Obraz artykułu Species: Kiedy włączam album, chcę usłyszeć człowieka

Species: Kiedy włączam album, chcę usłyszeć człowieka

Na scenie metalowej raz na kilka lat zdarza się zespół, przed którym świat staje otworem. Pojawiają się takie twory, jak choćby Blood Incantation, które idealnie łączą przywiązanie do muzycznej tradycji oraz chęć rozwoju i wytyczania nowych ścieżek, a w ostatnich miesiącach dużym zainteresowaniem cieszy się warszawski Species.

Stołeczne trio jest mocno osadzone w thrashowych klasykach sprzed lat, ale łączy tę fascynację z zadziorną odwagą i czerpie garściami z różnych scen muzycznych, niekoniecznie związanych z ekstremą. Gdyby wskazywać polski zespół, który zawojuje światowe podziemie w ciągu najbliższych lat, to zdecydowanie będzie to właśnie ten.

 

Wojciech Michalak: Na czym polega przekraczanie granic w muzyce?

Przemek Hampelski: To pewnego rodzaju odwaga, szczerość ze sobą i przekładanie emocji na instrument. Kiedy każdy w zespole podobnie do tego podchodzi, pewne granice mogą zostać przekroczone. Black Sabbath to było czterech kolesi, którzy pracowali w fabrykach i po pracy lubili zagrać bluesa i się dobrze przy tym pobawić. Wiemy, co z tego wyszło - reszta jest historią. Dzisiaj o wymyślenie nowego gatunku w muzyce jest o wiele trudniej, ale przecież nie o to chodzi. Jeżeli mówimy o przekraczaniu granic, to chodzi o dołożenie nowej perspektywy do swego rodzaju rekonstrukcji muzycznej. Jeżeli zespół ma z góry założoną koncepcję na muzykę i się tego trzyma, to też super. Jeśli natomiast istnieje swobodniejsza wizja tego, co chce tworzyć, a tym samym jest więcej luzu i artystycznej otwartości, to mogą powstać zupełnie nowe muzyczne połączenia i mechanizmy.

Wasz wyjątkowy styl przyczynił się do dużej rozpoznawalności zdobytej w bardzo krótkim czasie.

PH: To w sumie zabawne uważać nasz zespół za popularny. Po prostu gramy muzykę, która nam się podoba i chcemy dzielić się nią z ludźmi. Staramy się pozostać przy tym wierni sobie i grać to, co lubimy. Słuchamy różnych zespołów i wydaje mi się, że ewolucja gustów oraz umiejętności i mieszanie naszych inspiracji jest autentyczna, a autentyczność zawsze zostanie doceniona.

 

Piotr Drobina: Jestem fanem ciężkiej pracy i uważam że jeśli jest coś, czemu możemy podziękować, to właśnie jej. Włożyliśmy sporo energii, czasu i uwagi na dopracowaniu numerów, staraliśmy się uzyskać brzmienie najbliższe naszym sercom i uszom, a do tego sporo koncertowaliśmy. Koncerty wymagały zresztą dogłębnej analizy - nie lubimy nudnych koncertów, gdzie nic się nie dzieje, staramy się, by nasze wykony były pełne energii, ale i żeby nie traciły szczerości.

 

Atheist w którymś momencie zakończył karierę, ponieważ jego muzyka nie trafiała do szerszego grona odbiorców. Widząc sporą ilość wpływów tego amerykańskiego zespołu, a jednocześnie popularność, jaką zdobyliście, jestem ciekaw, co waszym zdaniem sprawiło, że przez te lata zmieniło się postrzeganie progresji i wyjścia ze schematów w ekstremie?

Michał Kępka: Czytałem kiedyś wywiad z Paulem Masvidalem na temat reaktywacji Cynic w okolicach 2007 roku, w którym mówił o zaskoczeniu tym, że "Focus", który wywoływał bardzo skrajne odczucia w momencie premiery - rzucanie butelkami w zespół podczas trasy z Cannibal Corpse - stał się po kilkunastu latach kultowym i uwielbianym albumem, zamiast zaginąć w odmętach dziwnej muzyki z lat 90. Wydaje mi się, że właśnie takie "odjechane" płyty - wspomniany "Focus", ale też "Elements" Atheist, "Obscura" Gorguts, "Spheres" Pestilence czy "Thresholds" Nocturnus - i zespoły, które kilka lat po ich premierze powróciły do muzyki na nich zawartej - na przykład Necrophagist, Obscura, Beyond Creation - mogły mieć znaczny wpływ na otwarcie się szerszego grona słuchaczy nie tylko na progresję w metalu, ale na inne gatunki muzyki, szczególnie jazz czy rock progresywny. Myślę, że zwyczajnie potrzeba było czasu, w którym fani sami zdążyli się na to wszystko otworzyć, eksplorując inne muzyczne terytoria. W końcu ciężko słuchać tylko death metalu.

 

PH: Uważam, że techniczny i progresywny metal raczej nigdy nie przebije się do szerszego grona odbiorców muzyki metalowej i w sumie bardzo dobrze. Myślę jednak, że takie zespoły mają tam swoje miejsce, bo ludzie potrzebują czasem odskoczni i czegoś innego. W sumie cały czar progresywnej ekstremy na tym według mnie polega.

 

Waszym pierwszym materiałem była EP-ka "The Monument of Envy". Każdy ze znajdujących się na niej utworów finalnie wylądował także na pełnym albumie. Skąd pomysł na to, żeby raz jeszcze użyć wydanych już utworów?

MK: Od samego początku wydawało nam się, że na EP-ce nie wykorzystaliśmy pełnego potencjału tych numerów. Na albumie poprawiliśmy brzmienie, zmieniliśmy niektóre przejścia, solówki a Piotrek zaśpiewał całość z większą mocą. "The Monument of Envy" miało charakter stricte promocyjny, chcieliśmy mieć cokolwiek, co pozwoliłoby słuchaczowi zapoznać się z naszą muzyką przed przyjściem na koncert. Liczyliśmy też, że będzie to pomocne przy znalezieniu wydawcy dla pełnej płyty.

Tekstowo skupiacie się na tematyce science-fiction. Jakie filmy/książki z tego nurtu inspirują was najbardziej?

PD: Od dziecka fascynował mnie temat fikcji naukowej i chyba małym zaskoczeniem będzie to, że do tego świata wprowadziła mnie saga "Gwiezdnych wojen". Z początku był to tylko ciekawy nurt w filmach i grach, ale chyba największym przełomem okazała się gra komputerowa "Deus Ex", która bardzo wnikliwie analizowała temat przyszłości człowieka, tego, jak bardzo możemy zbliżyć się do maszyny i oddalić od człowieczeństwa, jaką transformacje mogą przejść państwa i ustroje polityczne, a jednocześnie podkreślono, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają - chciwość, agresja, zawiść... W tekstach próbuję poddać próbie pewne teorie i fantazje na temat przyszłości, lubię też przyjrzeć się z bliska kondycji człowieka i jego psychice.

 

Skąd pomysł na wydanie singla "Malfunctions"? Wydanie materiału live tak naprawdę na samym początku działalności zespołu to zaskakujący zabieg, zwłaszcza jeżeli na koncertówkę składa się tylko jeden utwór.

MK: Masz nas, po cichu liczyliśmy, że nikt nigdy nie wspomni tego "wydawnictwa". Publikując ten "singiel" chcieliśmy pokazać premierowy numer, który zagraliśmy już na pierwszym koncercie. Wrzuciliśmy go na Bandcampa i YouTube'a, ale jako że było to amatorskie nagranie z dyktafonu i ostatecznie kawałek został trochę zmieniony na albumie, zdjęliśmy go z obu platform po kilku miesiącach. Z tego co pamiętam, ktoś nawet zdążył go kupić w wersji cyfrowej na Bandcampie, co czyni go "szczęśliwym posiadaczem" naszego unikatowego nagrania z pierwszego koncertu.

 

Dla żadnego z was Species nie jest pierwszym zespołem - jak wasze wcześniejsze doświadczenia przełożyły się na to, co tworzycie obecnie?

PH: W rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim jeszcze w gimnazjum założyłem z kumplami zespół. Graliśmy rock/grunge, było trochę punka, a wokaliści lubili nosić flanelowe koszule. W ciągu ponad roku zagraliśmy sporo koncertów u nas w mieście. Wiesz o co chodzi - gig co tydzień lub dwa w tym samym klubie, na którym publika to w większości znajomi z klasy czy imprezy pod mostem przed koncertem Kat & Roman Kostrzewski w miejscowym MCK-u. To jest super, że jeszcze przed pójściem do liceum miałem możliwość zdobywać doświadczenie w ograniu w kapeli i graniu na żywo, a nawet organizacji koncertów. Następnie, już w liceum, dołączyłem do gorzowskiego War Messiah, z którym nagrałem EP-kę i brałem udział w związanym z nią procesie twórczym. Przez dwa lata zagraliśmy nieco ponad czterdzieści koncertów w Polsce, co przełożyło się na poznanie - oczywiście w odpowiedniej proporcji - polskiej sceny undergroundowej i ludzi z nią związanych. Z większością osób, które wówczas poznałem mam kontakt do dzisiaj. Później, po przeprowadzce do Warszawy, miałem przyjemność grać w kilku zespołach, chociażby Men of The Wild Age, Nomaitre i obecnie również - poza Species - w R.I.P. W każdym z tych zespołów nauczyłem się nowych rzeczy w odniesieniu do instrumentu i podejścia do bycia w kapeli, tworzenia muzyki, pracy nad nią z ludźmi. Niewątpliwie wszystkie te zespoły miały i wciąż mają pozytywny wpływ na mnie jako perkusistę i na to, jak podchodzę do tworzenia partii bębnów.

 

MK: Zanim założyliśmy z chłopakami Species, miałem już na koncie szereg koncertów z Sacrofuck, w tym kilka naprawdę fajnych supportów przed Abysmal Grief, Throneum czy Grave Desecrator. Niewątpliwie pomogło mi to zbudować pewność siebie na koncertach. Poza tym obydwa zespoły, w których się udzielam reprezentują zupełnie inne oblicza metalu. W Sacrofuck nie ma miejsca na progrockowe, jazzowe czy akustyczne motywy, z kolei w Species, jakkolwiek nie chcemy stawiać sobie ograniczeń, nie zrobimy rzeźni inspirowanej Revenge ani gruzu w stylu Autopsy.

Razem z Pandemic OutbreakFrightful jesteście w stajni Awakening Records, która dokłada ogromnych starań do promocji waszych materiałów. Jak wygląda współpraca z wydawnictwem? Nie wydaje się wam to trochę zaskakujące, że polskie podziemie jest tak mocno budowane przez label z Chin?

PH: Poszliśmy śladem przyjaciół z Pomorza, bo widzieliśmy, jak świetną robotę Awakening Records dla nich wykonuje. Zrobił się z tego efekt domina, bo chłopaki z krakowskiego Pandemic w tym roku również dołączyli do nich, przy okazji ich nowej płyty. Współpraca od początku przebiega sprawnie i z pasją. Dogadujemy się bardzo dobrze, a Li Meng [szef Awakening Records] jest prawdziwym muzycznym maniakiem, co doskonale widać po tym, jak podchodzi do całej sprawy.

 

"To Find Deliverance" ma wyjątkowo oldschoolową produkcję. Większość kapel thrashmetalowych z XXI wieku stawia na nowocześniejsze i bardziej przejrzyste brzmienie - w pewnym momencie pójdziecie w tę stronę?

PH: Muzykę tworzą, wykonują i nagrywają ludzie. Kiedy włączam album, chcę tego człowieka tam usłyszeć - nie kwantyzacje, sample na bębnach, strojenie wokali i tak dalej. Oczywiście z wyłączeniem niezbędnych narzędzi, których używa się obecnie w studiu. Jeżeli produkcja ma być bardziej przejrzysta, to wyłącznie ze względu na lepsze umiejętności muzyków, lepszy sprzęt, na którym materiał jest nagrywany, lepsze studio i większą muzyczną świadomość grających oraz samego realizatora. Na drugim albumie, nad którym prace zbliżają się do końca, na pewno chcemy uzyskać lepsze brzmienie, ale jeśli chodzi o jego nowoczesność, to tylko w odniesieniu do pierwszej płyty, bo druga będzie po prostu płytą nowszą.

Nie boicie się skakać w stronę progresji czy jazzu, a z drugiej strony czasami ocieracie się o death metal, zwłaszcza ten bardziej zaskakujący, spod szyldu Atheist czy Nocturnus. Przy całym tym zaskakującym tyglu ciśnie się na usta pytanie - jakiej muzyki słuchacie na co dzień?

MK: Staram się słuchać jak najwięcej różnej muzyki i czerpać z niej inspiracje. Przyznam szczerze, że ze wszystkich podgatunków metalu najbliższy jest mi właśnie death metal. Moją drugą miłością są ścieżki dźwiękowe z filmów, w szczególności obrazów włoskiego i amerykańskiego kina grozy z lat 70. i 80., tacy artyści jak Goblin, Fabio Frizzi, John Carpenter, Christopher Young czy Simon Boswell. Często sięgam po rocka progresywnego - Yes, Rush, King Crimson, Marillion, Genesis - i krautrocka - Amon Duul II, Popol Vuh, Tangerine Dream. Jazz jest dla mnie wciąż czymś nowym, uczę się go, słucham Mahavishnu Orchestra, Milesa Davisa, Chicka Corei. No i wreszcie uwielbiam stary synthpop i new wave w stylu Talk Talk, Cocteau Twins i Duran Duran. Wychodzi z tego trochę taki Kociołek Panoramiksa, ale myślę że wszystko to jakoś wpływa na kompozycje Species.

 

PH: W wieku ośmiu lat dostałem od brata kultowy odtwarzacz mp3 na sto dwadzieścia osiem megabajtów, na który zgrał cały wachlarz różnej muzy. Z najcięższych rzeczy znalazł się tam "Enter Sandman", który był chyba pierwszym metalowym kawałkiem, jakiego świadomie słuchałem i to w kółko. Dzięki różnorodności tej playlisty, którą katowałem kilka miesięcy, od zawsze nie ograniczałem się tylko do metalu. Jak jesteś zamknięty na jeden rodzaj muzyki, a w szczególności, gdy jeszcze grasz na instrumencie, to wydaje mi się to bardzo ograniczające - nie tylko muzycznie, ale też osobowościowo i rozwojowo dla człowieka. Od zawsze bardzo lubiłem country za jego prawdziwość i bezpośredniość, na przykład Waylona Jenningsa, Williego Nelsona, Townesa Van Zandta, Statler Brothers czy Merle'a Haggarda. Damskie głosy kocham za sprawą albumu "Piece By Piece" Katie Melua, ona jest po prostu fantastyczna. Zostało u mnie też zamiłowanie do polskiej muzyki czasów PRL-u, lat 90. i początku tego wieku oraz zagranicznej sceny disco głównie lat 70.

 

Z nowszego metalu od zawsze bardzo ceniłem Gojirę za włożony przez nich wysiłek, przekaz i podejście, no i oczywiście za Mario Duplantiera, który jest tytanem pracy. Od kiedy zacząłem grać na bębnach i bardziej wchodzić w ich temat, wybór muzyki, jakiej słucham często naturalnie jest uwarunkowany tym, kto gra w niej na bębnach. Najlepsze zboczenie ze wszystkich dostępnych. Również od Piotrka przejmuje bardzo dużo klasycznej progowej muzy, w tym różnych techno thrashy, a dzięki Michałowi średnio raz w miesiącu otrzymuje jakiś genialny nowy death metal - Tomb Mold, Sedimentum, Blood Incantation, Snet, Ascended Dead i tak dalej - który następnie trawię przez kilka kolejnych miesięcy. Ostatnimi czasy często skupiam się również na starym, bardziej pierwotnym materiale - od samych początków heavy metalu przez thrash metal po pierwszą i drugą falę death metalu. Jest cała masa kapel i albumów, które gdzieś po drodze pominąłem i często nie miałem czasu albo zajawy, żeby po nie sięgnąć. Oprócz powyższych dużo u mnie przewija się naszych rodzimych undergroundowych produkcji i w większości są to fantastyczne materiały. Aby wymienić kilka, Armagh, R.I.P., Aquilla, Sacrofuck, Chainsword, Gallower, Truchło Strzygi, Nightbound, Night Lord, Wielki Mrok, Exul, Grimoire, Frightful, Sexmag, Pandemic, Boneharm, Pandemic Outbreak, Rosary, Metallus, Dagger Maniac, Ortsul, The Relicts czy Sun No More. Obecna scena podziemna w Polsce jest w mega rozkwicie i do tego w bardzo jakościowym. Bardzo fajnie jest być jej częścią.

 

fot. Astral Film Studio


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce