Już samo to, że znalazł się ktoś na tyle odważny, żeby "Koniec zxxxanego świata" sprowadzić na nasz rodzimy rynek zasługuje na pochwałę, bo pierwowzór głośnego serialu został narysowany w stylu specyficznym dla wydawnictw zinowych, mocno zakorzenionym w komiksowym undergroundzie. Bliżej mu do twórczości Krzyśka "Prosiaka" Owedyka niż do superbohaterskiego standardu, a więc jest to pozycja skierowana do znacznie węższego grona odbiorców.
Jeżeli zakochaliście się w serialu, to historia z komiksu powinna zrobić na was równie duże wrażenie. Scenariusz ekranizacji dość wiernie podąża za oryginalnymi pomysłami Forsmana z kilkoma wyjątkami - między innymi rolą, jaką pełni w historii zaciekła policjantka, a także zakończeniem, które w moim odczuciu przyćmiewa wersję znaną z Netflixa. Najwyraźniejsza rozbieżność dotyczy jednak nie treści, lecz tempa, w jakim zostaje ona przedstawiona widzowi/czytelnikowi. Komiks ukazywał się przez kilka lat jako seria krótkich, ośmioplanszowych historyjek. Z jednej strony łączą się w spójną całość, z drugiej sprawdzają się równie dobrze jako osobne, zamknięte opowieści. W efekcie dynamika wersji papierowej jest zawrotna, bo na tak małej przestrzeni konieczne jest zmieszczenie początku, rozwinięcia i zakończenia. Nie ma czasu na refleksje, do jakich może prowokować serial, w zamian jest natomiast znacznie większa dawka szaleństwa.
Z tej perspektywy ciekawe jest minimalistyczne podejście Forsmana, który każdą jedną stronę dzieli w klasyczny sposób, nie pozwalając, żeby choćby jedna linia wydostała się poza kadr. Pozwala sobie też na prezentowanie przedziwnych pejzaży (na przykład na początku rozdziału "Żegnaj, Tulso"), gdzie podziwiać można przede wszystkim biel kartki, a także na niemal cały rozdział ("Obrońca") przedstawiony bez użycia słów. Brzmi to dość skromnie, jak na komiks, który przed chwilą określiłem jako szalony, ale jest w tej przewrotności metoda, która przykuwa uwagę do przygód Jamesa i Alyssy bardziej, niż mogłyby to zrobić narkotyczne wizje w stylu Moebiusa.
Gdybym trafił na "Koniec zxxxanego świata" jako nastolatek, pewnie nosiłbym je w kieszeni (rozmiar na to pozwala) jako podręczną biblię. Przypomina pamiętnik zbuntowanego nastolatka, który pewnie powinien służyć za przestrogę, ale lepiej działa jako inspiracja. Zupełnie jak filmy Gregga Arakiego, w których główni bohaterowie uciekali w surrealistyczny szał wiedzeni buntem, złością, żalem i ciekawością innego świata, który gdzieś tam przecież musi istnieć. Mały wielki komiks.
Koniec zxxxanego świata
Tytuł oryginalny: The End of The Fucking World
Polska, 2018
Non Stop Comics
Scenariusz: Charles Forsman
Rysunki: Charles Forsman