Obraz artykułu Ant-Man i Osa: Kwantomania. Początek piątej fazy MCU - nie zmieniło się nic

Ant-Man i Osa: Kwantomania. Początek piątej fazy MCU - nie zmieniło się nic

60%

Otwarcie piątej fazy Filmowego Uniwersum Marvela zorganizowano z rozmachem, ale wyłącznie od strony wizualnej. Jeżeli zdrapać grubą warstwę komputerowych efektów specjalnych, zostaje nie tylko garstka aktorów na tle green screenu, ale także te same, spalone kilka lat temu żarty; ta sama familijna historyjka z ratowaniem świata w tle i ta sama, miałka i chaotyczna akcja.

Ze wszystkich ant-manów, trzeci mimo wszystko jest najciekawszym. Poprzednim częściom brakowało własnego charakteru, grzęzły w schematach nie tyle superbohaterskich, co w disneyowskiej wizji kina familijnego spod znaku "Goofy'ego na wakacjach". Jedyną cechą szczególną okazywała się zabawa z rozmiarami głównego bohatera i otaczających go przedmiotów, co nie jest nowym pomysłem (dość wymienić "The Incredible Shrinking Man" z 1957 roku i "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki" z 1989 roku), ale nigdy dotąd nie rozwijanym na tak ogromną skalę. Nic więc dziwnego, że znalazł się w centrum " Kwantomanii".

 

Marvelowi w ostatnim czasie obrywało się ze względu na obniżenie jakości CGI, za czym dodatkowo stała krytyka parających się nim artystów, narzekających na krótkie terminy i niski budżet. Tyczy się to jednak wyłącznie seriali (choć i tu zapowiedziano już zmiany), produkcje pełnometrażowe to niezmiennie szczyt technologicznych możliwości trzeciej dekady XXI wieku. Największe wrażenie robią sceny abstrakcyjne, przypominające szaleństwa, którym regularnie oddaje się Dr. Strange (na przykład współpracujący ze sobą szereg Ant-Manów i Os reprezentujących wszystkie możliwe do podjęcia decyzje), ale świat przedstawiony sam w sobie wykazuje tak wiele osobliwych cech, że trudno oderwać od niego wzrok.

Skojarzenia mogą tym razem grawitować ku "Interkosmosowi" z 1987 roku albo "Fantastycznej podróży" z 1966 roku, gdzie pomniejszeni naukowcy badali wnętrze ludzkiego ciała i odkrywali nowy, bajeczny świat, ale skala znowu jest bez porównania większa. Wszystkie te orgie kolorów, stworzenia o przeróżnych obliczach (oczywiście te z najbardziej ludzkimi są najbardziej uprzywilejowane) oraz ich zaskakujące właściwości z jednej strony zachwycają wyzwoloną siłą procesorów i kart graficznych fantazją, z drugiej człowiek wydaje się w tym wszystkim coraz bardziej zbędnym elementem. Z roku na rok aktorzy i aktorki częściej narzekają na warunki gry w skrajnie liminalnej przestrzeni wytyczonej przez green screen (ostatnio chociażby Anthony Hopkins nie najlepiej wspominał wcielanie się w marvelowego Odyna) i chociaż są także tacy, którzy opanowali nowy standard do perfekcji, trudno uniknąć wrażenia, że jest w ich spojrzeniach coś, co przypomina pusty wzrok teatralnej obsady spoglądającej w kierunku publiczności tak, jakby zamiast widowni znajdowały się tam pola, lasy czy inne plenery.

 

Zafascynowanie kwantowym światem przez dwie godziny (trzydzieści minut dałoby się z łatwością wyciąć) rośnie i maleje, przewrotnie największe jest wtedy, gdy miałka fabuła nie przeszkadza doznaniom przeznaczonym dla zmysłu wzroku. Rozdzielona rodzina próbująca ponownie się zjednoczyć we wrogim otoczeniu; utrapiony czarny charakter żebrze o odrobinę empatii widza; wątek partyzanckiej walki przeciwko reżimowi został spłycony tak bardzo, że każda próba skoku do niego kończy się ukręceniem scenariuszowi karku; a do tego tandetny patos i humor tak bardzo wtórny, że nie pomogłoby nawet dogranie sitcomowych śmiechów publiczności (aczkolwiek Modok przypominający żywego mema potrafi rozbawić) - nie ma tutaj ani krzty oryginalności i być może oczekiwanie jej to największy błąd, jaki można popełnić przy konsumowaniu kolejnych produkcji Marvela.

Po piętnastu latach od utworzenia tego uniwersum pierwotna ekscytacja bezpowrotnie przygasła, uformował się ściśle określony standard, który nie razi nieporadnością chociażby "Black Adama", ale nie jest też w stanie wzbudzić ekscytacji i zaangażowania, jakie towarzyszyły premierom "Wojny bohaterów", pierwszych "Strażników Galaktyki" czy przede wszystkim "Wojnie bez granic". Początek nowej fazy oznacza przede wszystkim dalsze eksplorowanie przeróżnych multiwersów tego samego filmowego uniwersum i zarysowanie postaci nowego wielkiego wroga - poza tym nie zmieniło się nic. To nadal rozrywkowe kino, ale na poziomie niewiele wyższym od o dwieście milionów tańszej siódmej części "Akademii policyjnej".


Ant-Man i Osa: Kwantomania
Tytuł oryginalny: Ant-Man and the Wasp: Quantumania

USA, 2023

Marvel Studios

Reżyseria: Peyton Reed

Obsada: Paul Rudd, Evangeline Lilly, Kathryn Newton



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce