Po zestawieniu afroamerykańskich spiritualsów z black metalem przez Zeal & Ardor, emo z jazzem przez Nu Jazz czy wszystkiego ze wszystkim w hyperpopie, przeskakiwanie pomiędzy skrajnościami samo w sobie stało się odrębną estetyką, uwielbianą przez internet, bo dokładnie pokrywającą się z jego sympatią do wyrazistych skrajności. "Dwa" nie jest jednak koniunkturalną odpowiedzią na trend, bo chociaż - wzorem ulubionej metody analizy Anthony'ego Fantano (w internecie naczelnego kreatora gustów muzycznych) - dałoby się rozkładać utwór po utworze na najdrobniejsze składniki, siłą tego materiału jest spójność wbrew licznym gatunkowym powiązaniom, jakie namnażają się w myślach w trakcie przesłuchiwania go.
Można się głowić, ile jest w "K.O." z którego post-punkowego zespołu z ubiegłego stulecia spośród tych o wścieklejszym usposobieniu, zanim saksofon Jørgena Munkeby'ego wtrąci się i zastąpi skojarzenia freejazzową solówką (najwyraźniej wolny duch udzielił się także jemu, bo z Shining często odgrywa dłuższe dźwięki, nastawione na nastrój, a tutaj bliżej mu do punkowych wcieleń Johna Zorna). Można post-punkowego rodowodu szukać również w "O.K.Doomer", tyle że tego współczesnego, zahaczającego o rock progresywny i jazz, obszernie stosującego śpiewomowę, ale ani u Black Midi, ani u Black Country, New Road nie znajdzie się równie zgrabnych melodii.
Można szukać w pamięci progmetalowego rytmu, do którego równe liczenie byłoby tak samo trudne, jak w "4 33 A.M.", nieprzypadkowo nawiązującym w tytule do Johna Cage'a, jednego z największych orędowników przekraczania barier w grze na perkusji w historii muzyki (albo można posłuchać jedynego albumu nieodżałowanego Proghma-C, gdzie Łukasz Kumański gra w tym meshuggowym stylu przez cały czas), ale zanim wyklaruje się jakakolwiek nazwa, bulgot basu i równe, niemalże marszowe uderzenia w bębny zabierają myśli w kompletnie innym kierunku.
Można "Psa" z gościnnym udziałem Artificialice żenić z Republiką okresu "Nieustannego tanga" i bardziej groove'owym Killing Joke z "Pandemonium", ale nie dojdzie się do żadnych jednoznacznych wniosków przed wejściem przekreślających poszlaki wysokich dźwięków syntezatora - przypominających funky worm - i melorecytowanym, potężnym fragmentem: Jebać homofobów, transfobów, tych, co słabszych dręczyć lubią. Jebać faszystowskie świnie, to i tak trwa już za długo. [...] Jebać księży pedofili i mnie też jebać, bo nie jestem bez winy.
Można "Wszędzie naraz" sparować z Kazikiem Na Żywo i z zaskoczeniem odkryć, że po industrialowym outrze bardziej sensowne wydaje się zestawienie z Ho99o9. Można też ze zdumieniem wsłuchiwać się w gotowy radiowy przebój w postaci zamykającego album "Wilka" (tym razem saksofonowe solo przypomina INXS), ale kiedy po czterdziestu minutach przychodzi chwila refleksji nad całym albumem, a nie nad jego poszczególnymi składnikami, okazuje się, że nic tutaj nie zgrzyta, nie ściera się, nie odznacza kontrastami. Każde skojarzenie, jakie przyjdzie na myśl natychmiast zostaje wrzucone do tygla i dokładnie wymieszane z pozostałymi, a rezultat to muzyka przede wszystkim gorączkowa. Czasami pełna wzburzenia, czasami pełna obaw, a czasami naznaczona obydwoma naraz, bo kiedy Piotr Gibner śpiewa w "K.O.": Nawet ja mam lęki, chociaż jestem twardy, komunikat uderza w bardziej niejednoznaczny ton, niż dowolne gatunkowe odniesienie, jakie na "Dwa" da się odszyfrować.
Być może gdyby do tytułu albumu dopisać tysiące dwudziesty trzeci, byłaby to najlepsza wskazówka, co do jego zawartości. Emocje współdzielone w minionym roku przez wiele osób - wyartykułowane w autentyczny sposób, bez odhaczania obowiązkowych tematów z podręcznika do wyrachowanego tokenizmu - dodają mu refleksyjnego charakteru, ale poddanie się im nie jest obowiązkowe. Jak się wciągnąć na przykład w "Piotrka", potrafi poruszyć i prowokować do wstawiania własnego imienia w ten sam cudzysłów; jeżeli pozostawić go w tle, rozbuja hipnotyzującą partią basu, wokół której orbitują wszystkie inne dźwięki. Cały ten sprzeciw trzydziestoparo- i czterdziestoparolatków, którzy mają do powiedzenia więcej niż fuck the system z jednej strony i więcej niż do you feel like you're irrelevant? z drugiej, nie wydaje się dążyć do zmieniania świata, nie wydaje się wzywać do budowania wspólnoty gotowej do stawienia czoła złu. Nie ma we wkurzeniu Mùlk niczego romantycznego, "Dwa" to przyziemny wyraz niezgody na kierunek, w jakim brnie ludzkość i najsilniej będzie rezonować z innymi już wkurzonymi osobami, które poza gniewem, mają też rachunki do zapłacenia i obiad do ugotowania.
Mystic Production/2023