Neneh Cherry - "I've Got You (Under My Skin)"
"I've Got You (Under My Skin)" to jedna z wielu płyt, które kupiłem, gdy byliśmy w trasie. Znalazłem ją w Margate na południu Anglii. Nigdy wcześniej tak naprawdę nie słuchałem wiele Neneh Cherry, ale znałem ją ze współpracy z Massive Attack, dlatego dałem temu albumowi szansę i nie żałowałem. Część instrumentalna jest prawie tak dobra jak miks z wokalem. Jej głos jest jak jedwab, a w połowie pojawia się piękna partia fortepianowa - dla niej samej warto tego materiału posłuchać. Mam zresztą słabość do trip/hip-hopu, będzie tego klimatu trochę na następnej płycie Bdrmm.
G-Marie - "Tarnished Idol"
Znalazłem ten album podczas przekopywania skrzynek z płytami w lokalnym sklepie za rogiem mojego domu, w The Vinyl Whistle w Leeds. Nigdy wcześniej nie słyszałem o "Tarnished Idol", ale uderzyła mnie szata graficzna, od której zazwyczaj zaczynam, gdy zagłębiam się w nowe płyty. To niesamowite dzieło, łączy elektronikę ze wschodnim instrumentarium. "Konstanz" i "Memory Extended in Domain" wyróżniają się najbardziej, ale to album w cąłości godny uwagi. Minimalistyczny, ale potężny.
The Velvet Underground live - "1969"
Płytę "1969" dostałem w prezencie na święta i od tamtej pory ciągle jej słucham. Tak naprawdę zainteresowałem się jednak The Velvet Underground w zeszłym roku. Zagłębiam się w ich twórczość i wciąż jestem zdumiony. To niesamowicie inspirujące, kiedy słucham, jak bardzo w tak odległych czasach potrafili eksperymentować z muzyką. Dzięki temu mam ochotę godzinami grać w kółko dwa akordy. Ta płyta to zbiór licznych występów na żywo. Fajnie jest usłyszeć jak ich utwory się rozwijały. Moim zdecydowanym faworytem jest "Ocean".
Radiohead - "Pyramid Song"
Kupiłem tę płytę na naszym pierwszym koncercie w tym roku, kiedy graliśmy na festiwalu w Bognor Regis. Skończyło się na tym, że wydałem więcej na płyty niż na cały festiwal, ale to było wyborne znalezisko. "Pyramid Song" to jeden z moich ulubionych utworów Radiohead, ale zawsze najbardziej interesowały mnie strony B. Nigdy nie słyszałem żadnej z nich, ale kiedy trafiłem na umieszczone tutaj "Fast-Track", powaliło mnie. Eksperymenty z pętlami wokalnymi Thoma i klasyczne błądzenie Colina Greenwooda po basie, jakby był zagubiony od lat - brzmiało to jak utwór, który wypadł z "A Moon Shaped Pool", zanim jeszcze powstał pomysł stworzenia go. Jestem zauroczony.
Jon Hopkins - "Late Night Tales"
"Late Night Tales" jest dla mnie jak biblia. Była jedną z pierwszych płyt, jakie kupiłem i rzuciła mnie w wir wszystkiego, co inspirowało Jona Hopkinsa. Wprowadziła w świat moich ulubionych artystów elektronicznych, od Evenings do nowoczesnej klasyki Nilsa Frahma. Znalazł się tam nawet wczesny utwór Four Teta, a także melancholijna, niemal folkowa elektronika Bibio. Powiedziałbym, że ze wszystkich płyt, jakie posiadam ta jest moją ulubioną. Mogę ją włożyć do odtwarzacza i przenieść się do tak wielu wspaniałych wspomnień. Jestem pewien, że będzie ich jeszcze o wiele więcej...