W dwóch wcześniej wydanych tytułach (choć oryginalna chronologia wydawnicza jest odwrotna) Johnson odwoływał się do swoich pozakomiksowych pasji - pro wrestlingu ("Z całej pety!") i metalu ("Murder Falcon"). Tym razem nie wspiera się żadnym dodatkowym hasłem, tylko zanurza w postapokaliptyczny, wywołujący jednoznaczne skojarzenia, a zarazem oryginalny i fascynujący świat.
W centrum wydarzeń znajduje się konflikt dwóch mocno skontrastowanych stron. Z jednej są ci "dobrzy", czyli żyjący ze złomu i innych pozostałości po dawnej cywilizacji Roto. Z wyglądu wycieńczeni, brudni, noszący madmax-owe znamię ludzi nie planujących niczego dalej niż kolejny poranek. Z drugiej są ci "źli" - dysponujący przestarzałą, ale produkowaną masowo technologią Paznina, którym nie brakuje wygód i luksusów. Podział jest dość jednoznaczny, nikt przecież nie kibicuje bogaczom, ale kiedy nigdy niekończący się cykl mszczenia się za zemstę zostaje wprawiony w ruch w iście szekspirowskim stylu, dobro tli się jeszcze tylko w jednostkach, a nie w stronach.
Widowiskowe, brutalne, niekiedy tak gęsto zapełnione jak w "Kowboju z Szaolin" Geofa Darrowa, sceny akcji przykuwają oko - ludzkie ciała są cięte, przebijane, miażdżone, poddawane torturom, a krew i wnętrzności tryskają na prawo i lewo w kadrach tak barwnych, że gdyby nie ich treść, mogłyby uchodzić za piękne. Autor wie, jak wykorzystać przemoc w celach rozrywkowych, ale nie spłyca "Extremity" do poziomu festiwalu okrucieństw. Najwięcej uwagi poświęca rodzinie na odmienne sposoby mierzącej się z rozpaczą i gniewem po bestialskim morderstwie dokonanymi na matce/żonie
Theę poznajemy jako wrażliwą dziewczynę, która najchętniej poświęciłaby się rysowaniu, ale wojna nie szczędzi nikogo - artystyczna dusza nie jest skuteczną obroną, kiedy do drzwi puka wróg. A zwłaszcza wróg świadomy tego, gdzie uderzyć, by zabolało najbardziej, bo nastolatka nie dość, że traci rodzicielkę, to jeszcze zostaje pozbawiona prawej dłoni - niezbędnego narzędzia do realizowania pasji pomagającej w przetrwaniu w tym ponurym świecie. Thea to najbardziej skonfliktowana ze swoimi emocjami postać - raz po raz odzywa się w niej empatia, ale kiedy nadarza się okazja do odwetu, nie cofa się przed niczym. Skrajności reprezentują z kolei żyjący członkowie jej rodziny.
Ojcem kieruje wyłącznie wendetta. Gdy czuje, że jest w zasięgu jego rąk, kontrolę przejmuje nad nim amok i biada każdemu, nawet przyjacielowi, jeżeli spróbuje go zatrzymać. To nie jest wyrafinowana zemsta w stylu Johna Wicka, tylko wyzwolony żywioł pochłaniający wszystko na swojej drodze. Jego syn, Rollo, okazuje się z tego powodu wielkim rozczarowaniem, bo jeżeli nie potrafi nawet uciąć rąk dawnego ciemiężcy, jak mógłby zachować honor w zgodzie z takimi wartościami? Z czasem Rollo znajduje towarzysza w niedoli, tajemniczego robota Shiloha - niegdyś służącego mordowaniu, dzisiaj przytłoczonego wyrzutami sumienia (do złudzenia przypominającego Junkyard Joe z jeszcze innego komiksu wydanego przez Nagle!). Obydwaj chcą odrzucić przemoc, ale w tym świecie nie jest to łatwe, co ostatecznie prowadzi do rozłamu w rodzinie.
W wir wojny zostajemy rzuceni błyskawicznie - bez wstępu i długiej ekspozycji, ale wrogość tego miejsca stopniowo równoważą retrospekcje z lepszymi, spokojniejszymi czasami, kiedy bezpieczeństwo można było zawierzyć troskliwym rodzicom, a całe dnie poświęcać szkicowaniu. To jest największą siłą "Extremity" - do przymusowej walki stają nie odległe postacie o nadludzkich mocach czy nawet specjalistycznym wyszkoleniu, ale osoby, których oczami sami możemy z łatwością patrzeć i wczuć się w to, co przeżywają. Niekiedy jest to dogłębnie poruszające doświadczenie, jak przy sekwencji czterech kadrów rozłożonych na dwa momenty w czasie - w obydwu widzimy najpierw ojca pomagającego córce, a później dumnego z niej, tyle że raz podziwia rysunki, później sprawność w mordowaniu wroga.
Przed nami jeszcze druga połowa tej historii, a także zaplanowana na połowę września premiera pierwszego tomu "Transformersów" Daniela Warrena Johnsona. Po cichu liczę również na to, że doczekamy polskiego wydania pierwszego komiksu tego wyjątkowego autora - zainspirowanego "Cowboy Bebop" i "Firefly", ukazującego epizodyczne przygody bandy kosmicznych wyrzutków "Space Mullet". A jeżeli nie ten tytuł, to pewnie za jakiś czas trafi do nas "The Moon Is Following Us" - fantasy/science-fiction hołd dla własnej rodziny - którego pierwszy zeszyt Image Comics wyda za kilka tygodni. Johnson to zdecydowanie jeden z tych twórców, na których warto mieć oko.
Extremity
Polska, 2024
Nagle! Comics
Scenariusz: Daniel Warren Johnson
Rysunki: Daniel Warren Johnson