Obraz artykułu Dom Slaughterów, tom 4. Alabaster

Dom Slaughterów, tom 4. Alabaster

89%

James Tynion IV i Werther Dell'Edera w pewnym momencie słusznie zauważyli, że udało się im wykreować w "Coś zabija dzieciaki" na tyle rozległą i domagającą się doprecyzowania mitologię, że szkoda byłoby jej nie rozwijać. Stąd wziął się pomysł na "Dom Slaughterów", którego zespół nieustannie zmienia się - tym razem padło na scenarzystę Sama Johnsa i rysowniczkę Letizię Cadonici.

Johns - wcześniej autor komiksu "The Jokera" z linii wydawniczej Infinite Frontier - nie sięgnął po szczególnie oryginalny pomysł, rozdział po rozdziale bezwiednie pojawiają się kolejne skojarzenia z innymi tytułami komiksowymi i filmowymi. Zdołał za to ze znanych motyw skonstruować na tyle interesującą fabułę, że trudno oderwać się od lektury.

 

Ktoś zostaje wysłany z niebezpieczną misją w obce środowisko, ale zanim znajduje okazję, by pozbawić życia swój cel, zaprzyjaźnia się z nowym towarzystwem, zakochuje i zaczyna podważać sens dotychczas wiedzionego życia - od "Ostatniego samuraja" po "Avatara", ten schemat przerabiano wielokrotnie, stawiano w kontrze miłość i rozkaz. Nie musi to jednak oznaczać, że podążanie utartym tropem nie wzbudza żadnych emocji. Nastrój, tempo i poznawane w retrospekcjach losy głównego bohatera angażują z wielką siłą.

Chłopiec zwany Wabikiem trafia do sierocińca, gdzie ma za zadanie odszukać dziecko przywołujące swoim strachem krwiożercze potwory, a następnie wyeliminować rówieśnika, co komplikuje jednak wzbudzająca silne zauroczenie, najstarsza w grupie Nannette. Przez większość tomu młodzieniec w ogóle się nie odzywa, ale Cadonici świetnie uchwyciła jego odczucia (czy nawet częściej ich brak, mimo sytuacji, które każdemu wydałyby się intensywnie poruszające) w wymownych rysunkach, a za sferę ekspozycyjną odpowiada totem - najskromniejszy, jaki dotąd widzieliśmy, bo nie jest to nawet zabawka, a jedynie prosta wycinanka. Zaklęta w niego, pozbawiona życia siostra Wabika próbuje nim manipulować, podsyca wątpliwości, motywuje do działania, jest niemalże jak ten drugi, niemal obcy głos, który często sami słyszymy. Narracja rozbita na ruch niemej postaci i monolog niezdolnego do przemieszczania się przedmiotu to na tyle osobliwy zabieg, że sam w sobie wzmacnia zainteresowanie, ale jeszcze większym atutem okazuje się nastrój grozy, którego w głównym tytule z tego świata ostatnio nieco brakuje.  

 

Scena, w której zaglądamy w przeszłość, gdzie monstrum o wyglądzie wielkiej, czarnej stonogi atakuje rodzinę Wabika i pozbawia go obydwu rąk, jest zdecydowanie najintensywniejszą w całym tomie. Kiedy dochodzi do ataku, Cadonici natychmiast porzuca regularnie odrysowane granice kadrów, rozdzielone szerokim, białym odstępem, zastępując je ciasno złączonymi, nachodzącymi na siebie, powykrzywianymi, ukazującymi akcję zarówno z szerszej perspektywy, jak i w nadających jej osobistego wymiaru szczegółach. Choreografie pojedynków są przy tym płynne i intrygujące, rzadko można przecież zobaczyć bezręką postać w starciu przebiegającym na równych zasadach. Przyjęcie, że faktycznie byłaby w stanie pokonać potwory, które wcześniej stawiały opór broni białej i palnej za pomocą samych kopniaków może wprawdzie wymagać nieco większego zawieszenia niewiary, ale od strony wizualnej powiewające na wietrze puste rękawy, zaskakujące ułożenie ciała i akrobatyka robią piorunujące wrażenie. Przerzucanie kolejny stron przypomina niemalże oglądanie filmu i to właśnie te momenty wyróżniają "Dom Slaughterów" i "Coś zabija dzieciaki" na tle wielu innych horrorowych komiksów.

Scenarzysta nie zapomniał przy tym o innej istotnej funkcji, jaką mu powierzono - o poszerzaniu granice świata wykreowanego przez Tyniona IV oraz Dell'Ederę i pozwala lepiej go zrozumieć. Na tym etapie osoby zaznajomione z wcześniejszymi tomami już się zorientowały, że Zakon św. Jerzego eliminuje potwory nie tyle z troski o losy ludzkości, co w ramach walki o wpływy, władzę i dominującą pozycję, również wewnątrz własnych struktur - czyli funkcjonuje na zasadach podobnych do każdej zorganizowanej religii. Johns cofnął jednak wydarzenia w odleglejszą przeszłość niż ktokolwiek przed nim, ukazując konflikt pomiędzy frakcjami Zakonu niedługo po odkryciu Nowego Świata, kiedy europejscy zakonnicy przygotowywali się do podróży na drugą stronę Atlantyku. Pełniejszy obraz motywacji i historii zabójców potworów dodatkowo zaciekawia i otwiera drogę to niezliczonych pobocznych historii. Jeżeli będą utrzymywać poziom tego tomu - jednego z najlepszego w serii - można się tylko cieszyć.


Recenzje pozostałych tomów "Coś zabija dzieciaki"
Recenzje pozostałych tomów "Domu Slaughterów"


Dom Slaughterów

Tytuł oryginalny: House Of Slaughter

Polska, 2024

Non Stop Comics

Scenariusz: Sam Johns

Rysunki: Letizia Cadonici



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce