Weźmy taki death metal - od co najmniej dwóch dekad stoi w miejscu. Starzy grają po staremu, a młodzi grają... też po staremu, a jednak w gąszczu nowszych śmierćmetalowych załóg można znaleźć zawodników, którzy prochu nie wymyślą, ale swoją pasją i wigorem nadrabiają braki w oryginalności. Jednym z takich zespołów jest warszawski Chainsword - zakochany w wojnie i Bolt Thrower. Z okazji świetnie przyjętego debiutanckiego albumu ("Blightmarch"), dyskutuję z ich perkusistą, na którego wołają Herr Feldgrau.
Łukasz Brzozowski: Czy Chainsword można nazwać zespołem konsekwentnym?
Herr Feldgrau: Jest to nasza najistotniejsza cecha. Od dnia zero mieliśmy pewne założenia co do kompozycji i brzmienia, trzymamy się ich wręcz religijnie. Każdy z nas ma inspiracje spoza naszego spektrum, ale wiemy, że nie powinniśmy wciskać na przykład thrashowych riffów albo stonerowego bujania i pilnujemy się nawzajem, żeby tego nie robić.
Co dobrego wynika z tego pilnowania się? Taki konserwatyzm nie jest trochę ograniczający?
Dawno temu byłem na koncercie młodocianej kapeli, której nazwy nie pomnę - miała czterech członków, z których każdy występował w koszulce ulubionego zespołu. Były to kolejno Pantera, Death, Judas Priest i Manowar. Te cztery inspiracje wrzucono do jednego worka i dało się po kolei określić, który riff ukradziono komu. Cały ten tygiel przyniósł asłuchalne brzmienie. Czułem się tak, jakbym stał latem pod szkołą muzyczną, gdzie pięćdziesiąt osób jednocześnie uczy się do egzaminów, mają otwarte okna i tworzą perfekcyjną kakofonię. Ustalenie rozmiarów swojego podwórka bardzo pomaga uniknąć chaosu w muzyce. Chociaż u nas chaos jest w sumie rzeczą dobrą, albowiem blood for the Blood God [okrzyk wojenny zaczerpnięty z gry "Warhammer 40,000"]! Jednocześnie myślę też, że im dalej w las, tym drzew będzie więcej i nie wykluczam, że w okolicach na przykład trzeciej albo czwartej płyty popuścimy lejce.
Planujecie przyszłość w perspektywie tak dalekich przedziałów czasowych? Wiele zespołów po debiucie potrafi się rozpaść, a nie rozrysowywać plan działania na ileś lat w przód.
Gramy razem już dość długo, a część zespołu zna się ze sobą od ponad dekady, więc jakbyśmy mieli zadźgać się nożami, to już by to nastąpiło. Zaczęliśmy dłubać materiał na drugą płytę, powinno się udać wydać ją w tym samym składzie, choćby dlatego, że to trasy koncertowe są prawdziwym testem charakterów, a na te póki co nie zanosi się. Jak zaczniemy koncertować, to w busie szybko się okaże, co i jak, ale myślę, że załatwimy te sprawy jak dorośli... orkowie i wygra najsilniejszy. Natomiast jeszcze nam nie odbiło i nie planujemy wydania trzech płyt DVD z naszymi największymi hitami.
Sabaton czy Marduk mogą śpiewać o tej samej bitwie, a wyjdzie im z tego coś skrajnie odmiennego
Wojna to temat w death metalu mocno wyeksploatowany, da się z niego wycisnąć coś nowego?
Z I i II wojny światowej pewnie nie, bo piosenek o lądowaniu w Normandii, Szczurach Pustyni albo operacji Wacht Am Rhein powstało już multum. Nie widzę tego jednak jako problemu - inspiracja rządzi się swoimi prawami i na przykład Sabaton czy Marduk mogą śpiewać o tej samej bitwie, a wyjdzie im z tego coś skrajnie odmiennego. Natomiast "Warhammer 40,000", którym też się inspirujemy, ma tę zaletę że jest wymyślony, a więc niedokończony.
Próbujecie dopisać własne rozdziały do tego, co was inspiruje?
W przeciwieństwie do IPN, nie będziemy pisać historii na nowo, ale ostatnio poluję na przykład na wszelkie żołnierskie pamiętniki. Może i o bitwie pod Kurskiem napisano już wszystko, aczkolwiek raczej z perspektywy generałów i historyków, a nie anonimowego Iwana albo Hansa. Te opowieści są naprawdę ciekawe i rzucają nowe światło na wydarzenia sprzed lat.
Czujesz, że teksty napisane z taką dbałością o detale poprawiają jakość muzyki?
U nas liryki są może mniej istotne niż na przykład w moim drugim zespole, Tankogradzie, niemniej im tekst jest lepszy, tym łatwiej się z nim utożsamić, a co za tym idzie, gra się z większym przekonaniem. To zawsze przekłada się na jakość.
Nie przeszkadzają wam ciągłe porównania do Bolt Throwera?
Absolutnie nie, bo takie było założenie. Kiedy odezwałem się do Haldora [Grunberga, producenta] z zapytaniem o miks, od razu powiedziałem mu, że nasz album ma brzmieć jak "Those Once Loyal", tylko może z trochę nowocześniejszymi bębnami. To się nam - mam wrażenie - udało, przy czym nie może być mowy o kopii, bo nie mamy do dyspozycji brytyjskiego studia z lat 90., a podświadome tendencje przy nagrywaniu i miksie, wynikające z muzyki, która nas otacza obecnie i tego co jest teraz w modzie, mają wpływ na to jak brzmimy. Poza tym, uwielbiam Bolt Thrower i uważam go za najlepszy zespół na planecie, więc dlaczego takie porównania miałyby nam przeszkadzać?
To inaczej - jaki jest sens w wiernym odwzorowywaniu estetyki zespołu X lub Y?
Zacząłem ostatnio bawić się trochę Photoshopem i pierwsze wrażenie po odpaleniu tego programu jest przytłaczające - masz dziesięć różnych menu, w których jest dwadzieścia następnych sub-menu, a w każdym jeszcze czterdzieści opcji. Chciałem zrobić jakąś grafikę dla zespołu, ale bez tutoriala na YouTube - który powiedział mi, co mam robić - albo bym siedział nad tym do dziś, a efekty bolałby w oczy, albo bym rzucił to wszystko w diabły i użył Painta. Z muzyką jest ciut podobnie - kiedy zaczynasz nowy zespół, masz mnóstwo możliwości i takie sztuczne ograniczenie sobie środków wyrazu pomaga nie zwariować. Potem przychodzi czas na stopniowe wyściubianie nosa ze swojego pudełka. Nigdy nie będzie się grało dokładnie tak samo, jak zespół X czy Y, zawsze się znajdzie jakaś nieścisłość po drodze i stopniowo z tych nieścisłości wyłoni się własne brzmienie Chainsword.
Wszyscy na Ziemi biegają w kółko bez celu, z gracją stada przerażonych szczurów
Spodziewałeś się tak dużego zainteresowania Chainsword, jak na debiutujący, podziemny zespół?
Jakbym się spodziewał, to wcześniej dokształciłbym się z działania poczty polskiej. Zupełnie nie, na szczęście otrząsnęliśmy się szybko i nie spoczywamy na laurach. Następca "Blightmarch" sam się nie napisze, zbieramy też wszelkie kontakty i opcje na zagranie koncertów, kiedy tylko będzie to możliwe i bezpieczne.
Wielu muzyków metalowych neguje istnienie pandemii i prezentuje zestaw poglądów spajających się z najbardziej ekstremalnymi teoriami spiskowymi. Jak ty do tego podchodzisz?
Umieszczałbym ich w odosobnieniu, zarażał przymusowo i patrzył, jak im rzednie mina. Bardzo wygodnie jest myśleć, że za wszystkim stoi spisek, bo to daje złudne wrażenie bezpieczeństwa - no, przecież ktoś nad tym wszystkim panuje! Prawda jest dużo straszniejsza - wszyscy na Ziemi biegają w kółko bez celu, z gracją stada przerażonych szczurów.