St. Vincent - "St. Vincent"
St. Vincent zrewolucjonizowała moje podejście do muzyki i do grania na gitarze w momencie, w którym najbardziej tego potrzebowałam. Odkrywanie jej dyskografii początkowo było lekkim wyzwaniem, słuchając takich utworów jak "Bring Me Your Loves" czy "Huey Newton", zastanawiałam się, co to za dziwaczna muzyka? Zachwycona całą personą St. Vincent, nałogowo przesłuchiwałam album za albumem. To był moment, w którym poczułam inspirację, poczułam, że muszę skupić swoją energię na pisaniu utworów i na ćwiczeniu umiejętności grania na gitarze. Do swoich pięciu płyt wybrałam album "St. Vincent" ze względu na to, że od tego zaczął się mój (wciąż niekończący się) zachwyt nad Annie Clark i nad jej podejścia do gitary oraz muzyki. Jej najnowszy album - "Daddy's Home" - to mój ulubiony krążek 2021 roku.
Fleet Foxes - "Crack Up"
Fleet Foxes to zespół, który jest ze mną od wielu lat i łączy się z wieloma ciepłymi wspomnieniami z czasów dorastania. Ich trzeci krążek - "Crack-Up" - jest albumem wyjątkowym, przełomowym i wrażliwym. Niezwykle do mnie przemawiają nagłe zmiany dynamiki i nastroju w takich kawałkach jak "I Am All That I Need/Arroyo Seco/Thumbprint Scar", "Third of May/Ōdaigahara" czy "On Another Ocean (January/June)". Głos Robina Pecknolda skradł moje serce, zresztą cały zespół idealnie posługuje się harmoniami. Jeśli chodzi o współczesny folk, to żaden inny zespół tak bardzo do mnie nie przemówił jak Fleet Foxes.
The 1975 - "A Brief Inquiry Into Online Relationships"
The 1975 dawno temu obudziło we mnie miłość do muzyki popowej. Wesołe, plumkające gitary, atmosferyczne syntezatory i sekcja rytmiczna budzą radość do życia, dodają powera i motywacji. Można powiedzieć, że nawet trochę fangirluję. W sumie to bardziej niż trochę. Wbrew pozorom to nie tylko kapela dla nastolatek, ale też zespół, który nie boi się innowacji i umiejętnie posługuje się nawiązaniami do różnych gatunków muzycznych. Matty, jego zaangażowanie w muzykę i to, co chce nią przekazać są dla mnie dużą inspiracją. Wybrałam ten album, bo mam wrażenie, że był przełomowy w ich karierze. Tym krążkiem powoli zaczęli odcinać się od swojego pierwotnego brzmienia i myślę, że wyszło im to na dobre.
Tame Impala - "Innerspeaker"
Muzyka Kevina Parkera jest mi bliska już od pierwszego krążka, śledzę z podekscytowaniem każdy nowy projekt, który wyczarowuje. Cały czas nie mogę wyjść z podziwu, że za tym wszystkim stoi jeden człowiek. "Innerspeaker" to wyjątkowa podróż po psychodelicznych krajobrazach i jeden z najlepszych debiutów ostatniej dekady. Muszę przyznać, że po tych wszystkich latach jeszcze żaden kawałek Tame Impala mi się nie znudził.
Chelsea Wolfe - "Pain is Beauty"
Zawsze gdy mam ochotę na cięższe, chłodniejsze, a miejscami wręcz depresyjne (ale w ten przyjemny sposób) klimaty odpalam dyskografię Chelsea Wolfe. Był taki moment, że właściwie słuchałam tylko jej, co częściowo wpłynęło na atmosferę "I Dream in Blue" oraz mój pseudonim artystyczny. Głos Chelsea jest jednym z najbardziej kojących, jakie znam, idealnie pasuje do atmosfery którą tworzy w swoich utworach.
BONUS: "Coals - Klan EP"
Do listy dorzucam bonusowo EP-kę Coals. Śledzę ich działalność muzyczną od debiutanckiego "Homework", byłam na kilku koncertach i mój zachwyt nad talentem Kachy i Łukasza ciągle rośnie. Odnoszę wrażenie, że od tej EP-ki ich twórczość wystrzeliła na jeszcze wyższy poziom. Niewiele słucham muzyki w języku polskim (poza rapem), ale Kacha i jej styl liryczny bardzo do mnie przemawiają i inspirują. Równie zachwycające są zdolności produkcyjne Łukasza, naprawdę chylę czoła i jestem bardzo ciekawa, co przyniesie nowa płyta.
Coals wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.