Choć z założenia poboczny, w ostatnim czasie „Dom Slaughterów” jest ciekawszym tytułem niż drepcząca w miejscu macierzysta seria. A już najbardziej interesujące są tomy nieparzyste, napisane przez Tate'a Brombala. To właśnie w nich toczą się losy byłego zabójcy potworów, Rzeźnika, który doczekał właśnie brutalnej, intensywnej konkluzji (tak się przynajmniej wydaje) na miarę Johna Wicka albo Johna Rambo.
Potwory tym razem większego zagrożenia nie stanowią, jest nim Wielki Dom, który dwóm mniejszym zleca eliminację ostatniego z Boucherów po jego niedawnej zdradzie. Nagroda to przede wszystkim prestiż, co skutecznie podsyca gorączkową rywalizację. To nic, że prawdziwymi ofiarami są dzieciaki, którymi zbiegły Jace opiekuje się w odosobnieniu. Zakon św. Jerzego pokazuje swoje prawdziwe oblicze – najważniejsza jest dla niego władza.
.jpg)
Gorzej knujące elity ze szczytu hierarchii łowców trafić jednak nie mogły, bo na tym etapie Jayce z toporem zamiast dłoni jest już prawdziwym zabijaką. To nic, że dręczonym wyrzutami sumienia po śmierci rodziny i ukochanego Aarona, znalazł w sobie wolę życia jako opiekun zbłąkanych sierot i za nic nie odpuści. Kto podniesienie na jego podopiecznych ręce, może spodziewać się kontrataku z pełną siłą. Jego gniew studzi niekiedy zaprzyjaźniona Maven, która zastanawia się, czy tak naprawdę jest chory na poczucie winy czy uzależniony od niej, ale im bliżej końca, tym jaśniejsze się staje, że wszyscy grają tutaj va banque.
Brombal nie sięga po artylerię od razu. Umiejętnie stopniuje napięcie, pokazując, jak Rzeźnik odpiera ataki Domów aż do momentu, gdy miarka się przebiera. Po tym momencie pseudonim głównego bohatera wydaje się bardziej adekwatny niż kiedykolwiek dotąd, bo chociaż czytelnicy niewątpliwie będą kibicować właśnie jemu, to kiedy wyłania się z cienia przypomina zamaskowanego mordercę z któregoś ze slasherów. Kiedy jednak wydaje się już, że jesteśmy na prostej drodze do spodziewanego zakończenia, scenarzysta zbacza z oczywistej, przewidywalnej drogi. Może nie jest to najbardziej satysfakcjonujący finał dla osób liczących na pełne zwycięstwo Jace'a, ale na pewno na dłużej zapisze się w pamięci niż bardziej schematyczne rozwiązanie.
.jpg)
Brombal wiele zawdzięcza przy tym znakomitym rysunkom Antonia Fuso. W jego kadrach niewiele jest regularności, ale nie są też zupełnie chaotyczne. Dodają dynamiki nawet scenom dialogowym, które kipią od emocji także dzięki takim zabiegom, jak usuwanie tła na rzecz całkowitej bieli czy pozostawiania mówiących postaci poza zasięgiem wzroku i skupianiu uwagi oczu na detalach z pomieszczenia. Kiedy natomiast akcja wkracza na najwyższe obroty, nie szczędzi spektakularnych onomatopej i preferowanych przez siebie dużych zbliżeń na szczegóły. Świetny, dopełniający się duet twórców.
Jedna z najciekawszych historii w uniwersum „Coś zabija dzieciaki” dobiegła końca, a pochłonięty innymi projektami James Tynion IV powinien do niej zajrzeć w poszukiwaniu inspiracji, bo jego Erica Slaughter od dłuższego czasu wydaje się błąkać bez celu. Być może nawet skoro inne tytuły bardziej go absorbują, nie byłoby złym pomysłem zaangażować Brombala na stałe.
Dom Slaughterów
Tytuł oryginalny: House Of Slaughter
Polska, 2025
Non Stop Comics
Scenariusz: Tate Brombal
Rysunki: Antonio Fuso
.jpg)