W literaturze popularnej można wskazać niewielu pisarzy tak wpływowych, jak Howard Phillips Lovecraft. Spór dotyczący wartości samej jego prozy trwa do dzisiaj - niektórzy uznają go za grafomania, inni zaś widzą w nim czysty geniusz. Jednak nie o samych książkach samotnika z Providence dziś mowa, a o wpływie, jaki wywarł na postrzeganie opowieści grozy w XX wieku. Jego nastrojowe historie o pradawnych bóstwach, bluźnierczych rytuałach i dziwnych wynalazkach opanowały wyobraźnie czytelników na całym świecie. Zresztą to szaleństwo dotyczy nie tylko odbiorców, ale także twórców, którzy wytrwale rozbudowują uniwersum stworzone przez Lovecrafta lub piszą swoje właśnie wariacje na temat tajemnic, które mogą odebrać rozum zwykłym śmiertelnikom. Czasami za tę konwencją biorą się naprawdę uznane nazwiska. Przykładem może być tu Alan Moore, który napisał scenariusz do "Providence", komiksu wydanego niedawno przez Egmont Polska.
Fabuła komiksu rozpoczyna się w klasyczny dla tego podgatunku sposób. Młody dziennikarz porzuca swoją ciepłą posadkę w gazecie i wyrusza na południe Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu materiałów do swojej książki dotyczącej wierzeń okultystycznych. Jeździ od miasta do miasta, spotykając coraz większych dziwaków i powoli przenosi się do świata, w którym jawa miesza się ze snem, a zmysłom i zdrowemu rozsądkowi najlepiej po prostu nie ufać, bo nie przydadzą się do niczego w tych nowych, niepokojących realiach. Moore doskonale rozumie, że w tym tkwi prawdziwa siła takich opowieści. Bo przecież nie chodzi o to, aby od samego początku epatować mackami i istotami z horrorów. Liczy się właśnie spokojne, niezauważalne przejście między światami. Niepokojący sen, potem nie dające się niczym wytłumaczyć dziwne zdarzenie, a im dalej w las, tym gorzej dla głównego bohatera. Ta statyczność i powolne rozwijanie wydarzeń może uwierać, bo bywa najzwyczajniej na świecie nudna, ale to także urok tkwiący w założeniach narracji. W pierwszym tomie dostajemy połowę całej historii, więc nie trzeba się obawiać, że będzie się ciągnęła w takim tempie przez wiele następnych części. To wiadomość o tyle dobra, że w dłuższej opowieść ten powolny ton mógłby się okazać nieznośny nawet dla największych zwolenników konwencji.
"Providence" od strony formalnej jest komiksem bardzo specyficznym i bardzo "książkowym". Na końcu każdego rozdziału dostajemy wgląd w prywatne notatki głównego bohatera i różne zapiski na temat prowadzonych przez niego badań. To po prostu kilkustronicowe ściany tekstu, które owszem, są ciekawe i dobrze napisane, ale jednocześnie mocno odchodzą od komiksowej narracji. Normalnie nie uznałbym tego za wadę, ale problemem pojawia się w momencie, w którym uświadomimy sobie, że pod względem dynamiki kadrów i rysunków cały album jest bardzo statyczny i zachowawczy. Najczęściej obserwujemy dwie postaci, które rozmawiają ze sobą w taki sposób, że wypełnione tekstem dymki zajmują większość dostępnej powierzchni. Do tego niezbyt przypadła mi do gustu kreska Jacena Burrowsa, która wydaje się mocno nieprzyjemna dla oka, zwłaszcza pod względem narysowanych postaci. Ludzie w tym komiksie są po prostu odstręczający, co jednocześnie w dziwny sposób pasuje do charakteru całej historii. Wszystko sprawia wrażenie jakby "Providence" skończyło jako komiks z powodu braku możliwości realizacji tej historii za pomocą innego medium.
"Providence" jest komiksem, który mogę polecić raczej specyficznemu rodzajowi czytelnika. Takiemu, który uwielbia lovecraftowskie klimaty, bo to właśnie on doceni bardzo powolną narrację i odkrywanie sekretów, które początkowo wcale nie zdają się prowadzić do czegoś spektakularnego. Na pewno zawiodą się ludzie, którzy od początku spodziewają się macek i obecności pradawnych istot. To zupełnie inny rodzaj horroru, który na szczęście ma u nas całkiem pokaźną liczbę fanów. I to oni będą najbardziej zadowoleni z tego, co Mag z Northampton zrobił z dziedzictwem Samotnika z Providence. Ale powinni mieć na uwadze, że nie jest to Moore w swojej szczytowej formie.
Providence
Polska, 2019
Egmont
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Jacen Burrows