Wiążą się z tym zarówno wady, jak i zalety. Z jednej strony fani Wolverine'a mogą odczuć niedosyt brakiem szerzej zakrojonego, wielowątkowego pomysłu na ich ulubioną postać, z drugiej minęły już ponad dwa lata od wydania „Rodu X/Potęg X”, gdzie Jonathan Hickman zrewolucjonizował rzeczywistość mutantów Marvela. Po dekadach starań pozwolił im osiągnąć cel, wyemancypować się, upaństwowić i wyrosnąć na wiodącego gracza na arenie międzynarodowej. To jeden z najlepszych momentów w całej historii tych postaci, ale czasami dobrze jest wyjść z politycznych zawiłości i po prostu zobaczyć tego szorstkiego drania z kanadyjskiej głuszy w kolejnej potyczce.
Początek tomu nie do końca właśnie tym się okazuje. Trafiamy do Madripooru – wyjętego spod prawa miasta, z którym łączy Logana długa przeszłość – ale zamiast obijać podrzędnych łotrów w obskurnej spelunie, tytułowy bohater rozpoczyna śledztwo w sprawie zaginionych diamentów logiki. Kto nie wie, czym są nie musi się specjalnie przejmować – w tej historii stanowią po prostu pretekst do posuwania fabuły naprzód. Wolverine nie jest Batmanem, lepszy z niego tropiciel niż detektyw, więc wiele mu nie trzeba, by przejść do rękoczynów, a tam, gdzie łamanie kości nie pomaga, ratunkiem okazują się telepatyczne umiejętności Emmy Frost.
.jpg)
Nie do końca trzyma się to kupy, ulgą okazuje się więc powrót mutanta-pirata Sevyra Blackmore'a przypominającego wrestlera z przełomu lat 80. i 90., czyli tego okresu, kiedy każdy zapaśnik musiał grać postać o ściśle dookreślonej tożsamości, ale nie każdemu trafiał się ponury żniwiarz czy tajemniczy got, niektórzy zostawali potworem yeti albo kapłana voodoo... Ten obdarzony osobliwą fizjonomią stwór zdecydowanie zaliczałby się do drugiej z tych kategorii. Czytelnicy znowu mogą odnieść wrażenie, że coś ich ominęło, bo Logan zdaje się znać swojego przeciwnika. Sytuacja jest skomplikowana z tego względu, że Blackmore debiutował w siódmym zeszycie „Wolverine'a”, ale w Polsce wszedł on w skład drugiego tomu „X mieczy”. Chwilowa dezorientacja ponownie nie ma jednak większego znaczenia dla przebiegu wydarzeń. Zdrady, konszachty i bójki szybko biorą nad scenariuszem górę. Nie do końca wiadomo po co i nie czuć, by stawka miała odpowiednio dużą wagę, ale walorów rozrywkowych nie sposób pomysłom Benjamina Percy'ego odmówić.
Na tym jednak nie koniec, w drugiej połowie tomu powraca Jeff Bannister – agent CIA, który również debiutował w „Wolverinie” spod znaku Marvel Fresh. Ta część jest znacznie ciekawsza, choć skonstruowana na podobnym, faworyzującym akcję fundamencie. Siłą rzeczy wplątanie przedstawicieli naszego, słabego gatunku w mutanckie intrygi dostarcza więcej emocji, bo chociaż Wolverine i Blackmore mogą pochwalić się efekciarskimi kadrami, żaden z nich ani na moment nie wydaje się zagrożony. Tutaj ryzyko jest znacznie większe, a to skutkuje większym zaangażowaniem w lekturę.
.jpg)
Najciekawiej wypada finał – przewrotnie właściwie pozbawiony akcji i wyraźnie odznaczający się pod względem ilustracyjnym. Za warstwę wizualną odpowiada Javier Fernandez, w Polsce znany z „Batman. Detective Comics” i „Nightwing” z okresu DC Odrodzenie, ale tutaj stosujący techniki odbiegające od współczesnego standardu superbohaterskiego. Screentone przydaje jego pracom nieco archaizmu, co świetnie współgra z egzystencjalnymi rozterkami Wolverine'a, przypominającego tutaj Santiago ze „Starego człowieka i morza”. Myślę, że nikt by się nie pogniewał, gdyby ten refleksyjny ton utrzymać nieco dłużej.
Percy nie jest i nie będzie jako scenarzysta „Wolverine'a” blisko tego, co na przestrzeni lat osiągnęli Chris Claremont, Barry Windsor-Smith, Mark Millar czy Jason Aaron. Nie tworzy jednej z tych serii, które obrosną legendą i będą wymieniane jako obowiązkowe, ale ani twórcy, ani czytelnicy nie powinni odczuwać presji, by nieustannie podnosić poprzeczkę. Ten tytuł pełni istotną rolę jako część czegoś znacznie większego i przełomowego w historii mutantów Marvela – jest chwilą na złapanie oddechu i okazją do zajrzenia do tego świata bez obaw, że trzeba będzie zmierzyć się z kolejny globalnym albo międzyplanetarnym kryzysem.
Rządy X. Wolverine
Tytuł oryginalny: Wolverine: Reign of X
Polska, 2025
Egmont Polska
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Adam Kubert, Lan Medina, Paco Diaz, Javier Fernandez
.jpg)