Crystal Fighters - "Star of Love"
To przykład albumu, który wywołuje u mnie dobre emocje. Zawsze będzie mi się kojarzył z przyjaciółką (pozdrawiam Martę J.), bo to ona mi ich pokazała. Byliśmy nawet razem na ich koncercie w Palladium i pamiętam, że wyszliśmy naładowani tonami pozytywnej energii. Przez kilka dni miałem zakwasy po godzinie skakania. Żaden z pozostałych ich albumów nie trafił do mnie bardziej niż ten. W prosty sposób zrobili coś muzycznie dziwnego i nie umiem określić tego innymi słowami. Sięgam po tę płytę zawsze, gdy brakuje mi energii.
The Neighbourhood - "I Love You."
Kumpel podrzucił mi ten album The Neighbourhood chwilę po premierze i wkręciłem się. Ta płyta dużo zmieniła w moim postrzeganiu muzyki, otworzyła mi oczy na to, że istnieją na świecie inni wykonawcy niż ci, których słuchałem wtedy na repeacie. Nie byli oni wtedy szczególnie znani, a zrobili coś super. Sprawiło to, że zacząłem szukać głębiej i przestałem słuchać wyłącznie oczywistych rzeczy. Do dziś pozostają jednym z moich ulubionych zespołów, a każdy kolejny album zagościł na dobre w mojej kolekcji. Mają swój styl, ale za każdym razem pokazują go z trochę innej strony. Kilka lat temu udało mi się sfotografować Jessego oraz Zacha, pamiętam jak bardzo byłem z tego powodu szczęśliwy. Jesse to mój totalny crush.
King Krule - "Man Alive!"
Muzykę Archiego poznałem wtedy, gdy mieszkałem w Londynie. Pojawił mi się na jakiejś spotifajowej playliście i wpadłem. Zawsze mam wrażenie, że jestem kilka lat do tyłu względem nowości w muzyce, a wtedy miałem dużo do nadrobienia i pamiętam, że słuchałem go w kółko, jeżdżąc nocnymi autobusami do pracy. Żeby dojechać na czas, musiałem wyjść z domu o trzeciej trzydzieści - to była idealna pora na zgłębianie jego rzeczy. Zamulał razem ze mną, a jednocześnie był w stanie obudzić mnie. Z całej dyskografii wybrałem akurat ten album, bo towarzyszą mu świetne teledyski.
Jamie xx - "In Colour"
To trochę oczywisty przykład, ale ten album jest tutaj z dwóch powodów. Muzycznie się nie starzeje i bardzo lubię do niego wracać. Niejednokrotnie miałem tak, że po ogromnym szale na jakąś płytę, z czasem po prostu mi się nudziła. Jamie xx stworzył materiał, który za kilka lat będzie na mojej półce chyba nadal tak samo świeży, jak na samym początku. Drugi powód to poligrafia. Bardzo zwracam uwagę na oprawę graficzną płyt, bo staram się je traktować również jako obiekty. "In Colour" doskonale pokazuje, że mniej znaczy więcej.
Metronomy - "Nights Out"
Lubię ten album za to, że ma w sobie bardzo żywiołową zblazę. Muzyka Metronomy zawsze wydaje mi się bardzo rozjechana, ale w taki sposób, że wszystko do siebie nadal pasuje. To według mnie kolejny przykład niestarzejących się numerów, po które regularnie sięgam. Ta płyta przywołuje u mnie wspomnienia z jazdą pociągami w rozklekotanych przedziałach. Zawsze dobrze zgrywała się z trzaskającymi torami i sprawiała, że hałas nie był tak nieznośny.
Dawid Grzelak to artysta wizualny, wokalista, kompozytor i autor tekstów. Jego najnowsza EP-ka "Who the F*** is Dawid Grzelak?" ukazała się 19 lutego.
fot. Marcin Jędrzejewski