Marcin Makowiec
To nie są 2 płyty, które mnie ukształtowały muzycznie. To pierwsze 2 płyty na które wpadłem myśląc o tym co mną wstrząsa i co mnie rusza. Po napisaniu tego dopisałbym kolejnych piętnaście.
Beck - "Colors"
Kwintesencja alternatywnego popu. Ten album to Beck w całej okazałości. Popowe melodie, przebojowość. Genialna produkcja Grega Kurstina. Z jednej strony nawiązania do klasyków jak The Beatles lub The Police, z drugiej nieszablonowość kompozycji i genialne soundy. Połowa z tej płyty to single, które podbiły moją popową stronę serca.
Portishead - "Dummy"
Emocje. Niesamowita dawka emocji. Świeżość, niepowtarzalność. Studnia inspiracji. Jazz, hip-hop, awangarda. Dla mnie wstęp i narodziny trip hopu, poza Massive Attack. Wspaniała gra pomiędzy noisem a ascezą. Beth Gibbons pokazuje na tej płycie, co to znaczy śpiewać w sposób emocjonalny, transowy, nie idealny ale dosadny. Kiedy słucham tej płyty, zawsze mam dreszcze, podskórnie ma w sobie mnóstwo agresji pod niekończącą się melancholią. Kocham.
Martin Lange: Wielkie wytwórnie są dzisiaj wsparciem, nie próbują wpływać na muzykę (wywiad)
Michał Lange
To albumy, które mnie muzycznie ukształtowały - żaden z nich nie jest na pierwszym, żaden na ostatnim miejscu. Wszystkie wygrywają, tylko w innych kategoriach,
Red Hot Chili Peppers - "Californication"
Kochałem Red Hotów tak bardzo, że gdy zbliżała się premiera "Californication" w 1999 roku (miałem wtedy dziewięć lat), kupiłem kasetę online w kafejce internetowej na dane mojego ojca. Oczywiście za pobraniem, więc nie było wyjścia, żeby jej nie kupił. Była bura w szatni, ale kasetę mam do dzisiaj [śmiech]. Nie trzeba nikomu przedstawiać tej płyty - dla mnie są to podwaliny mojego myślenia o melodyjności linii basowych, o kontrapunkcie w partiach gitar i o zmienności wokalu.
Coldplay - "Patachutes"
Młody ja, dusza romantyka, syn organisty - to nie mogło skończyć się inaczej, pokochałem smutne piosenki Coldplay od pierwszego usłyszenia. Kocham "Patachutes" za milion dostarczonych wzruszeń, za opowiadanie historii muzyką, za kompozycje, w których wokal i instrumentarium są jednością, za wkręcającą melodykę, za otwarcia w refrenach, za proste, ale też nieoczywiste rozwiązania harmoniczne, które sprawiają, że każda z następnych części utworu jeszcze bardziej pochłania. To wszystko staram się przenosić do muzyki, którą tworzę, bo wiem, jak bardzo dobrze to działa.
Razem
Hans Zimmer - "Interstellar"
Nie ma lepszej muzyki do filmu i filmu do muzyki. Czasami przeładowana, miejscami gra ciszą. Może czasami jest jej za dużo w miejscach dialogu, ale piękne melodie same wchodzą do głowy. Wzruszenie i melancholia, muzyka wspaniale współgra z tym, co dzieje się na ekranie i to podbija. Nasz wspólny faworyt w kategorii muzyki filmowej.