Jarosław Kowal: Jak bardzo nagrywanie "Beyond Orbits" różniło się od nagrywania "Imaginary Visions" z 2021 roku - albumu, nad którym pracowałaś w trakcie pandemii?
Miho Hazama: "Imaginary Visions" powstawał we współpracy z The Danish Radio Big Band - już samo to było bardzo innym doświadczeniem, ale faktycznie komponowałam muzykę na ten album w trakcie pandemii. Tytuł wziął się od wyimaginowanych obrazów Danii, współpracy z tym big bandem, z uczucia, jakie towarzyszy wspólnej grze. Sposób, w jaki nagrywaliśmy nie był zwyczajny - musieliśmy rozdzielić się na dwa pomieszczenia, a późniejszy miks odbywał się w Nowym Jorku, podczas gdy ja byłam w Japonii. Działałam w trochę odmienny sposób niż ten, do jakiego przywykłam, ale przy "Beyond Orbits" wszystko wróciło do dawnej normy, a większość materiału powstała już po pandemii. Jedynie "Exoplanet Suite" - skomponowany na zlecenie Monterey Jazz Festival w 2020 roku - w jakimś stopniu powstał pod wpływem tamtego ponurego okresu. Do premiery miało dojść wcześniej, ale ze względu na covid konieczne było przełożenie tamtej edycji festiwalu, więc do pierwszego wykonania doszło dopiero rok później. Pracowałam nad tym utworem zamknięta w swoim pokoju, zmęczona myśleniem o społeczeństwie czy o sztuce. Chciałam przenieść się w zupełnie inne miejsce w kosmosie i zaczęłam czytać o egzoplanetach, które mają bardzo specyficzne cechy szczególne - właśnie one były źródłem inspiracji dla "Exoplanet Suite".
Pracujesz z big bandami od wielu lat, ale w ostatnim czasie muzyka bigbandowa cieszy się wyraźnie większym zainteresowaniem. Czy po spadku popularności w końcówce XX wieku, może na powrót stać się popularna?
Nie wiem, czy faktycznie mogłoby się tak stać. Jazz wchłania wiele aspektów przeróżnych kultur świata, historii różnych miejsc, elementów charakterystycznych dla danych społeczności i dzięki temu nieustannie rozwija się. Granie w dużym zespole jazzowym jest tylko jedną z wielu gałęzi tego potężnego, ogromnego drzewa, które cały czas rośnie w każdym możliwym kierunku. To fascynujący proces, najważniejsze jest dla mnie pozostawanie - jako M_Unit - częścią tego organizmu i wchodzenie w interakcje z różnymi kulturami czy gatunkami, co w przyszłości może przybierać nowe formy.
Gałąź, z jaką twoja muzyka jest kojarzona często bywa określana mianem "trzeciego nurtu" - czegoś pomiędzy muzyka poważną a jazzem, ale czy faktycznie szukasz dla nich wspólnego języka, czy postrzegasz muzykę jako jedną całość?
Raczej podpisałabym się pod tym drugim. Jedyny sposób, w jaki opisuję swoją muzykę to po prostu "moja muzyka", ale każdy może mieć własną opinię na jej temat. Nie czuję się przynależna do żadnego gatunku, po prostu wyrażam poprzez muzykę to, co wydaje mi się interesujące albo fajne i stosuję w tym celu takie środki, jakie uznam za najciekawsze. Zajmuję bardzo proste stanowisko w mojej kompozytorskiej działalności.
Jesteś znana przede wszystkim z działalności kompozytorskiej i dyrygowania, czyli bardziej "klasycznego" podejścia do muzyki, ale bardzo ważnym elementem jazzu pozostaje improwizacja - praktykujesz ją nawet jeżeli nie na nagraniach czy koncertach, to dla własnej przyjemności?
Na fortepianie gram tylko wtedy, gdy komponuję, ale moja wyobraźnia czy też moje natchnienie są w dużym stopniu powiązane z tym, jak mój mózg odbiera dźwięki. Muszę dobrze poznać muzyków, z którymi współpracuję jeszcze zanim zabiorę się za komponowanie, a później to, co ułoży mi się w głowie czasami wypróbowuję za pomocą fortepianu. On samo nie istnieje jednak dla mnie w formie przedmiotu służącego ćwiczeniom czy występom, jest jednym z narzędzi pomagających w wydobywaniu pomysłów z umysłu. Rozeznanie w umiejętnościach muzyków, z którymi współpracuję podsuwa mnóstwo inspiracji, pozwala swobodnie układać pomysły w myślach, ale nie powiedziałabym, że tworzę za pomocą instrumentu - służy mi wyłącznie do dopracowywania wcześniej zarysowanych konceptów.
Pochodzenie i otoczenie, w jakim dorastałaś również mogą stanowić inspirację?
Nie zastanawiam się nad tym. Urodziłam się w Japonii i spędziłam tam dwadzieścia pięć lat życia, więc najprawdopodobniej pochodzenie w jakimś stopniu znajduje odzwierciedlenie w mojej muzyce, ale dochodzi do tego w sposób naturalny, podświadomy. Nigdy nie obieram za cel podkreślania, że pochodzę z Japonii, to prawdopodobnie wychodzi ze mnie samo z siebie i - co najważniejsze - nie przeszkadza moim głównym celom.
A czy japoński jazz ma odmienne brzmienie od jazzu z innych stron świata? Chociażby Toshiko Akiyoshi, Yōsuke Yamashita, Jun Fukamachi albo Kaoru Abe wypracowali wyjątkowy, niepodobny do nikogo na Zachodzie sposób gry.
Na pewno tak, ale nie wzięło się to u nich z refleksji nad tym, że są artystami pochodzącymi z Japonii. Każde z nich grało tak, jak wynikało to z wewnętrznej potrzeby, dzięki czemu ich muzyka ma bardzo autentyczne brzmienie i uderza szczerością. Gdyby ktoś wychodził z założenia, że musi być bardzo dobrym japońskim muzykiem, a nie po prostu jak najlepiej wyrażać siebie, pewnie nie osiągnąłby takiego poziomu swobody. Mam bardzo podobne podejście do grania - nie próbuję usilnie pokazać mojego pochodzenia, samo przeze mnie przemawia.
Tworzenie muzyki z myślą o pochodzeniu może chyba dotyczyć jedynie tej folkowej, ale mam wrażenie, że u wielu japońskich artystów i artystek pojawia się znany z tradycyjnej twórczości tej części świata element "ma", czyli aktywna cisza. Na twoim najnowszym albumie można na niego natrafić na przykład w utworze "Portrait of Guess", ale czy umieściłaś go tam celowo, czy kierowałaś się instynktem?
Z ciszy można korzystać jak z instrumentu, ale w mojej muzyce nie dochodzi do tego intencjonalnie. Tak naprawdę w ogóle na to nie zwróciłam uwagi w "Portrait of Guess", dopóki nie powiedziałeś, jak odebrałeś ten utwór. To ciekawe... Historia Japonii jest mi bardzo bliska, często o niej czytałam, w tym także o historii naszej kultury dotyczącej między innymi teatrów kabuki, nō i nōgaku - poświęciłam wiele czasu zgłębianiu wiedzy na ich temat. To wszystko na pewno przenika do puli moich podświadomych inspiracji czy też mojej wrażliwości artystycznej, a później znajduje ujście w kompozycjach.
Podobnie jest ze współczesną kulturą Japonii? Jesteś wymieniona jako aranżerka lub kompozytorka przy takich serialach i filmach anime jak "Evangelion", "Berserk" albo "Belle", ale czy ta dziedzina sztuki miała na ciebie wpływ?
Nie oglądałam japońskich seriali czy filmów animowanych, kiedy dorastałam, więc w żadnym stopniu nie leżą w zakresie moich inspiracji. Nie byłam nigdy nimi zainteresowana.
Koncept "ma" jest szczególnie interesujący z perspektywy dyrygentki, ponieważ stoisz przed zespołem czy orkiestrą, kierujesz nimi, twoje nazwisko jest na plakacie, ale tak naprawdę jesteś jedyną osobą na scenie, która nie wydaje żadnych dźwięków.
Sposób, w jaki funkcjonuje dyrygent jest zupełnie inny od sposobu, w jaki funkcjonuje muzyk. Kiedy dochodzi do koncertu, moje zadanie tak naprawdę jest już zakończone, bo najważniejsze w działalności dyrygenta są próby - to podczas tych spotkań z muzykami pracuje się najciężej. Wszystko, co zostanie wypracowane podczas prób później jest odtwarzane, niewiele więcej w trakcie występu można dodać. Z mojego punktu widzenia koncert jest rezultatem tworzenia muzyki, czyli komponowania, a także późniejszej pracy z zespołem na próbach. W jego trakcie nic już nie powstaje.
Trzeba nauczyć się odpowiedniej mimiki i sposobu poruszania się, które będą dla zespołu łatwe do odczytania czy to z czasem przychodzi samo i pozostaje w sferze intuicji?
Ćwiczenie dobrych, jasno wyrażających intencje ruchów na pewno jest pomocne, dzięki temu muzycy odczuwają większy komfort w trakcie gry. Jedną z najważniejszych umiejętności, jakie dyrygent może zdobyć jest jednak panowanie nad próbami i prowadzeniem ich. Trzeba wiedzieć, jak sprawić, żeby każda z grających osób czuła się swobodnie, a zarazem popychać je naprzód, żeby wszystkie razem grały coraz lepiej. Czasami sięgam po nagrania, gdzie widać, jak dyryguję, przyglądam się moim ruchom i poprawiam to, co postrzegam jako warte dopracowania, ćwicząc przed lustrem. Z jednej strony ważny jest sam ruch ciała, z drugiej równie istotna pozostaje mentalna kontrola nad tym, co się robi. Na przestrzeni lat moje dyrygowanie zmieniło się, jak przy każdej długo wykonywanej czynności, gdy zbiera się nowe doświadczenia. Na pewno dzisiaj niektóre z dawnych koncertów poprowadziłabym inaczej [śmiech].
Dla dyrygentki specyficzne jest również to, że chociaż w sytuacji koncertowej pozostaje stroną aktywną, zajmuje pozycję podobną do publiczności - z twarzą zwróconą ku zespołowi, plecami do kolejnych rzędów na widowni. Dla wielu występujących osób ważne jest jednak odczuwanie energii słuchaczy i słuchaczek - jesteś w stanie wychwytywać ją w tracie występu?
Energia publiczności jest dla mnie bardzo ważna i potrafię ją wyczuć nawet wtedy, gdy nie może między nami zaistnieć kontakt wzrokowy. Czuję ją tuż za plecami, a to w zupełności wystarcza.
W ostatnich latach zainteresowanie dyrygowaniem wzrosło, co jest pewnie pokłosiem sukcesów filmów "Maestro" i "Tár" - czy to korzystny trend? Nie ma przecież aż tak wielu miejsc, gdzie można dyrygować, więc może to prowadzić do rywalizacji i większej konkurencyjności.
Jak na razie nie zauważyłam tej zmiany, może dlatego, że moim głównym zajęciem jest komponowanie. Dyrygowanie zawsze jest kolejnym krokiem po wcześniejszym napisaniu lub zaaranżowaniu nowych utworów, bo wykonuję wyłącznie te własnego autorstwa. Nie znam dobrze zasad i trendów w dyrygenckim światku, ale z tego, co zauważyłam wynika, że osoby podejmujące się tej działalności są coraz bardziej zróżnicowane i otwarte na muzykę wykraczającą poza gatunkowe granice. To się zresztą tyczy całej współczesnej muzyki w każdym jej zakresie i bardzo mnie to wyzwolenie z okowów cieszy.
Pozostaniesz przy dyrygowaniu własnymi utworami czy rozważasz pracę w filharmonii albo w operze, sięganie po klasyczne dzieła od Mahlera po Mozarta?
Na pewno nie na obecnym etapie. Teraz skupiam się na własnych, raczej jazzowych utworach.
To czy w takim razie dopuszczasz możliwość realizowania swoich pomysłów jako instrumentalistka w jazzowym zespole?
Również nie [śmiech]. Komponowanie jest tym, co naprawdę najbardziej mnie interesuje. Kompozytorka, aranżerka, dyrygentka i liderka M_Unit - tym czterem zadaniom chcę poświęcać całą swoją energię i wolałabym tego nie zmieniać, o ile nie pojawi się na horyzoncie jakaś naprawdę wyjątkowa okazja.
fot. Dave Stapleton