Obraz artykułu Dom Slaughterów, tom 3. Powrót rzeźnika

Dom Slaughterów, tom 3. Powrót rzeźnika

75%

Trzeci tom "Domu Slaughterów" - pobocznej serii rozgrywającej się w świecie "Coś zabija dzieciaki" Jamesa Tyniona IV - rozpoczyna się tam, gdzie skończył tom pierwszy, ale tym razem walka zwaśnionych domów łowców potworów przybiera bardziej osobisty, przyziemny wymiar.

Po zarysowaniu struktur i sposobów działania Zakonu św. Jerzego, jego polityki oraz hierarchii, Tate Brombal pozbył się zwierzchników wraz z toczonymi przez nich walkami o wpływy. Poprzednim razem nie zaniedbał wprawdzie warstwy emocjonalnej, sięgając po wysłużony, ale zawsze sprawdzający się motyw tragicznej miłości rodem z "Romea i Julii", ale teraz wszystko kręci się wokół pchających do nieodpowiedzialnych decyzji afektów.

 

Zaczyna się od klasycznej dla slashera sceny sprzed napisów początkowych - pierwsze zabójstwo nie ma kontekstu, jego celem jest gwałtowne pobudzenie zainteresowania czytelników i czytelniczek, ale już chwilę później dochodzi do wolty w znanej konwencji. Straszne historyjki opowiadane przy ognisku nie mogą wzbudzić realnego lęku u dzieciaków, które widziały już prawdziwe potwory i utraciły przez nie rodziny. Czuwający nad nimi Jace Boucher mierzy się zresztą z identyczną traumą, bo nie wszystkie rany mogą zostać zaleczone jedynie przez upływ czasu.

Jeżeli podążać wyłącznie za akcją, można odnieść wrażenie, że "Dom Slaughterów" donikąd nie zmierza. Nowa rodzina Jace'a jest zagrożona przez pomniejsze monstra, a także przez białe maski z zakonu i stojącą na ich czele Jolie, z którą lider kryjących się w lesie wyrzutków ma długą, przypominaną w licznych retrospekcjach historię. Sztylet z okładki okazuje się strzelbą Czechowa, dochodzi do obowiązkowej bójki w mieniącym się kolorami klubie, a w dodatku raz po raz na "scenę" wchodzi wymądrzający się duch dawnego kochanka - nagromadzenie powielonych klisz mogłoby zniechęcić do kontynuowania lektury, gdyby nie to, że pod spodem cały czas gotują się emocje i w końcu dochodzi do całkowitego odwrócenie priorytetów.

 

Potworów właściwie w tym tomie nie ma, pełnią jedynie niezbędne role uwiarygodniające dramat poszczególnych postaci, a starcia pomiędzy ludźmi spod ręki Antoni Fuso nie są ani płynne, ani szczególnie interesująco choreografowane. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo każda kolejna strona wzmacnia wrażenie, że demony przeszłości są znacznie bardziej przerażające od materializujących się potworów z wielkimi kłami i licznymi odnóżami. "Powrót rzeźnika" choć nosi tytuł nakierowujący skojarzenia na horror klasy B, okazuje się opowieścią nie o walce, a o ucieczce i chronieniu kolejnych pokoleń, by same nie musiały spędzić reszty życia, nerwowo oglądając się za siebie.

Taka koncepcja też nie byłaby szczególnie oryginalna i to nie tylko na tle komiksowo-filmowym - o tym traktuje większość rapu z lat 80. Najciekawiej robi się jednak w końcówce, kiedy dawni przyjaciele tak bardzo chcą ratować dzieciaki po swojemu, że zasłona altruizmu zostaje spuszczona, a skrywany pod nią egoizm przybiera fatalne skutki. Obłęd daje przyzwolenie na zabijanie jednych nieletnich, by pomagać innym - jak na wojnie, liczą się tylko "swoi". Brombal nie poddał tego punktu widzenia pogłębionej refleksji, być może jest jedynie interpretacją, a on sam dał się ponieść stronniczości, gdy wytypował głównego bohatera, ale trudno nie odnieść wrażenia, że prawdziwym złem - zgotowanym nie przez potwory, a przez ludzi - jest wypaczenie relacji społecznych. To dorosłe sieroty znające tylko wyzysk i strach, nieudolnie próbujące realizować własne wizje idealnej rodziny, nakręcają spiralę przemocy ukrytą pod przebranym za troskę samolubstwem. Ten tom może i ma głównego bohatera, ale tak naprawdę nikt tutaj bohaterem nie jest - każdy krzywdzi każdego, żeby załatać wyrwę po poniesionej niegdyś przez potwory stracie.

 

Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy o taki efekt Brombalowi chodziło - jeżeli tak, to wykazał się ponadprzeciętną subtelnością - ale zepchnięcie monstrów na odległy plan i skupienie się na konsekwencjach dziecięcej traumy wniosło do tego świata potrzebną głębię i podniosło stopień zagrożenia. Konfrontacja z bestiami nie grozi już tylko śmiercią, ale też życiem w kompletnym zdezorientowaniu emocjonalnym. Po wydaniu już ośmiu osadzonych w tym świecie tomów to zmiana, która skutecznie zwiększa zainteresowanie tym, co jeszcze może się wydarzyć w Domu Slaughterów.


Recenzje wcześniejszych tomów "Domu Slaughterów"
Recenzje tomów "Coś zabija dzieciaki"


Dom Slaughterów

Tytuł oryginalny: House Of Slaughter

Polska, 2024

Non Stop Comics

Scenariusz: Tate Brombal

Rysunki: Antoni Fuso



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce