Erykah Badu - "Baduizm"
Gdyby Erykah była guru jakiegoś ruchu religijnego w latach 70., prawdopodobnie oddałabym jej wszystkie moje pieniądze. Płyta "Baduizm" uzależniła mnie, kiedy wpadłam na nią w szkole średniej. Każdego utworu słuchałam wręcz z namaszczeniem. Wyjątkowe połączenie eterycznej, kobiecej energii z życiowym podejściem "dziewczyny z osiedla". Każdą piosenkę do dziś znam na pamięć i konsekwentnie wyśpiewuję Eryce wszystkie chórki.
Donna Summer - "On the Radio: Greatest Hits Volumes I & II"
Na tej składance znajdują się nie tylko doskonale wszystkim znane "Hot Stuff" czy legendarne "Love to Love You Baby", które samplowała sama Beyoncé, ale również utwór, który odpowiada za rozpoczęcie nowej muzycznej ery trwającej po dziś dzień! "I Feel Love" rozgrzewało elektronicznym, transowym brzmieniem klubowe parkiety i zasiało ziarno, z którego wykiełkowała dzisiejsza muzyka EDM. Styl Donny zawsze przebijał się jako odważny i oryginalny, a ten krążek rozgrzewa mój domowy parkiet również dziś.
Fugees - "The Score"
Podobnie jak "Baduizm", ten album mógłby być soundtrackiem czasów mojego liceum. Płyta w wielu aspektach mocno magnetyczna. Z pewnością nie można oderwać ucha od pięknego, soulowego wokalu Lauryn Hill, który na brudnych, ulicznych bitach uwodzi melancholią, by chwilę później zaprezentować wachlarz technik jednej z najlepszych MC lat 90. Krążek w bardzo przemyślany sposób uzupełniają haitańskie przyśpiewki Wyclefa Jeana i masa dobrych soulowych hooków.
Mark Ronson - "Late Night Feelings"
Już sama pęknięta na pół dyskotekowa kula w kształcie serca z okładki mówi, że nikt nie robi takich "sad bangerów" jak Mark Ronson. Ta płyta zrobiła na mojej producenckiej części osobowości bardzo duże wrażenie. Świetny balans pomiędzy soulowym jamowaniem, łamiącym serce, przejmującym disco i szczyptą syntetycznych bajerów tam, gdzie potrzeba. Do tego znakomici goście i bardzo dobre, popowe single, takie jak "Nothing Breaks Like a Heart" z Miley Cyrus. Wszystkie moje potrzeby zostały tu spełnione.
Snoop Dog - "Bush"
Choć ta płyta przeszła bez większego echa, to zdecydowanie jest perełką w dorobku Snoop Doga. Znalazła się na niej cała plejada gwiazd, od Pharella Williiams przez Gwen Stefani po Steviego Wondera, a Snoop Dog występuje prawie wyłącznie w roli wokalisty! Na płycie znajduje się dokładnie jedna rapowana przez niego zwrotka. "Bush" jest stałą pozycją playlist na domówkach, bo z tych kawałków bije wyłącznie dobra zabawa i nie da się przy nich nie tańczyć.