Jak to bywa z listami najlepszych/ulubionych płyt, prawdziwe top 5 jest praktycznie niemożliwe do ustalenia. Hierarchia nieustannie się zmienia i nie jestem w stanie powiedzieć, co najbardziej na mnie wpływa. W tym samym roku potrafię mieć fazę na elektronikę i nie słuchać praktycznie żadnych gitar, po czym zmienić repertuar o sto osiemdziesiąt stopni.
Jeżeli chodzi o top wszech czasów, to musiałabym ustalić - jak głęboko mam się cofnąć w czasie? Czy takie rzeczy, jak absolutne klasyki w rodzaju Pink Floyd czy Nirvany mają miejsce na liście? Czy lepiej odnieść się do tego, co formowało mnie później? Gdzie ustalić tę granicę? Nie byłam w stanie wziąć nawet udziału w popularnej zabawie wrzucania okładek na Facebooka przez absolutny nadmiar muzyki i moje własne niezdecydowanie... Dlatego na potrzeby tej listy ustaliłam, czego najprzyjemniej słuchało mi się podczas paru ostatnich miesięcy, w trakcie lockdownu i krótko przed nim. Może nie są to najlepsze płyty wszech czasów, ale na pewno są to ciekawe odkrycia. Przyjemnej eksploracji.
Rakta - "Falha Comum"
Prawdziwe wiedźmy z Brazylii, powaliły mnie koncertem w Ziemi w Gdańsku w lutym - jednym z ostatnich, jakie dane mi było zobaczyć przed pandemią. Szamańskość, trans i jednocześnie totalna kontrola nad dźwiękiem. Bardzo inspirujący zespół, dzięki nim zaczęłam bawić się efektami na wokalu w trakcie tworzenia.
Emilie Zoe - "The Very Start"
Piękna płyta szwajcarskiej wokalistki o pięknym głosie i ze świetnymi tekstami. Przywodzi na myśl wczesne płyty Feist, Charlotte Gainsbourg czy Katie Kim, ale Emilie ma własny, delikatny singer-songwriterski styl. Płyta - prezent od przyjaciół z Hummus Records.
Hideous Sun Demon - "Fame Erotic Dream"
Garażowy post-punk z Australii, duża dawka energii. Znalezisko z ostatniej trasy z Lonker See, zapętlane w trakcie lockdownu. Muzycznie kojarzy mi się bardzo miło z moim byłym zespołem - Kiev Office. Na plus świetna okładka.
Bowery Electric - "Beat"
Klasyk shoegazowej elektroniki zdobyty na winylu podczas jednej z tras Lonkerów - graliśmy koncert w The Message, sklepie płytowym, który jest jednocześnie klubokawiarnią we francuskim Troyes. To jedno z moich najlepszych wspomnień trasowych. Co do samej płyty, genialna produkcja (te basy <3), świetny, melancholijny klimat. Płyta do słuchania w samochodzie, gapienia się przez okno i odpływania.
Smart Went Crazy - "Con Art"
Jeżeli chodzi o Dischord, to ten zespół poznałam później niż Fugazi, ale od razu pokochałam, a do tej płyty mam szczególnie osobisty stosunek. Wpłynęła na mój sposób komponowania na gitarze, co w zasadzie robię od niedawna, dopiero od numerów z ostatniej płyty Black Mynah - wcześniej zawsze zaczynałam od basu. Super melodie, nietypowy skład (gitary plus wiolonczela) i specyficzne poczucie humoru w tekstach - polecam!