Próbujemy ustalić, czym właściwie jest hyperpop, bo chociaż pojawiają się w nim elementy rapu, drum'n'bassu, happy hardcore'u czy nawet nu metalu, został wyposażony we własne, charakterystyczne cechy - między innymi przesterowany bas, nadmierną kompresję oraz zniekształcony wokal, a także nostalgię do kultury internetu 2.0 z początki XXI wieku i bliskie związki ze środowiskiem LGBTQ+.
Rozmawiamy o kruchości nowych gatunków, które nie są w stanie przetrwać próby nawet kilku lat (chociażby witch house, trap metal, emo-rap czy vaporwave), ale również o rzadkich przypadkach wytworzenia swoistej nowej subkultury (synthwave); o tym, że nie ma niczego niewłaściwego w nakładaniu efektów i przesteru na ludzki głos; o wolności w tworzeniu, jaką artystom - często nadal nastoletnim - dał hyperpop; a także o tym, czy warto go ocalić.