Obraz artykułu Starszy pan i kot, tomy 4-6. Kocia muzyka

Starszy pan i kot, tomy 4-6. Kocia muzyka

75%

Nie trzeba długo szukać w internecie, by natrafić na szereg artykułów, wyznań i wspomnień, zgodnie z którymi obecność kota ma kojący wpływ w trakcie procesu godzenia się z owdowieniem. Pupil ratuje przed samotnością wtedy, gdy wciąż brakuje gotowości na rozmowy z ludźmi i takie jest fundamentalne założenie mangi Umiego Sakuraia.

Z początku wydawało się, że nie będzie w "Starszym panu i kocie" miejsca na złożone historie, a cała konwencja ograniczy się do kilkustronicowych epizodów ukazujących tytułowych bohaterów w zwyczajnych, codziennych sytuacjach - od karmienia przez sprzątanie kuwety po zabawy, na przykład w ustawianie uszu czworonoga tak, by przypominał królika. To wszystko wciąż co kilka stron powraca, ale w kolejnych tomach zarysował się szereg rozleglejszych wątków, które będą wzbudzać coraz większe zniecierpliwienie w oczekiwaniu na ciąg dalszy.

 

Jeden z nich to pojednanie Kanade Hibino z nieświadomym istniejącej między nimi niechęci Fuyukim Kandą. Zazdrość pierwszego o talenty muzyczne drugiego doprowadziła do jednostronnej rywalizacji, ale współdzielona miłość do kotów niespodziewanie łagodzi gniew. Kanda jako wprawiony kociarz-weteran uczy Hibino obsługi zwierzęcia, zostają kumplami od kotów, co z czasem rozciąga się na sferę muzyczną. W ramach przełamania niechęci do koncertów po śmierci żony, niegdyś słynny pianista daje się namówić na wyjście do rockowego klubu i "przyłapuje" występującego w nim Hibino w roli gitarzysty. Jakiś czas później nietypowa sytuacja zmusza ich do wspólnej gry repertuaru utrzymanego w duchu fusion, a zarejestrowane podczas występu i opublikowane w mediach społecznościowych filmiki ściągają na grupę zainteresowanie, zmuszają do wzięcia pod uwagę regularnej działalności. 

Sakurai stosuje przy tym skuteczny zabieg wzmacniający zaintrygowanie - często najpierw rozrysowuje jakąś sytuację, a dopiero później dopowiada, dlaczego jest istotna. Nie od razu wiemy, że Kanda stroni od koncertów ze względu na ataki paniki, nie wiemy, że pochodzi z typowej rodziny z wyższych sfer, gdzie słuchanie rocka uchodziło za niestosowne. Zawsze pociągała go ta muzyka, ale dopiero teraz po raz pierwszy odczuł ją na własnej skórze, a jazgot, intensywność i napierający na siebie tłum, kompletnie inna aura koncertowa w porównaniu z muzyką poważną, pozwoliły wygrać z paraliżującym strachem.

Tożsamość Hibino również została wzmocniony krótką, ale łamiącą serce historyjką z przeszłości. Opowiada o Ciapku, którego stracił jako dziecko - był słodkim, zabawny psem, ale według matki głuptaskiem, więc został wymieniony na innego. Tego rodzaju zastrzyki emocji pomiędzy króciutkimi epizodami o codziennym życiu z kotem sprawiają, że do "Starszego pana i kota" cały czas chce się wracać, a w dodatku stoi za tym prosta i celna refleksyjna - zwierzę nie jest meblem albo innym przedmiotem, którym można się pochwalić przed znajomymi, to członek rodziny.

Jeden z najbardziej dramatycznych wątków rozgrywa się z kolei przez większość piątego tomu, kiedy Fukumaru - drugi tytułowy bohater - wybiega z domu za innym kotem i gubi drogę powrotną. "Papcio" nie może od razu ruszyć na ratunek, bo zajmuje się Marin, kotem Hibino, ale z samego rana, z załzawionymi oczami, rozpoczyna poszukiwania. Przestraszony kot wdaje się w międzyczasie bójkę, ale wychodzi z niej obronną ręką, jego perypetie skręcają w kierunku familijnej kreskówki, a finał zaskakuje nieadekwatnym, ale uderzającym ciepłem patosem, gdy rozczochrany Kanda i opadający z sił Fukumaru padają sobie w ramiona na dwóch stronach spreadu, które wydawnictwo musiało nasączyć cebulą, bo łza bezwiednie kręci się w oku.

W początkowych trzech tomach dominowały krótkie historyjki, a niemal cały świat przedstawiony ograniczał się do Kandy i Fukumaru. Z tomu na tom rozrósł się jednak, a pod koniec szóstego wykracza znacznie dalej niż wydawało się to możliwe w tak kameralnej opowieści. Dowiadujemy się o czworgu wielkich pianistach dominujących we współczesnej muzyce fortepianowej, a także o Geoffroyu Lambercie, synu jednego z nich, który nie znosi zwierząt (w tak skonstruowanej mandze nie ma wątpliwości co do tego, że musi zostać czarnym charakterem). Chociaż w rezultacie wprowadzenia tych wszystkich nowych perspektyw zmniejsza się liczba stron poświęconych kotom, fabuła wiele na tym zyskała. To wciąż przede wszystkim komiks o wychodzeniu z żałoby i odnajdywaniu oparciu w pupilu, ale skutecznie zabezpieczył się przed pułapką wtórności i powtarzalności.


Recenzje pozostałych tomów "Starszego pana i kota"


Starszy pan i kot

Tytuł oryginalny: Ojisama to Neko

Polska, 2022

Waneko

Scenariusz: Umi Sakurai

Rysunki: Umi Sakurai



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce