Obraz artykułu 5 płyt: Maciej Jurga (Blokowisko, Vysoke Celo, Opus Elefantum)

5 płyt: Maciej Jurga (Blokowisko, Vysoke Celo, Opus Elefantum)

Nigdy w swojej kolekcji nie miałem płyt dla mnie "najważniejszych", gdyż moim modus operandi w ich zbieraniu było szukanie po prostu interesujących pozycji w atrakcyjnych cenach.

Proces szukania takich zawsze wydawał mi się ciekawy i w pewnym sensie stymulujący, a zresztą dla gimnazjalisty z niezasobnym portfelem innej alternatywy nie było. Niestety wskutek różnych życiowych zawirowań, znaczna część kolekcji musiała pójść do "likwidacji", jednak zostało ze mną kilka płyt, których pozbyć się po prostu nie potrafiłem i o części z nich dzisiaj opowiem.

 

Międzymiastowa - "Pesymisja"
Kiedyś bardzo nie przepadałem za hip-hopem, spoglądałem na niego przez pryzmat wielu popularnych stereotypów, ale nie chciałem go jednocześnie skreślać i poszukiwałem alternatywy. I tak w końcu trafiłem na netlabel Skwer i rap Kidda, który mnie całkowicie pochłonął. Płyty Faczyńskiego i Kidda, Osete czy właśnie Międzymiastowej trafiły na empetrójkę na długie lata, zaskakując mnie wtedy swoją wrażliwością, surowością i tekstami, które nieraz w młodzieńczym wieku zmusiły do poważnej refleksji. Jest to absolutnie wyjątkowa część historii polskiego hip-hopu i nie ma w Polsce drugich takich tekściarzy jak ci, których usłyszycie w Skwerze (a działa on dalej, serdecznie polecam tegoroczną płytę Kidda pod tytułem Rytuały Przejścia)

Zdjęcie Macieja Jurgi. Maciej trzyma płytę Międzymiastowa - "Pesymisja".

Koji Kondo - "The Legend of Zelda: 25th Anniversary Special Orchestra CD"
Konsole Nintendo stanowią nierozerwalną część mojego dzieciństwa, począwszy od 64. Soundtracki z wielu gier Mario czy właśnie Zeldy zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie i szczególnie dzisiaj wracam do nich bardzo często. Pewnie to nostalgia i tęsknota za czasami beztroski, ale nic i nikt nie zmieni tego, że muzyka Kojiego Kondo z miejsca zabiera mnie w inną rzeczywistość. Płyta, którą prezentuję była dodawana do edycji limitowanej gry "Skyward Sword" na Nintendo Wii i zawiera wersje orkiestrowe wielu popularnych motywów z większości odsłon serii. W grach tego nie usłyszycie, więc koniecznie sobie odpalcie gdzieś na YouTubie.

Zdjęcie Macieja Jurgi. Maciej uśmiecha się. Trzyma płytę Koji Kondo - "The Legend of Zelda: 25th Anniversary Special Orchestra CD".

Sigur Rós - "Með suð í eyrum við spilum endalaust"
Płytę tę wraz z butelką czerwonego wina dostałem od znajomego z liceum na szkolną wigilię i zdecydowanie to jeden z ulubionych prezentów, jakie otrzymałem, a z samą płytą mam bardzo ważne wspomnienia. Przesłuchałem ją pierwszy raz jakieś parę dni później i od razu zabrała mnie do miejsca z okładki (a był to przecież grudzień!), zachwycając atmosferą i energią. Jest coś w tej płycie, co wlewa w serce mnóstwo optymizmu i ciepła, mimo że jest całkiem melancholijna, a miejscami "słodko-gorzka". Przepiękne instrumentarium przywodzące na myśl ich post-rockowe dokonania zaserwowane w bardziej popowym czy folkowym anturażu. Tak brzmi lato.

Maciej trzyma płytę Sigur Rós - "Með suð í eyrum við spilum endalaust".

Primordial - "Storm Before Calm"

Primordial to mój ulubiony zespół metalowy. Dzisiaj gatunek ten pojawia się na moich głośnikach bardzo rzadko, ale nie znaczy to, że o nim zapomniałem, a szczególnie o moich ulubionych jego przedstawicielach. Primordial zachwycił mnie świetnym i niecodziennym w black metalu songwrtingiem, który dodatkowo mocno czerpał z rodzimego folkloru w zupełnie inny sposób niż znane mi dotychczas zespoły folk metalowe. Wspomnieć należy również o absolutnie fenomenalnym wokalu Alana Averill i tak oto mamy przepis na sukces. "Storm Before Calm" zakupiłem, nie znając tej płyty i nie żałuję, szczególnie że zawiera świetny koncert z 2004 roku. Jest jednak chyba ich najmniej "oryginalną" płytą (z okresu świetności), co absolutnie nie znaczy, że złą - wręcz przeciwnie.

Zdjęcie Macieja Jurgi. Maciej trzyma płytę Primordial - "Storm Before Calm".

Oren Ambarchi - Intermission 2000-2008
Płytę tę zakupiłem na Off Festiwalu w 2014 roku (niestety mojej jedynej edycji, co dodatkowo potęguje wspomnienia) za jakieś dwadzieścia złotych. Pamiętam, że również był to zakup w ciemno - wcześniej znałem jedynie jego "Grapes From The Estate", które bardzo mi się spodobało, ale taka muzyka była wówczas dla mnie sporym novum. Po pierwszym odsłuchu "Intermission", byłem skonsternowany, wydała mi się ta kompilacja bardzo ciężka i mozolna, jednak po kolejnych odtworzeniach i próbach wsłuchiwania się w nią, bardzo urosła w moich oczach, a przede wszystkim stała się inspiracją do poszukiwania muzyki ambientowej czy dronowej. Jest to stety lub niestety płyta, która dużo zyskuje w wysokiej jakości i na dobrym sprzęcie, więc rzadko do niej wracam, ale na potrzeby artykułu postanowiłem sobie ją przypomnieć i myślę, że to dobra okazja, by przypomnieć sobie również wyżej wymienione "winogrona" i odkryć resztę jego dyskografii.

Maciej trzyma płytę Oren Ambarchi - Intermission 2000-2008.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce