Murphy nie raz udowadniał, że potrafi na bazie gotowych pomysłów stworzyć coś własnego i wyjątkowego, czy to w cyberpunkowym "Tokyo Ghost", gdzie pokolenie urodzone na niemal niezdatnej do życia Ziemi mści się na tych, którzy do tego doprowadzili; czy w "Białym Rycerzu" - alternatywnym uniwersum Batmana z na nowo wykreowanymi, doskonale znanymi postaciami. W "Plot Holes" podjął z kolei karkołomną próbę najpierw powołania do życia niezliczonych światów, później zderzenia ich ze sobą, a po pierwszym tomie trudno ocenić, na ile skuteczny był to zabieg.
Batmana wszyscy znamy, nie trzeba szczegółowego opisu, by zapełnić ewentualne luki treścią albo motywacjami; podobnie z cyberpunkiem jako nurtem, gdzie zawsze wracają motywy dehumanizacji, antykapitalizmu i globalnego pesymizmu. Przy "Plot Holes" nie można posłużyć się wdrukowanymi w nas skojarzeniami czy schematami, konieczne było nakreślenie zasad panujących w tym świecie i właściwie cały tom wypełnia nieustająca ekspozycja, tłumaczenie, kim są poszczególne postacie i jakimi dysponują narzędziami do korygowania nieudanych wątków nieistniejących książek... Ale po dotarciu do ostatniej strony i tak trudno zrozumieć, jakie działają tutaj mechanizmy.
Bazą drużyny Plot Holes jest program do edytowania tekstu umożliwiający podróżowanie pomiędzy światami jak w wędrówkach między bajkami w "Akademii pana Kleksa" albo nawet bardziej jak w "Matriksie", bo i tutaj głównym wrogiem jest uzbrojony w ideologiczne pobudki wirus. Żyją w nim postacie literackie i komiksowe, ale żyje też żona jego zmarłego autora, bo kiedyś o niej napisał... To dosyć zagmatwane, nie trzyma się kupy, wygląda na zachętę do korzystania z oprogramowania (sztucznej inteligencji?) do poprawiania pracy człowieka, a w dodatku częściej akcja dyktuje zasady i dowolnie nagina je niż podlega odgórnym założeniom dotyczącym tego, co tutaj wolno, a czego nie, ale przy odrobinie dobrej woli da się przyjąć usprawiedliwienie w postaci skrzyżowania tak wielu realiów z przeróżnych książek, że sprzeczne normy mogą ze sobą koegzystować. Trudniej zawiesić niewiarę przy próbach odczucia ciężaru rozgrywających się wydarzeń.
Stawka wydaje się bardzo niska, bo co najgorszego może się stać, jeżeli ekipa Plot Holes przegra? Na szali nie znajduje się nawet cała literatura świata, tylko kilka pojedynczych, jeszcze niewydanych książek. Dla ich autorów i autorek, którzy włożyli całe serca w ciężką pracę, to faktycznie mogłoby oznaczać koniec świata, ale dla czytelników i czytelniczek to strata czegoś, czego i tak nigdy byśmy nie poznali. Trudno wykrzesać z siebie empatię do grożących zagładą fikcyjnych światów, tym bardziej, że każda z książek, o jakich się dowiadujemy wydaje się być skonstruowana na jednym high-concepcie, jakby autorem każdej był M. Night Shyamalan i jakby każdą w tydzień po premierze dało się znaleźć koszu z przeceną. Może ostatecznie czarny charakter wyświadcza światu przysługę, eliminując literaturę niskich lotów, zanim zetnie się drzewa niezbędne do jej wydruku.
Można by się przyczepić jeszcze kilku drobnostek - konstrukcji fabuły na wzór prostych gier wideo, gdzie konieczne jest zdobywanie kolejnych przedmiotów niezbędnych do pokonania bossa albo poczucia humoru sięgającego od żartów z okresu po policzek, jaki Will Smith wymierzył Chrisowi Rockowi w trakcie rozdania Oscarów - ale równoważy je największy atut "Plot Holes", postacie i miejsca, z jakich się wywodzą. Mamy wampirzycę-piratkę; zmiennokształtnego tygrysa-geja; chłopca z niewinnych pasków komiksowych, których autorka okazała się ksenofobką, co zmieniło go w nadętego gbura; wroga superbohaterów z Ligi Prawych; bohatera mangi z wielkimi robotami i fajtłapowatego głównego bohatera, dopiero co zwerbowanego z tak złej książki, że nie dało się jej uratować, powoli wdrażanego jak Neo i podobnie jak on wyrastającego na lidera. Na czele ich wszystkich staje do tego Ed - starsza pani, która widziała już tak wiele, że kolejne porwanie przez standardowych, szarych kosmitów nie robi na niej wrażenia. W ostatnim czasie stało się to już niemal trendem, że dotąd najczęściej wykluczana grupa - kobiety po sześćdziesiątym roku życia - dostaje ważne role, czy to Michelle Pfeiffer w filmach z Ant-Manem, czy Bridgette z "Raz i na zawsze"; a tak zróżnicowana pod każdym względem (w tym graficznym - są m.in. czarno-białe strony imitujące japoński komiks, jest cartoon i wiele innych stylów) grupa bohaterów/bohaterek wydaje się po prostu bardziej interesująca.
Sean Murphy nie stroni od literacko-komiksowego recyklingu, niekiedy wydaje się wręcz przechwalać umiejętnością analizy zjawisk współczesnej popkultury, ale potrafi obrazować je w na tyle rozrywkowy sposób, że chociaż trudno wykrzesać z siebie emocje w trakcie lektury, przerzucanie kolejnych stron nigdy nie staje się uciążliwe. To dopiero zalążek dłuższej opowieści, która być może w ewentualnych przyszłych tomach rozwinie się w coś bardziej spójnego i własnego.
Plot Holes
Polska, 2023
Non Stop Comics
Scenariusz: Sean Murphy
Rysunki: Sean Murphy