Obraz artykułu Royal City, tom 3: Płyniemy z prądem

Royal City, tom 3: Płyniemy z prądem

77%

Jeff Lemire to Michael Jordan dzisiejszego komiksu - choćby nie wiem jak zwodził czytelnika, jakich by nie próbował sztuczek, i tak zawsze trafia do celu. Nie za każdym razem jest to idealny strzał w sam środek obręczy, czasami piłka kilkukrotnie odbije się, zanim fartem wpadnie do środka i zdobędzie kolejny punkt, a finał "Royal City" to właśnie taki nie do końca udany rzut.

Ostatecznie liczy się wynik, a ten przemawia na korzyść Lemire'a, bo chociaż na ścisły finał zabrakło ciekawego pomysłu, to dochodzenie do niego jest tak samo pasjonujące, jak wcześniejsze odsłony historii. Uwaga! W dalszej części tekstu mogą znaleźć się nawiązania do fabuły z tomów pierwszegodrugiego.

Strona z komiksu "Royal City". Bohaterowie rozmawiają w lesie.

Jak na zwieńczenie przystało, czeka nas kilka niespodzianek i domknięcia wątków, a że jest to historia rodziny z małego miasteczka, trudno uniknąć telenowelizacji. Na szczęście jednak scenariusz napisano na tyle umiejętnie, że nie grożą nam patos i egzaltowany dramatyzm rodem z oper mydlanych. W pierwszym, niemalże całkowicie przegadanym, rozdziale wreszcie poznajemy ostatnie chwile życia zmarłego przed laty Tommy'ego, który pod postacią ducha czy też wyobrażenia odwiedza wszystkich członków rodziny Pike'ów. Zwrot akcji faktycznie zaskakuje, ale to w kolejnym rozdziale dzieją się rzeczy najciekawsze.

 

Dla kontrastu, tym razem dialogów właściwie nie ma. Dłuższe niż jednosłowne wymiany zdań zajmują pięć z dwudziestu czterech stron, na których zmieszczono również aż trzy spalshe. To fragment właściwie tylko do oglądania, skoncentrowany na paranormalnym wątku komiksu, ale bardziej w obyczajowym wydaniu utrzymanym w duchu wczesnego "Twin Peaks" niż w pełnej grozy odsłonie kojarzącej się z "Archiwum X". Jest to o tyle niespodziewany zabieg, że chociaż Jeff Lemire ma wyrazisty, niemożliwy do podrobienia styl, to jego prace są skromne i proste. Tak duże wyeksponowanie rysunków właściwie pozbawionych detali, niezachęcających do dokładnego studiowania kadru z kadrem, to odważna decyzji, ale słuszna, bo nie o techniczne fajerwerki tutaj chodziło, a o zbudowanie nastroju.

Strona z komiksu "Royal City".

Do tego momentu trudno się od "Royal City" oderwać, ale w ostatnich dwóch rozdziałach Lemire zaczyna się miotać, rozliczać poszczególne postacie z przeszłością, a także w symboliczny sposób całe miasto, kompletnie jednak pomijając doprowadzenie wątku nadnaturalnego do równie klarownego finału. Zakończenie z jednej strony zostaje domknięte, z drugiej można odnieść wrażenie, że o czymś zapomniano i najzwyczajniej w świecie zabrakło pomysłu na finał, który mógłby dorównać emocjom wywołanym przez całą resztę tej kameralnej, osobistej historii.

 

"Royal City" to historia, w którą warto zainwestować czas, choć happy end sprawia wrażenie nieco naciąganego. Nie może to jednak przekreślić wartości całej podróży, jaką czytelnicy i czytelniczki musieli przejść aż do tego momentu, a jeżeli wy także lubicie obyczajowe historie z małych amerykańskich miasteczek, lepiej trafić nie mogliście.


Royal City, tom 3: Płyniemy z prądem

Tytuł oryginalny: Royal City, vol. 3: We All Float On

Polska, 2019

Non Stop Comics

Scenariusz: Jeff Lemire

Rysunki: Jeff Lemire


Strona z komiksu "Royal City".

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce