Domknięcie trylogii jest wyraźnie krótsze - poprzednie tomy miały po sto czterdzieści cztery strony, ten liczy zaledwie czterdzieści osiem - ale nie jest ani ponaglone, ani spłycone. Raule tym razem usytuował tytułowego bohatera na pozycji człowieka po przejściach, zmęczonego ryzykowaniem, narażaniem na śmierć siebie i bliskich, przebywaniem w złym towarzystwie. Nie trudno jednak przewidzieć, że właśnie kiedy wszystko zaczyna się układać, kiedy nagrywa wymarzony debiutancki album i zamiast na zlecenie, umawia się na randkę, wszystko musi się posypać.
Hiszpański scenarzysta wrócił do barcelońskiej dzielnicy El Raval. Sądząc po sposobie, w jaki ją opisał, osadzonej w okresie przejściowym pomiędzy mroczną przeszłością, kiedy prostytucja i przestępczość utrzymywały się na wysokim poziomie, a współczesnym obliczem tego miejsca, które po gentryfikacji stało się atrakcyjnym ośrodkiem dla artystów i turystów. Nie poświęcił uchwyceniu jej nastroju aż tyle miejsca, co w pierwszym tomie, ale wystarczająco, by jej zakątki i panorama przywołały specyficzny nastrój tętniącego życiem, upalnego miasta. Przez chwilę wiele wskazuje na to, że właśnie tutaj w końcu pistolet na stałe będzie mógł zostać zastąpiony trąbką, ale jedna śmierć wszystko zmienia.
Jazz i jego najbliżsi przyjaciele z dzieciństwa - Teo oraz Judas - zbyt wiele zawdzięczają wujowi Raimundowi, by na dokonane na nim morderstwo odpowiedzieć jedynie żałobą, ale to nie jest historia o zemście, tylko o wyborze i postawieniu na szali z jednej strony własnych pragnień, z drugiej zobowiązań wobec osób, dzięki którym ich osiągnięcie w ogóle znalazło się w zasięgu ręki. Raule długo odracza zintensyfikowanie akcji, w zamian bardziej niż kiedykolwiek dotąd pozwala czytelniczkom i czytelnikom poznać Jazza Maynarda. Kreśli historię jego dorastania; cofa się do odległej przeszłości, podsuwając kolejne skojarzenia z ewidentnie inspirującym go "Cowboy Bebop", gdy przedstawia Buffalo Billa jako pradziada swojego bohatera; ale najciekawsze są chwile spędzone z ojcem - również muzykiem.
Jazz - muzyka, nie postać - tym razem zajmuje znacznie istotniejsze miejsce. Niemal na samym początku pojawia się Chet Baker (opisany jako najbardziej melancholijna i uwodzicielska trąbka jazzu), później jest również Paco de Lucíą grający w salonie młodego Maynarda, pada nawet świetna własna definicja jazzu jako połączenia technicznych umiejętności i szczerej pasji: Nauczył mnie złożoności stojącej za każdą nutą, estetyki, sztuki panowania nad harmonicznym chaosem i omijania udeptanych ścieżek, improwizacji. Lecz również, że to wszystko jest bezużyteczne, jeśli muzyka nie jest w stanie przekazać uczuć, wolności, tajemnicy, wrażliwości... i piękna tego, co nieprzewidywalne. Trudno wprawdzie zawiesić niewiarę, gdy dziennikarka lokalnego dziennika zabiega o wywiad z jazzowym muzykiem, a jego debiutancki album postrzegany jest jako szansa na wielka karierę - o ile Maynard nie ma w planach zaproszenia do współpracy Laufey, na status gwiazdy nie powinien liczyć - ale chociaż muzyka od początku stanowiła istotny element tej serii, dopiero teraz została potraktowana jak coś więcej niż tylko tło. Nie jest to zresztą łatwe w medium, które nie może wydawać innych dźwięków, jak tylko szum przerzucanych kartek.
Raule uderza wręcz w sentymentalny ton, zanim zmusza trębacza z mroczną przeszłością do podjęcia decyzji. Po drodze nie rozprasza go koniecznością podejmowania drastycznych działań, tym razem całą akcję przekierowuje na jedną, wieńczącą wątek scenę, co dodatkowo uwydatnia jej znaczenie. Ciężar narracyjny przejmuje wówczas rysownik Roger Ibanez Ugena, a ciasne, liczne kadry nie tylko narzucają wrażenie gwałtowności konfrontacji, dodatkowo oddają także charakter niewielkiego mieszkania i wąskich uliczek El Raval, gdzie dochodzi do finałowych wydarzeń. To kluczowe zostało dodatkowo wyróżnione białym tłem, umieszczone na znacznie większym rysunku otoczonym kilkoma mniejszymi, obrazującymi ten sam moment z różnych perspektyw. Zawieszenie upływu czasu dobitnie podkreśla, że ta pojedyncza strona strona to dla Jazza przekroczenie Rubikonu - od decyzji, którą podjął nie będzie już ucieczki.
W trzecim tomie "Jazz Maynard" akcenty zostały inaczej rozmieszczone, co nadało scenariuszowi nieco bardziej osobistego, refleksyjnego wymiaru, a w dodatku pozwoliło uciec od częstych skojarzeń z "Cowboy Bebop", które w pierwszej odsłonie intrygowały, ale w drugiej wydawały się zbyt odtwórcze. Raule napisał idealnie bluesowe zakończenie - pomieszanie rozpaczy i nadziei, smutku i radości - a przy tym na tyle otwarte, że jeżeli kiedyś zapragnie, bez trudu będzie mógł dopisać ciąg dalszy.
Jazz Maynard
Polska, 2024
Non Stop Comics
Scenariusz: Raule
Rysunki: Roger