Obraz artykułu 5 płyt: Funkasanki

5 płyt: Funkasanki

A co jeżeli koniec świata wcale nie jest najgorszym, co może nas spotkać? Co jeżeli to szansa na rozpoczęcie od nowa? Z takiego założenie na albumie "Last Call" wyszedł funkowo-elektroniczny duet Funkasanki, a w ramach cyklu 5 płyt zdradzają, które albumy z domowej kolekcji mają dla nich szczególne znaczenie.

Snarky Puppy - "GroundUP"

Ania wychowała się na jazzie i tylko dlatego, że wszystkie jazzowe płyty, kasety i VHS-y zostały w jej rodzinnym domu, na tej pozycji znalazło się "GroundUP", szalonej machiny Michaela League, a nie któryś z albumów Keitha Jarretta. Poznaliśmy się na warsztatach jazzowych, graliśmy razem w jazzowych składach, marzyliśmy o byciu jazzmanami, porzuciliśmy to na rzecz elektroniki, ale może jeszcze do tego wrócimy? Co do Snarky Puppy - każdy szanujący się instrumentalista powinien znać ten projekt, gdzie improwizacje wplecione są w różne gatunki muzyczne. Odkryliśmy ich dzięki amerykańskim magazynom Modern Drummer (przysyłanych "w darach" przez naszych epizodycznych uczniów z Florydy), na lata rozpalili w nas miłość do takiego poziomu grania na żywo i byli mobilizacją do ćwiczenia. Poza tym, dwukrotnie słyszeliśmy ich na żywo - pierwszy raz w Proximie w Warszawie w 2014 roku i po pierwszym uderzeniu wiedzieliśmy: Chcemy tak grać! Pół roku później powołaliśmy do życia Funkasanki.

Duet Funkasanki trzyma płytę Snarky Puppy - "GroundUP".

Jarecki - "Styldohwil"

Nie ma innej tak odśpiewanej płyty, jak "Styldohwil". Teksty tych piosenek były i nadal są inside joke'ami w niezliczonej ilości sytuacji, a obudzeni w nocy dokończymy każdy wers z każdej piosenki. Tyle razy, ile padało na płycie słowo funk, tyle razy sami chcieliśmy go grać. Stąd nasza nazwa, chociaż czysty funk w naszym wykonaniu to nadal rzecz przyszła. Bardzo się ucieszyliśmy gdy Jarecki wrócił z nowym albumem, "Za wysoko". Byliśmy na koncercie - na żywo to torpeda! Naprawdę jara nas ten funk, a sam Jarosław w naszych serduszkach zawsze ma ważne miejsce i liczymy, że kiedyś ruszymy razem na wspin!

Duet Funkasanki trzyma płytę Jarecki - "Styldohwil".

Gorillaz - "Plastic Beach"

Gdybyśmy mieli wyróżnić ulubioną płytę ze wszystkich projektów Damona Albarna, wybralibyśmy jego solowy album "Everyday Robots". Zasłuchiwaliśmy się nim dniami i nocami, to był punkt zwrotny w naszej twórczości - przez ten album gramy elektronikę, a nie funk! Niestety nigdy nie kupiliśmy go w wersji fizycznej, ale mamy za to trzy płyty Gorillaz, które także bardzo cenimy (całą trójkę udało nam się utrzymać w foliach - taki tam fetysz). "Plastic Beach" to płyta, która latami jeździła z nami w samochodzie - nocne zamiecie śnieżne (za czasów, kiedy był jeszcze śnieg), upały w mercedesie bez klimy, miasta, wsie, autostrady, polne drogi. "Plastic Beach" komentuje rzeczywistość w taki sposób, że wszędzie jest to przerażająco trafne. No i te barwy - jak nie kochać syntezatorów?

Zdjęcie rąk duetu Funkasanki. Zespół trzyma płyty Gorillaz.

Erykah Badu - "Mama's Gun"

Znacie mema z tym dziwnym perskim kotem? Są tacy artyści, którzy za każdym razem kiedy się ich widzi wywołują taką reakcje. Dla nas jest to królowa Erykah Badu. Lubimy chyba każdą jej płytę, nasiąkaliśmy tą stylistyką przez lata, zawsze dając się porwać jej groove'owi, a zarazem każdy występ na żywo czy wywiad, który widzieliśmy są zjawiskami tak ekscentrycznym, że osłupienie miesza się z zachwytem. Też tak chcemy. Erykah Badu jest dla nas synonimem aka. Czasami potrafimy wpaść w wielogodzinne, niezdrowe, wymyślanie pseudonimów. Pozdrawiają Funkasanki aka Funkasnacki aka Funkapunki aka...

Duet Funkasanki trzyma płytę Erykah Badu - "Mama's Gun".

The Mars Volta - "De-Loused in the Comatorium"

Przemka muzycznie wychowywał starszy brat, walcząc (skutecznie) z jego zamiłowaniem do smerfnych hitów. Jednym z punktów na drodze do dobrej muzyki był zespół The Mars Volta i ich debiutancki album, który do dziś zajmuje honorowe miejsce w domowym zbiorze. W kolekcji wspomnień pozostaje też koncert, na który brat zabrał Przemka do Stodoły w 2005 roku - dwie i pół godziny szaleńczej, progresywnej, psychodelicznej muzyki bez żadnej, najmniejszej przerwy. Niebieskie stworki nigdy już nie wróciły na tapetę, a koncepcje grania bez przerwy staramy się stosować w naszych setach. "De-Loused in the Comatorium" to niesamowity koncept album, który zabiera w podróż za każdym razem, gdy go słuchamy. Marzyliśmy o zrobieniu koncept albumu, co udało nam się zrealizować na płycie "Last Call".

Duet Funkasanki trzyma płytę The Mars Volta - "De-Loused in the Comatorium". Zdjęcie wykonane zostało na klatce schodowej budynku.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce