Obraz artykułu Falconspeare. Nieustraszeni pogromcy wampirów 3

Falconspeare. Nieustraszeni pogromcy wampirów 3

82%

Na trzecie spotkanie z profesorem Meinhardtem i panem Knoksem - nieustraszonymi pogromcami wampirów podobnymi do tych z filmu Romana Polańskiego - tym razem zaprosił wyłącznie Warwick Johnson-Cadwell. Dotychczasowy scenarzysta, Mike Mignola, zrobił sobie przerwę (jedynie okładka jest jego autorstwa), co nie wyszło jednak tej skromnej serii na złe.

Mignola - jako autor "Hellboya" czy wyjątkowo upiornego wcielenia Batmana w "Sanctum", a także rysownik "Draculi" według Roya Thomasa - na horrorze zjadł zęby, ale w tym nienazwanym mini-uniwersum (w skład którego wchodzą również "Pan Higgins wraca do domu" i "Nasze potyczki ze złem") postawił przede wszystkim na humor oraz zabawę ze schematami zapożyczonymi z klasycznych wampirycznych filmów studiów Universal i Hammer. Jego skromne, epizodyczne historyjki właśnie w tym zakresie sprawiały największa frajdę - w odnajdywaniu podobieństw i skojarzeń, ale Johnson-Cadwell miał nieco inny pomysł.

 

Nie zwrócił się w drastycznie odmiennym kierunku, wciąż sięga po klasykę gotyckiego filmu grozy, ale "Falconspeare" sprawia wrażenie komiksu napisanego na bazie pomysłu fabularnego, a nie specyficznej konwencji, pod którą szuka się odpowiednich wątków. Najpierw cofamy się o półtora dekady, do finału jednej z dawnych przygód łowców, dla podkreślenia łączącej ich przyjacielskiej, przypieczętowanej wspólnymi zmaganiami więzi, co będzie miało kluczowe znaczenie w końcówce tomu, przy podejmowaniu trudne decyzji, a jednocześnie służy wprowadzeniu nowej, kluczowej postaci - Jamesa Falconspeare'a, jednego z "braci" w bojach z krwiopijcami, który na wiele lat zniknął, a we współczesności niespodziewanie wezwał dawnych kompanów na spotkanie.

Największym wrogiem Johnsona-Cadwella jest objętość, bo kiedy poszukiwania Falconspeare'a zaczynają wciągać, kiedy pojawia się wyczekiwanie przygód, jakim dawna "paczka" będzie musiała stawić czoła, by ponownie zasiąść razem przy stole, po przerzuceniu kolejnej kartki okazuje się, że to już - dawni towarzysze błyskawicznie ponownie się jednoczą. Nie jest to może rozczarowujące - Falconspeare opowiada pasjonującą historię starcia z pewnym baronem pozującym na wampira i związanym z tą konfrontacją dylematem moralnym, bo zabicie całkowicie odczłowieczonego stwora nocy wydaje się z miejsca usprawiedliwione w odróżnieniu od zabicia nawet wyjątkowo okrutnej istoty ludzkiej - niemniej chciałoby się rozgościć w tym nastroju, świecie, pomiędzy tymi postaciami na odrobinę dłużej.

 

Ważnym sprzymierzeńcem Johnsona-Cadwella jest z kolei pełna kontrola nad tekstem. Sporo za jego pomocą zarysowuje, ale nie jest jemu podporządkowany, dzięki czemu zyskał większa władzę nad tempem - zaczyna od w pełni rozpędzonej akcji, później gwałtownie wyhamowuje po przeniesieniu wydarzeń do współczesności i od początku stopniuje napięcie, przerywając od czasu czasu jednostajność wybuchowymi retrospekcjami. Wiele stanów emocjonalnych swoich postaci potrafi w dodatku zobrazować samą mimiką. Na przykład dymki w początkowej, zajmującej siedem stron sekwencji niemal w całości wypełnione są jedynie pokrzykiwaniem, wypowiadaniem imion i poleceniami, jakimi drużyna komunikuje kolejne działania w starciu z przeciwnikiem - dopełniają warstwę graficzną, a nie odwrotnie. Przy nierealistycznych, cartoonowych rysunkach nie jest to sztuka łatwa, wiele zależy od odpowiedniego umiejscowienia dosłownie dwóch-trzech linii, które będą w stanie na przykład unieść czoło w zdziwieniu albo zmarszczyć je w gniewie.  

Na pierwszy rzut oka jest w tych pracach sporo niechlujności, dysproporcji i pośpiechu, ale jeżeli przyjrzeć się szczegółom - miastom, których architektura nie przypomina opakowań po zapałkach jak w wielu komiksach superbohaterskich, pomieszczeniom wyplenionym przedmiotami, nawet kamiennym blokom, z jakich zbudowano ściany zamku - szybko stanie się jasne, że to, co wygląda na nabazgrane na szybko, faktycznie jest precyzyjnie dopracowaną estetykę i rezultatem wielu godzin spędzonych nad szkicami.

 

Nazwisko Mignola bez dwóch zdań przyciąga publiczność, bez niego profesor Meinhardt i pan Knox być może w ogóle nie dostaliby szansy, by podzielić się swoimi bataliami z wampirami, ale Warwick Johnson-Cadwell dowiódł, że nie tylko świetnie radzi sobie również w pojedynkę, a wręcz potrafi zdziałać jeszcze więcej - przerzucić ciężar narracyjny w większym stopniu na rysunek i skorzystać z gatunkowych klisz nie tylko w celach rozrywkowych, również dla obrócenia ich niemalże w przypowiastkę filozoficzną. Być może dla dobra serii byłoby nawet lepiej, gdyby kontynuował ją w pojedynkę.


Falconspeare

Polska, 2024

Non Stop Comics

Scenariusz: Warwick Johnson-Cadwell

Rysunki: Warwick Johnson-Cadwell



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce