Lauryn Hill - "Miseducation"
Wciąż jedyny longplay studyjny Lauryn. Jej głos, frazy, rap flow i tematy, które decyduje się poruszać były i wciąż są dla mnie mistrzostwem świata. Album, który dwadzieścia dwa lata temu pokazywał, że można śpiewać, rymować, produkować, odważnie opuścić poważny band, jeżeli coś w środku nie było spójne. Wielka inspiracja, piękne brzmienie, potężna lista asów w creditsach, D'Angelo i Mery J. Blidge w gościach. Miałam trzynaście lat, kiedy wyszedł ten album, słucham go do dziś [Paulina Przybysz].
Radiohead - "Kid A"
Płyta genialna pod wieloma względami. Pokazała, że można osiągnąć jeszcze większy sukces, proponując muzykę dużo trudniejszą w odbiorze od poprzednich dokonań zespołu. Kompozycje, melodie wokali, wybitne partie instrumentalne - wszystko tu jest. Do tego wyprzedzająca swoje czasy produkcja, która naprawdę łączyła wiele gatunków i niespotykane do tej pory zestawienia brzmień. Jeżeli istnieje ktoś, kto nie zna tej płyty, to powinien zdecydowanie posłuchać [Piotr Zalewski].
Tori Amos - "Boys for Pele"
Jest to bez wątpienia jedna z moich ulubionych artystek i jedna z moich ulubionych płyt. Piosenkę "Father Lucifer" przesłuchałam chyba z milion razy, tekst mnie powala za każdym razem. Pamiętam, jak pierwszy raz wpadła mi w ręce kaseta - wsiąkłam na parę miesięcy. "Beauty Queen/Horses" to był przełom w moim życiu, kompozycja oparta na jednym burdonowym dźwięku i melodia oplatająca ten dźwięk w sposób hipnotyzujący, przeszywający, "nie z tego świata"... Myślę, że od tego momentu zaczęły się moje twórcze poszukiwania, zainteresowałam się improwizacją, a wkrótce potem sama zaczęłam komponować [Kasia "Kasai" Piszek].
The Beatles - "Abbey Road"
Każda kompozycja z tej płyty inspiruje z osobna (między innymi "Something" i "Here Comes the Sun" Harrisona; "Come Together", "I Want You" i "Because" Lennona), a zarazem płyta jako całość jest kompletna, czego zwieńczeniem jest genialna suita, za którą w dużej mierze odpowiadają McCartney i producent - George Martin (pomagał też w aranżacjach orkiestry). Co tu dużo mówić - album świetnie zagrany, zaśpiewany, nagrany i wyprodukowany, majstersztyk, do tego kultowa okładka. To ostatnia płyta nagrana przez The Beatles (nie mylić z ostatnią wydaną - po niej ukazało się jeszcze "Let it Be") [Paweł Zalewski].
Adam F - "Colours"
Album spod znaku drum'n'bass, jungle i downtempo, choć odnajduję tu wiele stylów i inspiracji. Piękne piosenki przeplatają się z nawijkami, a z drugiej strony jest sporo instrumentalnych momentów - często bardzo kontrastowych. Refleksyjne i niemalże medytacyjne momenty, zmieniają się w radykalne beaty, które jak na rok 1997, miały bardzo oryginalne i nowoczesne brzmienie. Personel muzyków jest dość obszerny, jak na muzykę elektroniczną. Uważam, że ta płyta wciąż ma w sobie świeżość, a ta muzyka zawsze przenosi mnie w inny wymiar [Jurek Markuszewski].