Obraz artykułu 5 płyt: Michał "Goran" Miegoń

5 płyt: Michał "Goran" Miegoń

Zaczynamy nowy cykl, w ramach którego... będziemy chodzić na zakupy. Ale nie sami i nie byle gdzie, bo zabierzemy muzyków do gdańskiego Epic Shopu - sklepu z używanymi płytami CD oraz winylami. Naszym pierwszym gościem był Michał "Goran" Miegoń, którego znacie z The Shipyard, Kiev Office, ostatnio także z Made in Poland oraz wielu, wielu innych projektów.

Wybrałem dużo rzeczy związanych z moimi muzycznymi korzeniami, z czasami, kiedy słuchałem głównie formatu MC, czyli kasety magnetofonowej. Niektóre płyty wybrałem na potrzeby archiwistyczne, ponieważ od czasu późnej podstawówki kasety zostały już mocno zjechane i nie nadają się już do użytku.

Michał "Goran" Miegoń trzyma płytę.

The Smashing Pumpkins - "Machina/The Machines of God"

Oryginalnie zakupiłem tę kasetę w sklepie Geant na Wzgórzu Św. Maksymiliana - obecny moloch, centrum Riviera - a w zasadzie rodzice mi ją kupili. Ta muzyka miała na mnie duży wpływ, chociaż już sama pierwsza strona wydawała mi się strasznie długa. Całość trwa chyba z osiemdziesiąt minut. Nie znałem wtedy historii o "burackich" zachowaniach Billy'ego Corgana i jego ciężkim charakterze. Wydawał mi się - szczególnie z tym przerażającym dla jedenasto-dwunastolatka wizerunkiem à la Nosferatu - muzyczną wyrocznią.

 

Po latach wróciłem do kasety i bardzo mnie zaskoczyło to, co już wcześniej słyszałem, ale nie umiałem dokładnie nazwać, czyli shoegaze'owe brzmienie i produkcyjny gąszcz instrumentów, a także mocna, sprawna ręka Flooda jako producenta. Fani The Smashing Pumpkins może nie uznają tej płyty za jedną z lepszych, ale mam do niej wielki sentyment i uważam, że w tych osiemdziesięciu minutach - które w sumie równie dobrze można by skrócić do pięćdziesięciu - znajduje się sporo ciekawych rozwiązań z punktu widzenia produkcyjnego.

 

Słuchałem tej kasety na przemian z "Rhythm and Stealth" Leftfield na pielgrzymce do Watykanu z moją babcią, miałem wtedy dwanaście lat. Pozdrawiam przy okazji babcię Urszulę. Jechałem tam z kolegą, który miał ze sobą kasetę Britney Spears - wydała w tym czasie debiutancki album. Podsuwałem mu jednak czasem do walkmana żyletowe riffy Billy'ego Corgana. Kolega zniknął gdzieś w przestrzeni czasu, ale być może kaseta "Machina/The Machines of God" uratowała jego czy też nasze gusta muzyczne, które w podstawówce mocno się kształtowały.

Michał "Goran" Miegoń trzyma płytę i na nią patrzy.

Moby - "Animal Rights"

Druga kaseta, którą katowałem chwilę później i druga kaseta, jaką dzisiaj wybrałem to Moby i "Animal Rights". Moby miał wówczas kuszący dla ucznia podstawówki teledysk do "Why Does My Heart Feel So Bad?", który był animowany, a mówimy o czasach, kiedy animacja komputerowa raczkowała i bajki Disneya były rysowane prawdziwą kreską. Pobiegłem do jednego ze sklepów z kasetami na targowisku chylońskim i oczekiwałem kojącej, interesującej muzyki, a dostałem atonalny, asłuchalny punk rock, który doceniłem dopiero po latach.

