żywe wspomnienia modnych w latach 90. rytmicznych łamańców math rocka skrzyżowała z hałasem nowojorskiego Downtownu i Beefheartowską brawurą. Grupa natychmiast wzbudziła entuzjazm swoim ekscentrycznym artyzmem, by nagle... wyprzeć się go i niezdrowo zachłysnąć się progrockową wirtuozerią, która stanowiła podstawę dla późniejszych "Cavalcade" z 2021 roku i "Hellfire" z 2022.

 

Obydwa albumy zalotnie puszczały oko do technicznej maestrii King Crimson, przewrotnej figlarności Franka Zappy i złotych czasów fusion spod znaku Mahavishnu Orchestra. Nie było to jednak tanie odtwórstwo, a raczej nowy prog rock na nowe czasy - jaskrawy, postmodernistyczny, nadpobudliwy, pełen tendencji do karykaturalności i operujący komiksowymi narracjami. Całkiem wizjonerski, ale dość ciężkostrawny ekwiwalent hyperpopu na rockowe power trio (po opuszczeniu zespołu przez Matta Kwasniewskiego-Kelvina) i całą orkiestrę perkusjonaliów oraz dęciaków. Podobną ścieżką podąża również solowy debiut Greepa, sugerując przez to niejako, że cały ten stylistyczny zwrot, jaki dokonał się w Black Midi po "Schlagenheim" mógł być w znacznej mierze właśnie jego sprawką.

 

"The New Sound" swoim nieprzyzwoitym przepychem przypomina właściwie godzinny musical. Po chwili można nawet wyłączyć obraz - całą tę hollywoodzką wystawność z łatwością da się dopowiedzieć w głowie. A wszystko przez gigantyczne pokłady wirtuozerii, patosu i niekończącego się słowotoku Greepa z nazbyt teatralną, estradową manierą. On sam brzmi jak irytujący bohater wysokobudżetowego musicalu, który odbywa podróż po zmieniających się w histerycznym, teledyskowym tempie lokacjach. W istocie nie jest to podróż po miejscach, lecz intensywna prezentacja galerii pewnych figur, typów osobowości. Teksty stanowią krytyczny, bezlitośnie ironiczny przegląd najbardziej antypatycznych, zdesperowanych, narcystycznych i seksualnie niewyżytych mężczyzn, powstały na bazie pijackich rozmów, jakie autor odbywał z przypadkowo poznanymi w barach towarzyszami nocnych eskapad.

 

Są tu więc falliczne metafory, wulgarna bezpośredniość i niewybredne, lecz niepozbawione poetyckiej finezji dowcipy, które bez wątpienia spodobałyby się Zappie. Tej konsekwentnej, rozbuchanej erotycznie poetyki można skutecznie użyć również do opisu kompozycji, które niestety przybierają formę masturbacji (pozostając przy tej łagodnej wersji albumowej terminologii) bez mała trzydziestu muzyków zaangażowanych w tworzenie "The New Sound".

 

Prace nad albumem rozpoczęły się po przylocie Greepa do Brazylii latem ubiegłego roku, podczas którego eks-frontman Black Midi zdążył nasiąknąć latynoskim dansingiem. Celebracyjne harmonie, nawiązania do uwodzicielskiej samby i klubowa atmosfera są tu jednak wyłącznie egzotyczną przyprawą, która całej tej wirtuozowskiej tężyźnie dodaje chwilami ulotnego poczucia swobody, jakie przynosi na przykład naszpikowany groove'ami "Through a War". Punktami wyjścia wciąż są klasyka rocka progresywnego, fusion i Talking Heads, tyle że osadzone w nowym geograficznym kontekście bliższym muzyce Santany.

 

W rytmie przeważnie chodzi o szybkość (napastliwy "Blues"), a gitary splatają się z sekcją dętą w namiętnych solówkach ("Motorbike" zaśpiewany przez Setha Evansa). Cechą wspólną większości utworów jest ponadto nieustanne przeskakiwanie między rzewną, aktorską fortepianową balladą, funkową ekstazą i chóralnym patetycznym wzniesieniem, czego wzorowy przykład stanowi "As If Waltz". Zupełnie jakby Geordie Greep starał się utrzymać punkt kulminacyjny przez całą godzinę. I choć jest tu więcej melodii niż rozszerzonej matematyki typowej dla Black Midi, w efekcie powstaje kreślona grubą kreską muzyczna hiperbola, która z każdym kolejnym spektakularnym twistem oddala się coraz bardziej od opowiadanych w tekstach historii.

 

Prowadzące donikąd instrumentalne popisy mają w sobie nierzadko tyle samo narcyzmu, co portretowani na płycie bohaterowie. Opisując pogrążonych w snach o wielkości nieudaczników, tworzących wokół siebie aurę niesamowitości i uprawiających propagandę sukcesu, Greep bywa współczujący i subtelny, ale częściej zasłania się grubą warstwą ironii, która - jak obezwładniające przepychem kompozycje - od tych porażająco autentycznych dramatów oddala emocjonalnie zarówno jego, jak i słuchacza. Mimo tego, fenomenalnie burzone są fasady wmawianej sobie ponadprzeciętnej atrakcyjności czy kosmicznego powodzenia u kobiet, które dla postaci z "The New Sound" stanowią fundament, jeśli nie istotę poczucia własnej wartości. Historie te, jak na "Blues", opowiadane są jednak często w umniejszającym im pośpiechu, na jednym wdechu, przy akompaniamencie odzwierciedlającym rozpaczliwe, kompulsywne autoerotyczne ruchy, jakie ci żałośni bohaterowie wykonują samotnie w swoich zatęchłych pokojach, fantazjując o niemożliwych do spełnienia romansach.

 

Znakomite teksty przyćmiewa niestety bazująca na kilku tych samych pomysłach i wołająca o nieustanną uwagę muzyka. Debiut Greepa rozmienia się przez to na drobne, odpycha napastliwością jeszcze większą niż u Black Midi i przytłacza niechcianą, przegiętą wirtuozerią. W solowej odsłonie Greep ma przynajmniej dużo więcej werwy i wulgarnej bezczelności. Choć nie jest to ani specjalnie finezyjne, ani transgresyjne, wers I'll bet your pussy is holy too z "Holy, Holy" zostanie pewnie najczęściej powtarzanym cytatem z "The New Sound". Chyba trudno jest przeszarżować concept album poświęcony smutnym w głębi duszy mężczyznom podrywającym kobiety w klubach przy pomocy szeregu odstręczających metod, a jednak Greepowi to się udało.


Rough Trade/2024




Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce