To nie jest komiks – należy to od razu podkreślić, bo sam tytuł może wzbudzić na tyle duży entuzjazm, że wiele osób będzie skorych w ciemno włożyć go do koszyka. Decyzję lepiej przemyśleć, bo dopiero na samym końcu znowu można podziwiać niesamowite rysunki Martina Simmondsa, ale w epizodycznym rozdziale (Monster of the Week, jakby powiedzieli fani agentów Muldera i Scully), w dodatku przedrukowanym z tomu drugiego. Jest wprawdzie jednym z najlepszych momentów serii, ale kilka dodatkowych kadrów to średnia zachęta.
Pozostałe sto siedemdziesiąt stron to zbiór raportów na temat Dzikich Fikcji, czyli myślnokształtnych stworzeń materializujących się wtedy, gdy wiele osób zaczyna w nie wierzyć. Podobnie jak w „Amerykańskich bogach” albo w odcinku „Laboratorium Dextera” z Koosalagoopagoopem, rzeczywistość definiuje przekonanie o tym, co jest prawdziwe, a nie fizyczne, namacalne dowody. Temat relatywności prawdy od czasu wydania pierwszego tomu komiksu Jamesa Tyniona IV urósł do rangi jednego z największych zagrożeń współczesnego świata i nie jest to kwestia wyłącznie ukrytych działań nakierowanych na szerzenie dezinformacji w celu wzmocnienia swojej pozycji politycznej czy uzyskania jakichś dóbr. Rudy Giuliani w wywiadzie dla NBC News wykrzykiwał przecież: Prawda nie jest prawdą!, a dzisiaj nie brakuje zwłaszcza przedstawicieli bogatych elit, które próbuję tego dowieść.
.jpg)
Tytułowy departament choć jest komórką rządową i w głównej serii w politykę wchodzi głęboko, tutaj podsuwa jednak zbiór raportów na temat między innymi Białej Damy, wróżek, aniołów, Nightcrawlerów z Fresno, Potwora z Flatwoods, chupacabry, Mothmana, Świętego Mikołaja i Elvisa. Pełen przekrój od legend i postaci związanych z różnymi wierzeniami przez kryptozoologiczne stworzenia po creepypasty. Czyta się to mniej więcej tak, jak popularny na przełomie stuleci dwutygodnik „Faktor X”, noszący podtytuł: „Twoje archiwum niewyjaśnionych zjawisk i zdarzeń”, co dla osób zainteresowanych zjawiskami paranormalnymi i niewiele na ich temat wiedzących może być ciekawym zbiorem tekstów, ale pozostałym niewiele jest w stanie zaoferować.
Większość rozdziałów ma charakter encyklopedyczny, są zbiorem faktów i odniesień do popkultury z dodatkiem jednego, ostatniego akapitu odnoszącego się do statusu poszczególnych Dzikich Fikcji w trzystopniowej klasyfikacji niebezpieczeństwa Departamentu. Brakuje przynajmniej krótkich opisów dotychczasowych spotkań pracowników Biura Terenowego z wymienianymi stworami, perspektywy nawet nie osobistej, ale po prostu osobowej. Brakuje substancji, która zatrzymałaby przy lekturze na dłużej.
Tak zwane „akta” zamieszczane były jako przerywnik w niejednym komiksie, zwłaszcza w latach 90. („Transformers”, „G.I. Joe”, „X-Men”, żeby wymienić kilka tytułów), i w formie dodatków sprawdzały się znakomicie, bo kto nie był ciekaw, ile wzrostu ma ulubiony superbohater albo jakie dzieciństwo go ukształtowało? Cały tom poświęcony wyłącznie takim treściom może być jednak przytłaczający i zadowoli prawdopodobnie tylko te osoby, które ciężko znoszą wyczekiwanie na kolejną właściwą część „Departamentu Prawdy”.
Departament Prawdy: Dzikie Fikcje
Tytuł oryginany: Department of Truth: Wild Fictions
Polska, 2025
Non Stop Comics
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Martin Simmonds
.jpg)