 

Kaseta "Animal Rights" była wielokrotnie katowana na trasach koncertowych Kiev Office, kiedy jeszcze poruszaliśmy się środkiem transportu z odtwarzaczem kasetowym. Z perspektywy czasu nie jest to może dźwiękowo kontrowersyjna płyta, ale na pewno bardzo specyficzna w katalogu Moby'ego. Mimo że wybił się na zupełnie innych brzmieniach, to wybieram jego oblicze punk rockowe. Jest tu też bardzo fajny cover "That's When I Reach for My Revolver" Mission of Burma, do którego powstał teledysk i swojego czasu leciał bardzo często na Vivie Zwei. Od razu dodam, że jestem wychowankiem stacji muzycznej Viva Zwei.

Michał "Goran" Miegoń trzyma płytę i patrzy w obiektyw.

Lambchop - "Damaged"

Jestem wielkim fanem Lambchop, ale w muzycznym gąszczu i ich bogatej dyskografii nie jestem w stanie na bieżąco zgłębiać wszystkiego, co tworzą. Płyty "Damaged" nie znam, ale to dowodzi, że wizyty w sklepach z płytami mają walor edukacyjny.

 

Jeżeli chodzi o muzykę, której słucham na co dzień, to w samochodzie przeważają rzeczy rytmiczno-dynamiczne, ale mam też specjalną półkę, gdzie jest tak zwana "muzyka domowa" czy też "muzyka wieczorna". Bynajmniej nie jest to muzyka do sprzątania czy innych, podobnych czynności, a raczej do siedzenia w fotelu z napojem czy też bez niego i odpływania w rozmaite dźwiękowe strefy.

Michał "Goran" Miegoń trzyma płyta i patrzy na okładkę.

Eels - "Daisies of the Galaxy"
Również sentymentalna podróż w przeszłość. Format CD będzie wkrótce nowym winylem - tak uważam po moich wyborach, które zakorzenione są gdzieś w latach 90. i 00. Płyty "Daisies of the Galaxy" nie słyszałem jednak nigdy w całości, a nęciła mnie na przełomie tysiącleci utworem "Flyswatter" i teledyskiem, który często był pokazywany w alternatywnych telewizjach.

 

Jeżeli chodzi o samą twórczość Eels to cenię ten "ekstrawertyczny introwertyzm" w brzmieniu i w tekstach. Jest mi to bliskie pod względem muzycznym oraz różnych kombinacji instrumentalnych, a także trochę neurotycznej i jednocześnie przystępnej warstwy gitarowej. Jestem ciekaw, czy po dziewiętnastu latach od usłyszenia singla zawartość zrobi na mnie takie wrażenie, jakiego się spodziewam. To będzie bardzo opóźnione sprawdzenie premiery płytowej [śmiech].

Michał "Goran" Miegoń trzyma płytę i patrzy na okładkę.

Cults - "Cults"

Jest jedna rzecz nowsza, zespół Cults... Chociaż nie taka nowa, bo 2011 rok, czyli tym razem sprawdzam premierę po siedmiu latach [śmiech]. Dopiero rok temu przekonałem się do mediów streamingowych, Spotify i innych portali czy aplikacji służących do odsłuchu muzyki. Nazwa Cults pojawiła się w rzeczach zalecanych i myślę, że trafi do kategorii "muzyka do samochodu".

 

Mam słabość do ładnych melodii i pewnego rodzaju "neo vintage'u", który pojawia się w muzyce Cults. Zawsze musi być też płyta, której wybór zostaje dokonany pod wpływem chwili, więc piąta pozycja jest wyborem spontanicznym, który pokonał między innymi bardzo malownicze płyty z półki "Siedem złotych za sztukę", a są tu duże rarytasy... Musze mieć zdjęcie z płytą "Tribute to Nickelback", chociaż na pamiątkę [śmiech].

Michał "Goran" Miegoń i płyta "Tribute to Nickelback".

Epic Shop znajdziecie w Gdańsku, przy ulicy Jagiellońskiej 13. Więcej informacji TUTAJ.



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce