Obraz artykułu Rat Queens, tom 8. Boski dylemat

Rat Queens, tom 8. Boski dylemat

50%

Być może "Rat Queens" nigdy nie doczeka ekranizacji, ale miejmy nadzieję, że powstanie kiedyś dokument o licznych, zaskakujących zakrętach, z jakimi mierzyła się ta seria, zarówno na kartach komiksu, jak i poza nimi. Losy postaci i losy twórców są zawiłe, pełne kontrowersji (więcej o nich w recenzjach poprzednich tomów), naznaczone upadkami i wyróżnione wzlotami. Siłą rzeczy tytuł uległ jednak dużej frankensteinizacji i w końcu zadecydowano o jego zakończeniu... Chyba.

Za scenariusz po raz drugi odpowiada Ryan Ferrier (znany z komiksów o Ricku i Mortym), ale ponownie doszło do zmian na stanowisku rysowniczki. Priscilla Petraites zajmuje się jeszcze tylko pierwszym z rozdziałów, ponownie oczarowując realizmem, przyprószonymi cieniami i znakomitymi, łatwymi do odczytania ekspresjami mimicznymi. Wydawała się idealnym wyborem nie tylko dlatego, że tak bardzo kobiecej serii trzeba kobiecej perspektywy, ale również dlatego, bo potrafi rysować zarówno intymne, nawet erotyczne sceny, jak i wieloosobowe, widowiskowe walki.

 

Kolejne rozdziały przejął Moritat - czyli Justin Norman, rysownik między innymi "The Invincible Red Sonja" oraz "Spirita" z 2010 roku - i natychmiast zwrócił się w kierunku cartoonu. Nie jest to dla "Rat Queens" estetyka nowa, ale niektóre z jego decyzji przy projektach postaci zdumiewają, na przykład kształt głowy nieszczęsnej Betty, której włosy zaczynają się niemalże na karku. Do lżejszych historii takie podejście pasuje jak ulał - chociażby obrona Palisady przed nie-wilkołakami aż prosiła się o oprawę przypominającą kreskówki produkcji Cartoon Network - ale finałowi wyraźnie doskwiera niedobór powagi. Szczytowy moment tomu - od strony graficznej - to rozdział dwudziesty trzeci, gdzie Królowe trafiają do psychodelicznego świata grzybów, a niektóre z kadrów wyglądają jak gotowe okładki dla The 13th Floor Elevators albo Cream. Wzrok można nacieszyć pstrokatymi rozmyciami i zniekształceniami ciał przenikającymi się z florą i fauną, ale problemy zaczynają się wówczas, gdy zaczniemy się zastanawiać, czemu to wszystko właściwie służy?

Nie zawsze trzeba ściśle dookreślonej fabuły, by dać się ponieść wydarzeniom, czego dobrym przykładem jest chociażby trzeci sezon "Twin Peaks" Davida Lyncha, ale kiedy scenarzysta usilnie próbuje coś opowiedzieć i nie jest w stanie wycisnąć z siebie więcej niż preteksty do toczenia kolejnych bojów, można zacząć się zastanawiać, jaki przyświeca mu cel. Tym bardziej, że z założenia ósmy tom miał być ostatnim, a zamiast konkluzji i domknięcia wątków, jesteśmy świadkami krótkich, niepowiązanych ze sobą epizodów.

Hannah romansuje z antropomorficzną żabą, która po odczarowaniu okazuje się hojnie obdarzonym przez naturę przystojniakiem; na polu za miastem znaleziony zostaje nieruchomy tytan z pasożytem w mózgu, po wycięciu którego tytan nadal stoi w bezruchu w tym samym miejscu; mieszkańców Palisady trzeba na powrót zmienić w ludzi po ataku księżycowych ogarów (czyli wilkołaków); a w świecie grzybów konieczne jest pokonanie złej władczyni. Większość rozdziałów znajduje się na należytym poziomie rozrywkowym, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że jeżeli zestawić ich początek z końcem, to status quo tytułowej drużyny i otaczającego ją świata nie zmienia się - równie dobrze mogłoby nie wydarzyć się nic.

Na drugim planie co jakiś czas przewija się znana z wcześniejszych potyczek zła wersja Hanny, daje jasno do zrozumienia, że rezerwuj sobie prawo do ostatecznej batalii, ale zabiera się do niej... za pomocą wodewilowego występu, a później... wydaje się, że kilka stron zaginęło, akcja rozgrywa się poza kadrami i nagle zjawia się króliczek trzymający planszę z napisem: Koniec? Przedziwna konkluzja, sprawiająca wrażenie, jakby ktoś porwał rodzinę Ferriera i pod groźbą odebrania jej życia zmusił go do napisania czegokolwiek.

Na szczęście same Rat Queens pozostają najgłośniej imprezującą ekipą we wszystkich światach fantasy, są zabawne, nieprzewidywalne i nie da się ich nie lubić. Fabuła ostatniego tomu okazuje się zaskakująco kulawa, ale one nadal stanowią wystarczający argument, by po niego sięgnąć. Absolutnie nie powinno się od tego momentu zaczynać, ale właściwie lepiej nie zaczynać również od pierwszego tomu, tylko od miękkiego rebootu w piątym. Pokręcone to wszystko i zagmatwane, ale na swój sposób urokliwe, a w dodatku wygląda na to, że w niedalekiej przyszłości skomplikuje się jeszcze bardziej, bo duet twórców - Kurtis J. Wiebe i Roc Upchurch - mimo związanych z nim kontrowersji, zapowiedział powrót i napisanie właściwego finału...


Rat Queens, tomy 1-6. Pijacka impreza zamiast gry o tron
Rat Queens, tom 7. Fantastyczne stworzenia i ich przyziemne problemy


Rat Queens

Polska, 2023

Non Stop Comics

Scenariusz: Ryan Ferrier

Rysunki: Moritat



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce