Scenarzysta Rodolphe (polskim czytelniczkom i czytelnikom znany z „Trent”, „Centaurus” czy adaptacji „Krzyżaków”) nie jest jednak zdezorientowanym turystą na zagranicznych wojażach i nie przypadkiem na miejsce akcji wybrał akurat to miasto. Poza licznymi publikacjami komiksowymi, ma na koncie także wiele książek na temat historii rock'n'rolla i bluesa oraz wielu jego bohaterów, między innymi Gene'a Vincenta, Blind Lemona Jeffersona czy Buddy'ego Holly'ego. Otoczenie wybrał więc nieprzypadkowe, ale swojsko poczują się tutaj również te osoby, które doskonale znają leżące ponad trzy i pół tysiąca kilometrów dalej miasteczko Twin Peaks.
Podobnych miejsce w amerykańskiej popkulturze jest wiele. Eerie w stanie Indiana, Derry w Maine, Sunnydale w Kalifornii, Wayward Pines w Idaho, Hawkins w Indianie – długo można by wymieniać. Memphis nie jest jednak maleńką mieściną gdzieś na uboczu, a liczącą ponad sześćset tysięcy mieszkańców metropolią. W dodatku niezrodzoną w fantazji, tylko rzeczywiście istniejącą... przynajmniej do pewnego stopnia. Elementem wspólnym jest natomiast wielowymiarowa, odczuwalna na każdym kroku dziwność.
.jpg)
Pierwszy jej wymiar ujawnia się już w otwierającej scenie. Louis zadręcza się myślami o niespodziewanym rozstaniu z wybranką, z którą planował spędzić resztę życia, gdy ta wyrasta tuż przed nim, ale za nic go nie rozpoznaje. Przez jakiś czas podąża za nią aż ta znika za bramą nieznanego mu wcześniej domu. Opis niczego nadzwyczajnego nie zdradza, za to nastrój natychmiast sugeruje, że nie jest to zwykła pomyłka czy przewidzenie, a w grę wchodzą zjawiska nadnaturalne.
Na subtelności nie ma tutaj jednak wiele miejsca – kiedy poznajemy drugiego bohatera, zajmującego się opisywaniem tajemniczych wydarzeń w lokalnej gazecie Roosevelta, natychmiast zasypują nas dowody na to, że sowy nie są tym, czym się wydają. Nieruchomi ludzie przypominający manekiny, budynki nieznanego pochodzenia, odkrycie, że z Memphis trudniej wyjechać niż z Silent Hill albo z planu filmowego w „Truman Show”, zniknięcie słynnego Graceland Elvisa Presleya – nic nie pasuje do znanego porządku świata.
Strona po stronie coraz bardziej oczywiste staje się, że tytułowe miasto ze swoim rzeczywistym odpowiednikiem wspólną ma tylko fasadę, co raz po raz zdaje się aż nazbyt przytłaczające. Sukces „Twin Peaks” polegał nie tylko na eksponowaniu cudów i dziwów, jakich telewizja wcześniej nie znała, ale nawet bardziej na przetasowaniu ich z historią obyczajową z elementami komediowymi. Kiedy wszystko jest anomalią, w końcu zaczyna kształtować nową normę, ale kiedy utrzymuje się właściwy rytm niepozwalający przywyknąć ani do tego, co przyziemne, ani do tego, co wykraczające poza reguły, odbiorcy mogą liczyć na pełną emocji przejażdżkę kolejką górską. Nie żeby ta przygotowana przez Rodolphe nie wzbudzała ekscytacji, jest po prostu jedną z tych najbardziej ekstremalnych i koniecznie trzeba zapiąć pasy przed wyruszeniem.
.jpg)
Drugi wymiar dziwności „Memphis” jest subtelniejszy, czasami niemal niezauważalny. Nie sposób na przykład stwierdzić, w jakim czasie rozgrywają się wydarzenia – z jednej strony wszystko wskazuje na to, że w latach 60., z drugiej z czasem dowiadujemy się, że kalendarz wskazuje na 2012 rok. Podobny zabieg zastosował David Robert Mitchell w filmie „Coś za mną chodzi”, gdzie świat przedstawiony wydawał się znajomy, ale im bardziej się mu przyglądać i lepiej próbować opisać, tym więcej zdradzał celowych nieścisłości. W rezultacie nawet podskórnie czuć, że coś tutaj się nie zgadza, a nastrój niczym nie ustępuje treści we wzmacnianiu poczucia przeniesienia się do osobliwej alternatywnej rzeczywistości.
Napięcie, strach i ciekawość przeplatają się w pełnym energii, a zarazem sprawiającym wrażenie sztucznego, niemałym, a jednak klaustrofobicznym Memphis. Rysownik Bertrand Marchal dołożył wszelkich starań, by każdy kadr tętnił życiem, zapełniony postaciami i przedmiotami – gdzieś można zauważyć wiszący na ścianie plakat z filmu „Plan dziewięć z kosmosu” Eda Wooda, gdzie indziej zespół odgrywa bluesowy klasyk „Got My Mojo Working”, ale podobnie jak tylko na pozór wciąż funkcjonująca fabryka samochodów, tak też te ruchliwe ulice stają się dziwnie puste, gdy Louis i Roosevelt zaczynają się im przyglądać.
Tajemnica rozwija się niespiesznie, z mistrzowską precyzją. Rodolphe stopniowo wciąga w tę historię z coraz większa siłą, a każde zakłócenie lektury ze świata rzeczywistego irytuje do tego stopnia, że chciałoby się zapomnieć o wszystkim, co nas otacza. Warto mieć to na uwadze przed jej rozpoczęciem – kiedy już podniesie się ten tom, trudno odłożyć go na regał przed dotarciem do ostatniej strony.
Memphis
Tytuł oryginalny: Memphis. Integrale
Polska, 2025
Shock Comics
Scenariusz: Rodolphe
Rysunki: Bertrand Marchal
.jpg)