Ale istnieje też trzeci wariant - rozrywkowy. Nie polega na upstrzeniu piosenek żartami, a na swobodnym podejściu do ich pisania. Bez chęci podbijania szczytów, ale i bez wiecznego przywiązania do idoli. Po prostu łączenie różnych inspiracji po to, by sprawdzić, co z tego wyniknie. Takie podejście cechuje najnowszy album Frightful.
Gdański kwartet bez większego problemu mierzy się z dziedzictwem death metalu w jego pierwotnej formie, z korzeniami osadzonymi w thrashu. Niby nic specjalnego, tym bardziej innowacyjnego, ale podane w takiej formie jak na "Spectral Creator" zwyczajnie cieszy. Sednem tego krążka - podobnie jak wcześniejszych, pomniejszych wydawnictw zespołu - pozostaje epatowanie młodzieńczą fascynacją do metalu. Słuchając tak napisanych kawałków, można przypuszczać, że panowie z chęcią cofnęliby się do czasów, kiedy w zeszytach wykreślało się logówki wymyślonych kapel, przegrywało kasety od kolegów i własnoręcznie robiono naszywki na jeansową katanę. Frightful miesza wspomniane gatunki bez kompleksów czy niepotrzebnego spięcia, za to żonglując ulubionymi patentami z maksymalną radością.
Członkowie zespołu nie mają żadnego problemu, by z zamaszystej partii gitary prowadzącej dać susa w terytoria kojarzone z wczesnymi płytami Death czy przyspieszyć po slayerowemu. Trudno odnaleźć w takim podejściu sekwencje nieoczywistych akordów czy zagrywki wymagające skupienia, ale nie to było celem podopiecznych Awakening Records. Zawartość albumu sugeruje, że muzycy odrobili zadania domowe, a do wyuczonego materiału dodali jedynie trochę własnej inwencji.
Upiększanie klasyków wciśniętymi w losowe miejsca autorskimi pomysłami często kończy się źle i sprawia wrażenie wymuszonego, ale Frightful zdołało tego uniknąć, nie cierpi na przerost ambicji, co jest zasługą osłuchania z muzyką ekstremalną i skutkuje szeroką gamą nawiązań oraz patentów przeszczepionych z różnych źródeł. Dzięki temu w "Angel Waste" możemy bez zgrzytu zębów słuchać, jak formacja oferuje i riffy w stylu thrash metalu z Bay Area, i zbrutalizowane zagrywki, od których kipiało "Altars of Madness" Morbid Angel. Z kolei "Destructive Spieces" zamiast sięgać po smaczki ze słonecznych Stanów Zjednoczonych, uderza w kierunku Skandynawii, a konkretniej posępnej melodyki cechującej nieodżałowany Dissection. Do tego wystarczy dodać "Abhorred", znajdujący się w jednym szeregu z nieokrzesano-satanistycznym wcieleniem najwcześniejszej Sepultury, i nie pozostaje nic więcej, tylko z uśmiechem wyłapywać kolejne easter eggi.
Debiutancki album Frightful idealnie wpasuje się w gust zaciekłych fanów death/thrash metalu z przełomu lat 80. i 90., ale dzięki odpowiedniej dawce luzu oraz gatunkowym przeplatańcom, nie przypomina jedynie wiernej kserokopii czasów minionych. Gdańscy muzycy idą przed siebie pozbawieni kompleksów, pełni wiary w swoje możliwości.
Awakening/2021