Obraz artykułu 5 płyt: Niemoc

5 płyt: Niemoc

W Niemocy tkwi ogromna moc w łączeniu inspiracji i tworzeniu na ich bazie czegoś nowego i świeżego, ale jakie dokładnie albumy miały na to trio bezpośredni wpływ? Sprawdzamy w kolejnej odsłonie cyklu 5 płyt.

The National - "Trouble Will Find Me"

Na pewno jedna z definiujących płyt całego mojego życia, która w czasach nastoletności uformowała moje poczucie estetyki, zwłaszcza w warstwie tekstowej. Mam wrażenie, że znaczna część tego, jaki jestem i co uważam za piękne i muzycznie wartościowe jest pochodną piosenek z tej płyty. Nie umiem do końca wytłumaczyć tej fascynacji, ale pod względem charakteru i emocji zawsze będę uważał utwory zawarte na tym albumie za najbliższe mojej głowie i pewnie gdybym miał się przedstawiać muzyką, to byłby mój wybór. To konkretne CD ma za sobą trochę młodzieńczej historii, spędza dnie na szafce obok mojego łóżka i bardzo często, zupełnie bez powodu, czytam książeczkę od deski do deski [Radek Reguła].

Niemoc wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.

 

The Drums - "Portamento"

Płyta, która zawiera w sobie dużo przeszłości naszego zespołu. W czasach gimnazjalnych graliśmy z Michałem covery The Drums i emocjonowaliśmy się wyjątkową estetyką i flowem tego albumu. Mimo że muzycznie niewiele w nas zostało z tego organicznego i trochę postpunkowego brzmienia, to dalej zasługuje na wyjątkowe miejsce w naszym podsumowaniu. Pomimo całej nostalgii, zupełnie na trzeźwo trudno nie docenić chwytliwości i jednorodności klimatu tej płyty przy ograniczonym instrumentarium i bardzo surowej produkcji. Soundtrack smutnego lata, do dziś [Radek Reguła].

Kamp! - "Kamp!"

Gdy poznałem tę płytę, w głowie pojawiło się pytanie: To tak można robić w Polsce? W 2012 roku tworzenie takiej muzyki w naszym kraju było totalnie świeże i nowatorskie. Kamp! wyznaczył wtedy kompletnie nową ścieżkę na mapie polskiego rynku muzycznego, po której nowe zespoły wędrują do dzisiaj. Materiał robił też potężne wrażenie na żywo, porywał każdego do tańca - porwał i nas. Bardzo się cieszymy, że w historii Niemocy mamy rozdział pod tytułem Brennnessel. Jest to dla nas niezwykle nobilitujące, że mogliśmy współpracować z drużyną, która stworzyła tak ważny album zarówno dla nas, jak i dla całej polskiej muzyki rozrywkowej [Michał Drozda].

Talking Heads - "Remain in Light"

"Remain in Light" to dla mnie pomost od zajawki funkiem i afrobeatem lat siedemdziesiątych do gitarowego Nowego Jorku lat osiemdziesiątych. Polirytmiczne bębny, mocny groove, świetne brzmienia klasycznych syntezatorów (między innymi Prophet 5) i jednocześnie neurotyczne i energetyczne wokale oraz gitara Davida Byrne'a składają się w totalny kosmos. Udział Briana Eno w produkcji płyty na pewno nie zaszkodził uzyskać jej statusu kultowej. Co dla mnie ważne - w okresie pracy nad tą płytą zrodził się pomysł stworzenia z sekcji rytmicznej Talking Heads nowego zespołu, bardzo bliskiego mi Tom Tom Club. Na deser zostaje okładka, która (ciekawostka) jest jedną z pierwszych okładek stworzonych przy pomocy komputera (i to nie byle jakiego, bo z samego Massachusetts Institute of Technology). Pozycja obowiązkowa każdego szanującego się hipstera około 2014 roku [Filip Awłas].

Foals - "Holy Fire"

Płyta, która wywróciła dla mnie wszystko do góry nogami. Tak jak "Spanish Sahara" stworzyła Foals na nowo, tak samo zespół wszedł na zupełnie inny poziom, gdy pojawił się "Inhaler". Mam takie wspomnienie - liceum, dzień po premierze "Inhalera", czytam streszczenie "Krzyżaków", a w słuchawkach ten kawałek po raz tysięczny. Ta piosenka zrobiła na mnie wtedy wielkie wrażenie i katowałem ją niemiłosiernie. "My Number" z kolei był jednym z pierwszych utworów, które razem z Radkiem wykonywaliśmy publicznie. Na płycie "Holy Fire" jest naprawdę wszystko, czego potrzeba. Potężne utwory, jak "Milk & Black Spiders" i "Late Night", stoją w jednym rzędzie z takimi balladami, jak "Stepson" czy "Moon". Cały album od 2013 jest dla naszego zespołu wielką inspiracją, do której najbardziej odnosiliśmy się przy debiutanckiej płycie, "Baśnie". Początek "Mitsubishi Evo VII" nigdy nie zabrzmiałby tak samo, gdyby nie "Prelude". Ostatnio wracając z jakiegoś koncertu, słuchaliśmy "Holy Fire" w samochodzie i dalej, po latach powoduje gęsią skórkę. Jestem przekonany, że tak będzie już zawsze [Michał Drozda].

Niemoc - "Kilka najlepszych dni w życiu" [recenzja]


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce