Obraz artykułu Murcielago, tomy 20-22. Agatha Christie dla wielbicieli kina klasy B

Murcielago, tomy 20-22. Agatha Christie dla wielbicieli kina klasy B

78%

Zgodnie z zapowiedzią podsuniętą w poprzednich tomach, "Murcielago" skręciło w nieco poważniejsze rewiry. Humoru w mandze Kany Yoshimury wciąż nie brakuje, ale jest wyraźnie bardziej stonowany, niemal całkowicie pozbawiony zarówno absurdalnej, jak i erotycznej otoczki.

Pełen fajerwerków i zaskoczeń początek tej serii imponował nagromadzeniem tak wielu niedorzeczności, że najnowsze odsłony "Szybkich i wściekłych" wyglądały przy nim jak poważne kino gangsterskie spod znaku Martina Scorsese, a w dodatku autor nie stronił od odważnych scen łóżkowych. Gdyby faktycznie doszukiwać się filmowych podobieństw, należałoby wskazać na klasyki z kaset VHS pokroju "Łącznika z Miami", "Gliniarza samuraja", "Uszkodzenia mózgu" czy "Biletu na Hawaje", ale z czasem formuła zaczęła się wyczerpywać, a uformowanie nowej przy zachowaniu ulubionych elementów fanek i fanów chwilę zajęło.

 

Dokończenie ledwo napoczętej we wcześniejszym tomie historii "W rodzinie Yamatsukami" to odwrócenie wektora - zamiast coraz bardziej wybuchowej akcji, autor skłonił się ku kryminałowi zainspirowanemu Agathą Christie. Każdy rozdział rozpoczyna kilka tajemniczych kadrów poprzedzielanych czarnym odstępem; we wszystkich padają trupy i pozostawiają po sobie niecodzienne wskazówki (na przykład pionki do ohajiki umieszczone w ustach); ktoś niszczy most, uniemożliwiając ucieczkę i wezwanie pomocy; w tle pojawia się kwestia odziedziczenia niemałego spadku po zmarłym - cechy charakterystyczne whodunit wyraźnie się odznaczają, a w dodatku fabułę skoncentrowano na stopniowym wciąganiu w jej nieoczekiwane zwroty, a nie na zaskakiwaniu szalonymi pomysłami (od naćpanego zapaśnika demolującego miasto po skaczący po dachach sportowy samochód z pierwszego tomu).

Kuroko nie założyła przy tym monokla i na zaczęła pykać fajki, jest anty-Poirotem, któremu brakuje cierpliwości i umiejętności dedukcyjnych. Najchętniej wyciągnęłaby wielkie spluwy i zaczęła strzelać na oślep, ale po dwudziestu tomach jest już na tyle ucywilizowana, że potrafi się hamować. Przynajmniej w kwestii użycia broni palnej, bo w zakresie niesubtelnego podrywu nic się nie zmieniło - nie ma takiego śledztwa, które dla rządowej eliminatorki złoczyńców byłoby ważniejsze od widoku kobiecego ciała w dezabilu. To jej immanentna cecha, niemożliwa do wyplewienia ani wytykaniem, że gdyby była mężczyzną, spotkałaby się ze znacznie surowszą krytyką, ani tym, że mężczyzna odpowiada za scenariusz. Zresztą po tylu tomach prawdopodobnie nie został z "Murcielago" już nikt, kogo seks-komedia akcji rodem z lat 80. bulwersowałaby czy odstraszała.

 

Przewrotnie można wręcz uznać, że elementy erotyczne sprawdzają się na tym etapie znacznie lepiej, bo poza od czasu do czasu umieszczanymi na końcu tomu bonusowymi rozdziałami, w całości poświęconym realizacji fantazji Kuroko, służą mniej szokowaniu, bardziej wprowadzaniu w konsternację dziwacznym kontrastem wpisanym w szerszy kontekst humorystyczny. Niepoważna bohaterka co chwila rozprasza poważną fabułę, jakby próbowała sprzeciwić się autorowi i przejąć kontrolę nad narracją. Przez kilka kadrów mogą trwać pełne napięcia poszukiwania w niemal całkowitym mroku, a zaraz później ktoś przemienia się w antropomorficznego pierożka; raz pojawia się postać przypominająca skrzyżowanie Sadako z "Ring" z Ayako z mangi Osamu Tezuki, chwilę później podduszana Kuroko wygląda jak mem "Y U NO" Guy (ten popularny grymas ma zresztą mangowe źródło - wszystko wskazuje na to, że jest wzorowany na jednej z postaci z piątego tomu "Gantz"); wygłupy trwają nawet obok zdekapitowanych zwłok. Jeżeli wciąż to wszystko pod uwagę, Yoshimura nie wydaje się zagrywać seksem w celach marketingowych, tylko w ramach podnoszenia sprzeczności do jeszcze wyższej potęgi, cementując ścieranie się przeciwieństw jako fundament świata, który stworzył.

Dwudziesty drugi tom to z kolei już jednoznacznie nowe rozdanie - na kilku stronach wprowadzony zostaje szereg debiutujących postaci, w tym ukazane na znakomitym, bardzo szczegółowym spreadzie gothic lolity przypominające zespół Malice Mizer; Hightower podobny do ogromnego mężczyzny z "Coś za mną chodzi", ale obdarzony siłą Hulka czy agenci FBI, którzy mają pomóc w schwytaniu przestępców z Ameryki. Zaciekawieniu towarzyszy jednak obawa o to, czy aby nie skończy się na przyłączeniu wszystkich kobiecych postaci do haremu Kuroko, który stale się rozrasta i wpada w tę samą pułapkę, co większość mang o skonstruowanych w ten sposób relacjach - dołączenie do drużyny musi być okupione utratą tożsamości.

 

"Murcielago" to manga z licznymi cechami szczególnymi, ale nie wypracowała wiodącego schematu fabularnego, którego cykliczność ułatwiłaby czytelnikom/czytelniczkom rozgoszczenie się w tym świecie, jak w "Dragon Ballu" albo w "Mieczu zabójcy demonów". Yoshimura pilnuje wspominania raz po raz o miejscach, osobach czy przedmiotach ze wcześniejszych tomów dla uspójnienia świata przedstawionego, niemniej jego modus operandi obejmuje przede wszystkim przeskoki pomiędzy konwencjami, tonami i otoczeniami. Przez chwilę wydawało się, że sam zaczyna się w tym plątać, ale kolejne tomy dowodzą klarowności i siły tej szalonej wizji.


Recenzje pozostałych tomów "Murcielago"


Murcielago

Polska, 2022

Waneko

Scenariusz: Kana Yoshimura

Rysunki: Kana Yoshimura



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce