Isao Tomita - "Pictures at an Exhibition"
Ileśmy się nagłowili, by znaleźć płytę, którą oboje w równym stopniu lubimy i szanujemy! Kosztowało nas to wiele wielogodzinnych debat, kłótni i parę nieprzespanych nocy. Ostatecznie odpowiedź okazała się być prostsza niż ktokolwiek mógł się spodziewać - wybraliśmy legendarną kompozycję Modesta Musorgskiego, "Obrazki z wystawy", w elektronicznej aranżacji niemniej legendarnego Isao Tomity. Mamy słabość do właśnie tego wykonania, ponieważ nasz mały kotek był oszołomiony i zafascynowany elektronicznym miałczeniem, ćwierkaniem i kwakaniem, które układają się w szalone pasaże w środkowej części utworu. Na zdjęciu jest inna płyta o (trochę) podobnej okładce, bo ta, o której mowa gdzieś się nam zapodziała, a narysować jej nie umiemy.
Eduard Artemiev/Vladimir Martynov/Jurij Bogdanov - "Метаморфозы" ("Metamorfozy")
Ta płyta to legendarne konklawe na górze Olimp, epickie spotkanie największych herosów w dziejach muzyki. Po pierwsze, mamy tutaj trzech najwybitniejszych współczesnych kompozytorów, a jednocześnie pionierów muzyki elektronicznej w ZSRR. Po drugie, biorą oni na warsztat utwory takich tuzów jak Debussy czy Bach, prezentując jednocześnie własne kompozycje. Po trzecie, do dyspozycji dostali Świętego Graala syntezatorów analogowych, czyli EMS Synthy 100. I nie starali się na tym syntezatorze - jak to często bywało - imitować brzmienia instrumentów akustycznych, stworzyli za to całą paletę barw nie z tego świata. Płyta ta jest dla mnie szczególnie ważna dlatego, ponieważ właśnie na niej znajduje się mój ulubiony utwór wszech czasów - kompozycja Vladimira Martynova o wdzięcznym i niepozornym tytule "Poranek w górach", ekstatyczny hymn na cześć stworzenia, triumfalna eksplozja dziecięco prostych melodii, które tryskają pod niebiosa niczym gejzery szczęśliwości. Zresztą, co ja będę gadał, posłuchajcie sami TUTAJ.
Скрябін - "Модна Країна" (Skryabin - "Modna Kraina")
Skryabin jest głosem niejednego pokolenia, założycielem pierwszego ukraińskojęzycznego synth-popowego zespołu na przełomie lat 80. i 90. Nie będzie przesadą powiedzieć, że na tej muzyce i ja się wychowałam. Jest na tej płycie wszystko, od radiowych hitów, do ciekawych eksperymentów i złożonych kompozycji. Nie brakuję też otwartej zabawy i wygłupiania się. Będąc już starszym dzieckiem, zaczęłam również doceniać dowcipne, ale i głębokie teksty, które przejawiały wielką miłość artysty do swojego kraju i głębokie zaniepokojenie naszym losem. Wielka sława zaprowadziła Skryabina od undergroundowych początków na wielką scenę, gdzie występował ze znamienitymi śpiewaczkami telewizyjnymi, ale te pierwsze płyty wciąż sprawiają, że w najsmutniejszy dzień czuję ciepło w sercu.
Kadhja Bonet - "Childqueen"
Przepiękna muzyka. Zamykam oczy i uważnie oraz z wielką rozkoszą słucham każdej nuty i delektuję się tym, jak rozwijają się te utwory. Niesamowicie ciekawe harmonie, bogata i wysmakowana paleta barw, perfekcyjne połączenie retro-orkiestrowych brzmień z miękkimi pasażami syntezatorów i - przede wszystkim - piosenki, które później długo jeszcze śpiewam. Co, nawiasem mówiąc, jest wielkim wyzwaniem.
Iron Maiden - "Powerslave"
Najlepsza płyta najlepszego zespołu, koniec kropka, dziękuję dobranoc [śmiech].