Tak zarysowana oś konfliktu wymaga przerzucenia znacznej części narracyjnego ciężaru na formę, co dla Lorenzo De Feliciego nie stanowiło problemu, bo właśnie rysunkiem dotąd zajmował się przede wszystkim (współpracował z Robertem Kirkmanem przy "Oblivion Song", a także przy "Void Rivals", jego najnowszym komiksie, osadzonym w Energon Universe, gdzie Transformersy spotykają G.I. Joe).
Wystarczy przerzucić jedną stronę, by utknąć na podziwianiu okładki pierwszego rozdziału i jego czterech początkowych kadrów. Znakomity dobór kolorów i odcieni (chociażby wielu rodzajów zieleni - albo przenikających się nawzajem gradientem, albo zdecydowanie rozdzielonych prostymi liniami), geometryczne figury stosowane w cieniowaniu, dwa kadry z obramowaniem, jeden w całości wypełniony rysunkiem, drugi niemal w całości biały, zlewający się z odstępami - to sam początek, a już dzieje się tak wiele... Choć pod względem akcji nie dzieje się nic - po prostu dwa ptaki mijają się w powietrzu.
Scena z jednym ptakiem polującym na drugiego pozornie nie ma żadnego znaczenia, ale kiedy mniejszy pada martwy na ulicę szarego, zatłoczonego miasta i nagle cały ten kolorystyczny przepych ginie, od razu z pełną mocą można odczuć beznadzieję panującą w tym miejscu, słusznie zwanym Bladym Miastem. Dalej kapłan Makavi przeprowadza rytuał służący De Feliciemu za narzędzie ekspozycyjne - dowiadujemy się, że mieszkają w tym miejscu ostatni z ludzi, a po Wielkiej Zdradzie człowiek stał się zwierzyną. Wrogiem są z kolei Król Kolorów i jego gigantyczne, łapczywie rzucające się na wszystko, co barwne jaszczury, z winy których świat znajdujący się poza murami został ludzkości odebrany. To dlatego kolor zaczął być utożsamiany ze śmiercią, a na powszechne pozdrowienie wyrosły słowa: Niech kolory nie nawiedzają twych snów.
Podobieństwa fabularne do "Ataku tytanów" narzucają się same, a wraz z nimi powtarzają się niektóre wątki, na przykład potrzeby wykreowania obiektu nienawiści, by nadać sens własnej niedoli; propagandy i manipulacji rządzących; uprzedzeń związanych z cechami fizycznymi i usprawiedliwianej nimi przemocy fizycznej czy tworzenia mitów pozwalających na dystrybuowanie strachu w dawkach umożliwiających stały nadzór nad społeczeństwem. Różnica jest jednak taka, że Hajime Isayama zanurzył się głęboko w sferze politycznej i rozpisał ją na trzydzieści cztery tomy, a De Felici mieści się na niespełna dwustu stronach i zamiast konfliktu, w centrum stawia jednostkową perspektywę. Nie rozplanowuje wielowątkowych intryg i starć licznych frakcji, zaprasza czytelników i czytelniczki do towarzyszenia tytułowej bohaterce postrzeganej przez mieszkańców Bladego Miasta jako zło wcielone, choć prawda nie może być odleglejsza.
Strategie i knowania nie są w "Kromie" istotne, nawet najbardziej widowiskowe wydarzenia motywuje przede wszystkim empatia w różnych postaciach lub jej niedobór. Dostrzeganie w drugiej osobie człowieka albo całkowite dehumanizowanie go dla własnego komfortu. Większość postaci obawia się świata poza znanym im niewielkim wycinkiem, nawet jeżeli niezbyt przytulnym (doskonale oddaje ten stan uwaga jednej z nich, gdy wychodzi na zewnątrz: Jakie to niebo jest straszne. Że sięga do samej ziemi i nie ma żadnych murów, żeby je zatrzymać), ale w tak skonstruowanych realiach zawsze znajdzie się ktoś, komu nie wystarczy przyjmowanie na wiarę, że przekazywana z pokolenia na pokolenie "prawda" jest jedyną słuszną (w popkulturze funkcjonuje mnóstwo podobnych dzieł, od "451 stopni Fahrenheita" Raya Bradbury'ego po "Ucieczkę Logana"). De Felici pozwala sobie jednak na liczne wolty w utartym schemacie - oczywistego protagonistę wymienia na mniej przewidywalnego w jednym z kluczowych momentów, antagonistom nadaje przyjazne cechy, a w dodatku zazwyczaj symbolizującą dobro bogatą paletę kolorów zamienia znaczeniami z szarzyzną i mrokiem.
Nie ma w fantastycznej metaforze fatalnych skutków propagandy - obejmujących zarówno ofiary śmiertelne, jak i ofiary w postaci poddanych praniu mózgu fanatyków - niczego nowego, ale co mogą poczynić artyści komentujący rzeczywistość, skoro temat za nic nie chce stracić na aktualności? Lorenzo De Felici znalazł jednak sposób, żeby pokazać go po swojemu, rezygnując z swobodnego cytowania Edwarda Bernaysa i George'a Orwella na rzecz bardziej uniwersalnego przekazu obrazkowego. To niełatwa sztuka powiedzieć mniej i równie dosadnie, kiedy można powiedzieć tak wiele.
Kroma
Polska, 2024
Nagle! Comics
Scenariusz: Lorenzo De Felici
Rysunki: Lorenzo De Felici