Za wieloma komiksami (czy to japońskimi, czy zachodnimi) bazującymi na znanych markach filmowych stoi wyłącznie chęć spieniężenia sukcesu, są takimi samymi gadżetami jak poduszki z Wednesday Addams albo skarpety z logiem "Stranger Things". Od czasu do czasu zdarza się jednak ktoś, dla kogo odhaczenie zlecenia to za mało, wkłada w opowiadanie o losach słynnej postaci, które na chwilę zostały jej/jemu powierzone, więcej serca niż można by się spodziewać.
Wśród mang można znaleźć wiele takich perełek, chociażby "Transformers: Kiss Players" Yukiego Ohshimy, którego akcja rozgrywa się pomiędzy pełnometrażową animacją z 1986 roku a trzecim sezonem serialu. Okazuje się w nim, że Galvatron - lider złowrogich deceptikonów - rozbił się w Tokio i doszczętnie zniszczył miasto, w odpowiedzi na co japoński rząd powołał Kiss Players, drużynę składającą się z dziewcząt dodających mocy transformersą poprzez... całowanie ich. Osobliwy pomysł, ale dzięki temu wyzwolony z bezpiecznego naśladowania już opowiedzianych historii. Hachi Ishie obrała jednak inną ścieżkę, postawiła na to, co dla Cruelli było najważniejsze, a dzięki zmianie medium, mogło zostać przedstawione z nowej perspektywy - styl i modę.
Co do tego, że Ishie byłaby w stanie popuścić wodze fantazji i napisać szalony, nieprzewidywalny scenariusz nie ma wątpliwości - kilka lat temu dała się poznać polskiej publiczności w "Braciach z ulicy", gdzie główny bohater po każdym kichnięciu przemieniał się w kota i wplątywał się pod tym wcieleniem w walki kocich gangów oraz... kosmitów. Cruelli najpewniej nie mogła wysłać na równie zdumiewającą przygodę ze względu na oczekiwania wydawcy, ale również z powodu dopiero co dokonanej metamorfozy bohaterki, do której przed filmem sprzed trzech lat trudno było żywić choćby odrobinę sympatii. Emma Stone odczarowała jej oblicze - okrutną morderczynię psów przeobraziła w uosobienie punkowych ideałów (warto przypomnieć, że brytyjski punk zaczął się właśnie od mody, a Sex Pistols zyskał popularność jako zespół, który miał reklamować odzieżowy sklep Sex).
Cruella - posługująca się jeszcze imieniem Estella - wciąż mieszka na poddaszu z dwoma kumplami, z którymi rabuje mieszkańców Londynu i podobnie jak w filmie, także tutaj powoli odkrywa swoją tożsamość, czego trzy tytułowe kolory są symbolami. Czarna farba, podsunięta przez młodego punka w nowo powstałym klubie, to metaforyczny krok ku samoakceptacji, zrezygnowania z farbowania włosów, na punkcie których Estella miała kompleksy. Biel sukni poznanej przypadkowo dziewczyny, która nie potrafi odnaleźć własnego stylu to otwarcie na nowe, a czerwień (najkrótszy rozdział) ma za zadanie uwydatnić obydwa - to odrzucenie dawnych lęków i odkrycie siebie, uformowanie charakteru osoby, która właśnie przestała być nastolatką.
Wokół formowania skupiona jest akcja całego tomu, poprowadzona łagodnie, bez spektakularnych wydarzeń, jakimi Cruella promowała swoją artystyczną działalność w filmie. Większość rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach, na ogół obserwujemy je ze wzrokiem zawieszonym na twarzach oraz dymkach dialogowych. Nie ma w tym jednak nudy, bo Ishie znakomicie operuje perspektywą - rozmawiające postacie za każdym razem ukazuje pod innym kątem, w różnych przybliżeniach i oddaleniach, czasami skupia się na szczególe, pokazuje na przykład mówiącą osobę zza przysłaniającej pół okienka głowy słuchającego albo wycina fragmenty twarzy, pozostawiając kawałek ust lub oczu. Pomysłowość, z jaką ukazuje rozmowę dwóch osób jest imponująca, ale to nie jedyny atut jej rysunków.
Cruella dysponuje nie tylko obszerną paletą grymasów i wyrazów twarzy ułatwiających prowadzenie narracji za pomocą samych rysunków, ale również pokaźnych rozmiarów garderobą podkreślającą jej wyjątkowy zmysł estetyczny. Niemalże w każdej scenie prezentuje się w czymś innym, na ogół nawiązującym do punk-gotyckiego stylu, jaki w latach 70. zyskiwał w Londynie coraz większa popularność. Samo miasto również cieszy wzrok, nie jest bezduszną makietą pełną brył, jakich w komiksach superbohaterskich można uświadczyć wiele. Piorunujący efekt autorka uzyskała przede wszystkim dzięki przejrzystości - cieniowania jest niewiele, kontury choć liczne, pozostają bardzo cienkie, a to pozwala na sprawniejsze operowanie detalami. Czuć w takiej metodzie działania charakterystyczny dla japońskiej sztuki element "ma", czyli aktywną wolną przestrzeń, pustkę uwydatniającą rysunek.
Niewiele nowego można się z tego tomu o Cruelli dowiedzieć, ale spędzenie z nią czasu w okresie, kiedy zaczynała rozumieć, kim właściwie jest powinno usatysfakcjonować fanów i fanki tej narodzonej na nowo postaci. Największe zwycięstwo odniosła jednak Hachi Ishie, która po "Braciach z ulicy" i opublikowanym pod pseudonimem Zakk "Canis", po raz kolejny pokazała, jak wielki drzemie w niej potencjał. Oby w końcu trafiła na tę jedną serię, którą zwojuje cały świat.
Cruella
Polska, 2024
Egmont
Scenariusz: Hachi Ishie
Rysunki: Hachi Ishie