Obraz artykułu Deadly Class, tom 12. Czułe pożegnanie, część druga

Deadly Class, tom 12. Czułe pożegnanie, część druga

95%

Po prawie pięciu latach polskie wydanie sagi o wychowankach szkoły dla zabójców dobiegło końca i nie ma już najmniejszych wątpliwości co do tego, że w bogatym dorobku zawsze pomysłowego Ricka Remendera, choć czasami gubiącego się we własnej nadproduktywności, to najciekawsza, najbardziej złożona historia.

Towarzyszenie fikcyjnym postaciom na ich życiowych drogach jeżeli niespiesznie rozegrane, zawsze oddziałuje na czytelników/czytelniczki z wielką siłą. To właśnie dzięki dojrzewaniu na naszych oczach Goku w "Dragon Ballu" i Gohana w "Dragon Ball Z", a nie za sprawą kolejnych pojedynków z coraz silniejszymi przeciwnikami, bohaterowie Akiry Toriyamy stali się tak bliscy tysiącom osób na cały globie i z tego samego powodu późniejsze odsłony serii nie wzbudzają równie silnych emocji. Brakuje tego także superbohaterom, którym DC Comics i Marvel, poza apokryficznymi jednotomówkami, nigdy nie daje się zestarzeć, ale Remender w finale "Deadly Class" odważył się pójść w tym kierunku.

 

Taki ruch faktycznie wymagał odwagi, bo przez wiele tomów młodość i jej cechy charakterystyczne - bunt, eksperymentowanie z seksualnością i używkami, trudne relacje z rodziną, odkrywanie ukochanej muzyki, kształtowanie światopoglądu - wydawały się fundamentem tej historii, a zabijanie po prostu intensyfikowało skonstruowaną na nim akcję. Przeminięcie okresu formowania to idealny moment na zakończenie komiksu, ale zestarzenie się - mimo licznych przeciwności losu - może być nawet ciekawsze. Mierzenie się z problemami zawodowymi, finansowymi czy zdrowotnymi nie jest tak romantyczne, jak wpatrywanie się w niebo i zadawanie sobie pytań eschatologicznej natury, ale bywa równie niebezpieczne, co skrytobójczy atak na wrogów. Remender wydaje się wychodzić z takiego założenia i zarysowuje szereg paralel łączących codzienność zwykłego człowieka z codziennością wyszkolonego ex-zabójcy uciekającego od przeszłości i zarazem przygotowującego się na jej konsekwencje.

Młodość trwa krótko, ale jej następstwa rzutują na resztą życia. Finał "Deadly Class" pokazuje, jak doświadczenie śmierci bliskiej osoby potrafi zmienić pełnego energii młodzieńca w pustelnika; jak żądza władzy na poziomie szkolnym może przerodzić się w uzależnienie od niej w wymiarze politycznym; jak postawienie wszystkiego na pasję może zadawać trudny do zniesienia ból, ale wytrwałość zwiększa szanse na spełnienie marzenia. Remender - jak duch świąt z "Opowieści wigilijnej" - pozwala nam zajrzeć w przyszłość bohaterek i bohaterów, z którymi zdążyliśmy się zżyć, pożegnać się z nimi, z jednej strony posiłkując się nostalgią, z drugiej bezpardonowo odbierając życia.

 

"Deadly Class" nie traci przy tym punkowego ducha, ale pokazuje, jak trudno pozostać wiernym antysystemowym ideałom, kiedy trzeba opłacać rachunki. Jeszcze kiedy Marcus walczy o wydanie książkowego debiutu i musi mierzyć się z takimi upokorzeniami, jak pustki podczas spotkania autorskiego, sprzeciw wobec niesprawiedliwości całego świata buzuje w nim z dawną siłą, ale gdy sukces wreszcie przychodzi, sprzedaje prawa do serialowej ekranizacji, a podczas kręcenia reklamy Hondy musi przekonywać, że to punkowy samochód, gotuje się i czuje pokonany, bo nie może po prostu wyjść, nie może pokazać środkowego palca, nie może rzucić którymś z wyświechtanych hasełek pokroju: Fuck the system. Zdrada dawnych ideałów dogłębnie go boli, ale to być może ostatnia szansa w życiu, by nie spędzić jego reszty z długami i w niedoli.

Remender jak zawsze realizuje przy okazji ukryty program i wygłasza własne poglądy ustami swoich postaci, ale tym razem niemalże prowadzi dyskusję ze sobą samym. Z jednej strony Marcusowi ciśnie się na usta wyłącznie: Ja pierdolę, kiedy widzie informacje o recesji, pandemii i Trumpie, z drugiej Maria każdy z argumentów przekonujących o nieuchronnie zbliżającym się końcu wszystkiego potrafi skontrować przypominaniem o dobru, jakie również dzieje się wokół nas. Podejmuje próbę wyleczenia partnera z trawiącego całe pokolenie cynizmu, dzisiaj dominującego w języku internetu, bo tylko nadzieja daje szanse na ocalenie przyszłości.

 

Po dwóch dość chaotycznych tomach, finał przynosi satysfakcjonujące zakończenie. Nie brakuje w nim akcji, ale najbardziej zaskakujące są te rysunki Wesleya Craiga, w których nie ma pieczołowicie rozplanowanych choreografii pojedynków, nietypowych rozwiązań związanych z ruchem postaci czy eksplozji, tylko śmiejąca się rodzina, wznoszenie toastu, pocałunek. Nie ma w tym zresztą ani krzty naiwności, Remender nie tylko zaznaczył, że w trudnych czasach potrzebne są pozytywne wizje przyszłości, ale także sam jedną z takich skonstruował. Po tych wszystkich pełnych przemocy wydarzeniach, ostatnie spotkanie z "Deadly Class" jest jak poklepanie po plecach i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze.


Deadly Class, tom 12. Czułe pożegnanie, część druga

Tytuł oryginalny: Deadly Class Volume 12: A Fond Farewell, Part Two

Polska, 2023

Non Stop Comics

Scenariusz: Rick Remender

Rysunki: Wesley Craig


Recenzje wcześniejszych tomów "Deadly Class"


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce