Miarą zainteresowania głównym bohaterem zazwyczaj są jego słabości, więc gdyby Jack Joseph był ideałem z powyższego opisu, usypialibyśmy z nudów przy lekturze kolejnego komiksu w katalogu wydawnictwa Kboom. Nie grozi to nam chociażby z tej prostej przyczyny, że scenariusz napisał Jeff Lemire - jeden z najwybitniejszych talentów współczesnego komiksu. Kanadyjczyk dotąd nie zaliczył żadnej dotkliwej wpadki, a próbował sił i w konwencji superbohaterskiej ("Bloodshot"), i w postapokaliptycznej ("Łasuch") i w tej bardziej przyziemnej ("Royal City"). Mało tego, nie tylko pisze fascynujące historie, ma do tego bardzo charakterystyczny styl rysowania, który nie pozwala pomylić jego prac z dziełami żadnego innego autora. W "Podwodnym spawaczu" odpowiadał i za jedno, i za drugie, więc nie miałem absolutnie żadnych obaw, co do jakości tego przedsięwzięcia.
W porównaniu z wcześniej wydanymi na polskim rynku komiksami Lemire'a (a ostatnio wychodzi ich bardzo dużo), "Podwodnemu spawaczowi" najbliżej do "Royal City". Także tutaj akcja rozgrywa się w niewielkiej miejscowości, a wątki obyczajowe splatają się z delikatnie zarysowanymi elementami nadnaturalnymi. Delikatnie do tego stopnia, że nie do końca wiadomo, czy to, co przydarza się Jackowi Josephowi rozgrywa się w świecie rzeczywistym, czy w jego głowie, ale nie ma to większego znaczenia, a wręcz w niedopowiedzeniu tkwi największa zaleta komiksu. Słusznie zresztą we wstępie Damon Lindelof (współtwórca serialu "Zagubieni") zauważył, że scenariusz Lemire'a mógłby równie dobrze posłużyć za scenariusz odcinka "Strefy Mroku" - to dokładnie ten sam sposób łączenia światów przyrodzonego i nadprzyrodzonego z ludzkim dramatem w tle, jaki znamy z tego kultowego serialu.
W formie dominuje tym razem skromność - monochrom zamiast pełnej palety kolorów, znikoma ilość dialogów (przez pierwsze sześć stron nie pada ani jedno zdanie), klasyczny podział kadrów. Często przypomina to wręcz wstępne, niewycieniowane szkice (zerknijcie na przykład na stronę czterdziestą drugą), ale ta surowość pasuje do treści, którą można przetłumaczyć jako symboliczne wychodzenie z depresji poprzez godzenie się z przeszłością. Problemy bohaterów niby są proste, wręcz sztampowe, bo przecież szarpanina rozwiedzionych rodziców o dziecko to nic, czego nie przerabialibyśmy już dziesiątki razy. Podobnie ojciec zapominający o swoich obowiązkach, pochłonięty przez słabość do alkoholu, a z drugiej strony matka, która nie przegapi żadnej okazji, żeby zniszczyć byłego partnera w oczach dziecka. Na korzyść Lemire przemawia jednak to, że on sam nie ocenia. Przedstawia racje obydwu stron i z tym zostawia swojego bohatera, a także nas, czytelników.
"Podwodny spawacz" przypomina niskobudżetowy, artystyczny film, który najprawdopodobniej święciłby sukcesy na festiwalach pokroju Sundance. Dla niektórych to powolne tempo i historia przysłonięta z jednej strony symbolami, z drugiej obrazkami z życia codziennego będą zbyt mało dynamiczne, ale to właśnie takie tytuły dowodzą, jak bardzo mylił się Bill Maher, kiedy przekonywał, że fani komiksów powinni dorosnąć. Na szczęście zupełnie innego zdania jest Ryan Gosling, bo w 2017 roku zapowiedział ekranizację "Podwodnego spawacza" i miejmy nadzieję, że do tego dojdzie, a komiks niesuperbohaterski stanie się chociaż odrobinę bardziej popularny.
Podwodny spawacz
Tytuł oryginalny: The Underwater Welder
Polska, 2019
Kboom
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Jeff Lemire