Obraz artykułu 5 płyt: Agonised Too

5 płyt: Agonised Too

Rafał Tomaszczuk i Bartosz Hervy (wraz z Wojciechem Pawłowskim) przed kilkoma laty tworzyli razem pod szyldem Agonised By Love, teraz wydali pierwszy album ("Summer Suffering") w duecie, a inspiracje synthpopem i new romantic rozjaśnili odrobiną disco. O tym, jaka muzyka miały na nich kluczowy wpływ opowiedział pierwszy z nich.

Talk Talk - "It's My Life"
Zespół, który pokazał, czym jest artystyczny rozwój oraz muzyczna metamorfoza. Wszystkie płyty są znakomite, ale wybrałem drugą, jako przykład znakomitego łączenia brzmień synth z żywymi instrumentami. Sam album stoi dokładnie w połowie drogi między jeszcze new-romanticowym "The Party's Over" a "The Colour of Spring". Ogromną rolę odegrał tu Tima Friese-Greene, który dołączył do zespołu jako producent i kierował jego zmianami stylistycznymi aż do ostatniej płyty - "Laughing Stock" z 1991 roku.

 

Paul Webb chwyta za bas, Lee Harris za zestawem perkusyjnym nie dość że znakomicie gra, to jeszcze bardzo charakterystycznie się porusza (Talk Talk to również uczta dla oczu i fenomenalne koncerty), ale przecież najważniejszy jest tu Mark Hollis ze swoją wrażliwością, poetyckimi tekstami, które wyśpiewuje tak bardzo emocjonalnie, do bólu złamanym, smutnym i przeszywającym każda komórkę ciała głosem.

 

Zachwycam się nieprzerwanie osobowością Hollisa, jego podejściem do muzyki, procesu jej tworzenia, skrupulatnością, wręcz ekstrawagancja, bo przecież to on wypowiedział niezwykle mądre zdanie: Zanim zagrasz dwie nuty, naucz się, jak grać jedną. I nie graj jej tak długo, jak nie będziesz miał ku temu dobrego powodu. Takie utwory jak "Such a Shame", "Tomorrow Started" czy "Renee" od wielu lat są blisko mnie, podobnie zresztą jak wszystko, co stworzył Mark Hollis.

Album "Summer Suffering" na kasecie magnetofonowej w wydawnictwie Iskra Cassettes dostępny jest TUTAJ

 

Coil - "The Ape of Naples"

Na temat twórczości Coil i o samych stojących za nim artystach można napisać encyklopedię. Nieskończone złoża kreatywności, pomysłów, eksperymentów, przebogatej palety gatunków muzycznych (industrial, postindustrial, awangarda, neofolk, drone, ambient, noise, acid house...) oraz prawdziwego artyzmu na wielu poziomach. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi, a tych, którzy nie mieli jeszcze okazji obcowania z tym ponadczasowym i prawdziwie kosmicznym poziomem sztuki, zachęcam, namawiam i radzę, by sięgnąć najpierw po przewodnik ich twórczości, drogowskaz, cokolwiek, co pomoże w początkowym odnalezieniu się w świecie jaki stworzyli John Balance i Peter Christopherson wraz ze współtowarzyszami. Wybrałem płytę "The Ape of Naples", która jest jednym z ostatnich wydawnictw Coil, zawierającym bardziej przystępne w odbiorze utwory, by nie powiedzieć "piosenki".

Ultravox - "Vienna"

"Biblia" new romantic, więc trudno, żebym jej nie wybrał [śmiech]. Oczywiście mógłbym wymienić również Soft Cell, Classix Nouveaux, Japan, wczesne Duran Duran i wielu innych, ważnych artystów z tego nurtu, ale wiadomo, że za powstanie gatunku muzycznego dla niepoprawnych romantyków odpowiadał w dużej mierze Midge Ure. Napisał większość materiału na pierwszą płytę Visage i firmował swoją osobą Steve'a Strange'a, a ten z kolei skupiał wokół siebie oraz londyńskiego klubu Blitz, który wraz z gośćmi i rezydentami stał się kolebką new romantic, wiele osób. Większość rzeczy, które Midge Ure stworzył z zespołem i solo to gwarancja wspaniałych melodii, jak na tamte czasy nowatorskiego brzmienia, aranży oraz niepowtarzalnego głosu.

Sopor Aeternus & The Ensemble of Shadows - "Es reiten die Toten so schnell"

Wszystko, co w gotyku najlepsze w jednym. Zarówno muzycznie przebogate instrumentarium (eklektyzm stylistyczny od dark wave, przez rock gotyckim, dark folk, na czerpaniu garściami z muzyki klasycznej kończąc), tekstowo, jak i wizualnie. Mrok, groteska, horror, aura tajemniczości związana z główną bohaterką - absolutnie niezwykłą i oryginalną Anną Varney (polecam zapoznać się z kilkoma publikacjami na jej temat i przeczytać lub posłuchać kilku dostępnych wywiadów), która prowadzi nas przez swój niezwykły świat wypełniony smutkiem, rozpaczą i ekstremalnymi emocjami, ale co ważne również pojawiającym się niekiedy czarnym i wykwintnym poczuciem humoru. Wiele płyt w dorobku, zero występów live i zawsze pozostawione pole do interpretacji oraz analizy poszczególnych tekstów.

Martin Hall - "Random Hold"
Wokalista, kompozytor, multiinstrumentalista, aktor filmowy, pisarz, reżyser teatralnych performance'ów oraz projektów multimedialnych. W Danii osoba znana i szanowana, w naszym kraju niewiele osób o nim słyszało. Kilkanaście lat temu wziąłem sobie za honor, by zostać ambasadorem twórczości Martina Halla i promować jego dzieła na wszelkie sposoby. Musze się pochwalić, że szczytowym moim osiągnięciem było zaproszenie go wraz z zespołem (Martin rzadko występuje live) na pierwszą edycję nieodżałowanego Halfway Festival, do mojego rodzinnego Białegostoku.

 

Muzyczne początki twórczości Halla sięgające początku lat 80., to eksperymentalne, industrialne brzmienia, które z upływem lat skierowały się w stronę zainspirowanego elektroniką popu, gdzie nierzadko gościły klasyczne instrumenty i aranżacje. W roku 1996 ukazała się płyta "Random Hold", która okazała się sukcesem zarówno artystycznym, jak i komercyjnym. Artysta, który nieprzerwanie jest "obok" mnie i chyba najbardziej ze wszystkich innych inspiruje mnie jako wokalistę oraz autora tekstów.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce