Obraz artykułu 5 płyt: Tacher

5 płyt: Tacher

Feeryczne, romantyczne, tajemnicze i pełne emocji - takie są piosenki z "Pudełka na buty", debiutanckiego albumu Maćka Tachera, singer-songwritera i producenta tworzącego w estetyce indie folka i folk rocka, ale z przebojowym, niemalże popowym zacięciem. Jaka muzyka miała na niego wpływ? O tym opowiada w kolejnej odsłonie cyklu 5 płyt.

Postanowiłem ograniczyć się do płyt, które wyszły w ciągu ostatnich kilku lat. Gdybym miał wejść głębiej w główne inspiracje i wpływy, to nie wiedziałbym od czego zacząć i zakopałbym się na miesiąc.

 

Father John Misty "Pure Comedy"

Ten album zwrócił moją uwagę na postać i twórczość Josha Tillmana i przez to też na Fleet Foxes, w którym wcześniej grał. Z jednej strony pozytywne skojarzenia z Neilem Youngiem i Eltonem Johnem, a z drugiej dosyć to wszystko przegadane. Nie przepadam za publicystyką w piosenkach, ale Father John Misty sprawił, że zacząłem wgłębiać się w teksty, szperać w necie, szukać wywiadów. Zaciekawiła mnie jego krytyka zachodniego kapitalistycznego społeczeństwa, bezczelności i hipokryzji gatunku ludzkiego, zawarta choćby w tytułowym "Pure Comedy". Zaintrygował mnie tym swoim sarkazmem i fatalizmem. Byłem w Palladium na koncercie promującym "God's Favorite Customer". Dziesięć osób na scenie. Dęciaki. Na bogato. Misty oszczędził publiczności kazań i analiz. Po prostu śpiewał. Jedyne czego mi wtedy zabrakło, to ulubionego "Just Dumb Enough to Try" z ostatniej płyty.

Mężczyzna trzyma płytę "Father John Misty "Pure Comedy""

Mac DeMarco "This Old Dog"

W Macu DeMarco zafascynowała mnie z kolei prawdziwość, ale taka z przeciwległego bieguna niż u Misty'ego. To, że nie ma w nim żadnej pozy, żadnego teatru, nawet takiego postmodernistycznego, przefiltrowanego przez kilka warstw autoironii, tylko raczej zupełna naturalność, spontaniczność, widoczny na koncertach dystans do wszelkiej rockowej kreacji. Ujęło mnie to, że Mac na scenie wygląda tak, jakby wyszedł właśnie do Biedry po ziemniaki. Moja miłość do Kanadyjczyka zaczęła się właśnie od "This Old Dog", czyli stosunkowo późno. Co ja tu będę pisał o muzyce, dość powiedzieć, że facet jako instrumentalista, kompozytor i producent ma własny charakter pisma i łatwość wymyślania pięknych piosenek. Byłem pierwszego dnia na koncercie w Progresji i był ok, choć Andy White - podczas swojego niespełna czterdziestominutowego recitalu - zaśpiewał wszystkie covery świata, zabrakło chyba tylko "Wehikułu Czasu."

Mężczyzna trzyma płytę Mac DeMarco "This Old Dog".

Voo Voo "7"

Co tu się wydarzyło muzycznie i jak to brzmi! Nawet nie będę tego komentował, bo i nie za bardzo wiedziałbym jak. W każdym razie wracam do "Siódemki" i za każdym razem znajduję w niej coś nowego. Przemawia do mnie też minimalizm tekstów pana Wojciecha i jego zabawa słowem - nie lubię przegadania, z małym odstępstwem dla Ojca Jana Mglistego.

Mężczyzna trzyma płytę Voo Voo "7".

Daniel Spaleniak "Life Is Somewhere Else"

Daniel Spaleniak, też w słowie oszczędny, potrafi zbudować swoim niskim głosem kawał nastroju. Te zimne, ponure, otwarte przestrzenie, które rozpościera, trafiają w mój gust. Ma to klimat, a dodatkowo jeszcze idealnie współgra z obrazem. Nic, tylko ruszyć ciemną nocą w długą drogę. Płytę kupiłem po koncercie w gdańskim Starym Maneżu i wciąż jestem mu winny dychę, to znaczy niby nie jestem, ale i tak oddam przy następnej okazji. Pamiętam.

Mężczyzna trzyma płytę Daniela Spaleniaka "Life Is Somewhere Else".

Coals - "Tamagotchi"

I tutaj płynnie przechodzę do Coalsów, bo z tego co pamiętam, trafiłem na nich przez "Life Is Somewhere Else", na której Kacha Kowalczyk zaśpiewała gościnnie w dwóch numerach. Uwielbiam takie ciemne, głębokie, hipnotyzujące barwy głosu. Cokolwiek ta dziewczyna przefiltruje przez swoją wrażliwość - czy to będzie "Moje miasto" Marii Peszek z gitarą akustyczną czy genialne, bardziej elektroniczne produkcje swojego kolegi z macierzystego duetu - wszystko jest złotem. Od tamtej pory przegapiłem tylko jeden koncert Coalsów w Toruniu, w marcu, chwilę przed lockdownem. Musiałem oddać bilet koleżance, bo akurat też grałem tego dnia.

Mężczyzna trzyma płytę Coals - "Tamagotchi".

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce