Obraz artykułu Batman: Łowy

Batman: Łowy

80%

W rozległej galerii przeciwników Batmana wielu stanowi znacznie większe zagrożenie niż Hugo Strange, ale tylko garstkę szaleństwo zamiast do planowania podbicia Gotham, popchnęło do snucia marzeń o przejęciu roli Mrocznego Rycerza, a nawet do zwierzania się z fantazji roznegliżowanemu manekinowi w masce ukochanego wroga... Wydane pierwotnie na początku lat 90. „Łowy” to komiks osobliwy, ale dzięki temu, po latach wciąż fascynujący.

Podobnie jak inni wiekowi superbohaterowie, których historia nigdy nie może zostać opowiedziana do końca, tak też Batman raz po raz staje w tak szerokim rozkroku pomiędzy przeszłością a przyszłością, że nowe pokolenie czytelników i czytelniczek może uznać zorientowanie się w jego losach za nazbyt kłopotliwe. O morderstwie rodziców Bruce'a Wayne'a w ciemnej alejce trudno wprawdzie zapomnieć, ale skąd się wziął batmobile, kiedy Gordon wystawił reflektor na dach, czy relacja z Catwoman od początku była naznaczona napięciem seksualnym? Właściwie nie ma na te pytania jasnych odpowiedzi, co kilka lat dopisywane są nowe.

 

Końcówka XX wieku była w dodatku dla Batmana wyjątkowo burzliwa – wtedy po raz pierwszy stanął w szranki z Banem w dzisiaj kultowym „Knightfall” – ale to także okres publikacji odrębnego tytułu, „Legends of the Dark Knight”, którym włodarze DC Comics chcieli przypomnieć, co ukształtowało ich słynnego bohatera. Właśnie pod tym szyldem na przełomie 1990 i 1991 roku ukazały się pięcioczęściowe „Łowy”, gdzie Doug Moench, jeden z najlepszych scenarzystów w historii Batmana, cofnął wskazówki zegara. Możemy tutaj zobaczyć, jak z początku Gordon kładzie na reflektorze kawałek porwanej szmaty, jak po całonocnej akcji Bruce wraca do swojej posiadłości piechotą i próbuje rozwikłać w myślach problem skonstruowania odpowiedniego pojazdu albo w jak wielkich trudach przychodziło ustabilizowanie zdrowej relacji pomiędzy Obrońcą Gotham a służbami mundurowymi miasta. Ten wątek jest zresztą kluczowy.

Na początkowych stronach Batman wydaje się wręcz zuchwały w stosunku do policji – podbiera jej podejrzanych sprzed nosa, a po ekspresowym przesłuchaniu rzuca nimi jak ochłapem. Gliniarzom to oczywiście nieszczególnie pasuje, a zwłaszcza temu jednemu, który wszystko bierze do siebie i nie pozwoli, by wielki nietoperz przysłonił jego ego – Maksowi Cortowi. Z czasem ten kipiący testosteronem frustrat staje na czele oddziału powołanego w celu pochwycenia nielegalnego stróża prawa, co nikomu, kto zna ulice Gothman nie może wydawać się realnym niebezpieczeństwem. Ileż to razy mundurowi ganiali za Batmanem, nie stanowiąc faktycznie większego zagrożenie niż Tom dla Jerry'ego?

Tym razem jest inaczej. Moench dołożył wszelkich starań, by przyziemny, niewymagający użycia nadludzkich mocy i futurystycznych gadżetów konflikt wydał się naprawdę przytłaczający. Jego bohater ze strony na stronę jest coraz bardziej osaczony, nie może skupić się na walce z przestępcami, bo wciąż ucieka przed zdeterminowanym, a z czasem nawet wyposażonym w zgodę na zabijanie wymiarem prawa. Częściej pełzając w kanałach jak zaszczuta ofiara nagonki niż dumnie skacząc po dachach.

 

Rola Hugona Strange'a sprowadza się w tym wszystkim do podżegania, manipulowania i publicznego wygłaszania antagonizujących sądów. Jest o tyle ciekawsza, że historia jego potyczek z Batmanem sięga 1940 roku, ale do czasu „Łowów” uchodził za zwykłego rzezimieszka posługującego się sztuczną mgłą, by napadać na banki albo hormonem wzrostu, by jego poplecznicy zyskali monstrualne rozmiary. Moench nie tyle umniejszył jego szaleństwo, co skierował na inny tor, kreując psychopatę, jakiego w przeludnionym jemu podobnymi Gotham jeszcze nie było, posługującego się wyjątkowo niebezpieczną bronią – nastawianiem społeczeństwa przeciwko swojemu bohaterowi. Na szczęście dla Batmana to czasy sprzed internetu i mediów społecznościowych, bo gdyby dzisiaj ktoś z podobnym talentem do pozowania na eksperta postanowił zniszczyć mu reputację, miałby już za sobą serię filmików z przeprosinami i anulowanie w szeregach Ligi Sprawiedliwości.

Z jednej strony rysunki Paula Gulacy'ego są ściśle związane z dekadą, w jakiej powstały – na ogół niezbyt płynne sceny akcji, ciosy Batmana zapożyczone od Chucka Norrisa i innych ówczesnych popularyzatorów karate, do tego sporo przysłoniętej nagości i kobiety tak powyginane, jakby w każdym kadrze pozowały do zdjęć z „Playboya” – z drugiej treść okazuje się zaskakująco aktualna. Batman walczący o siebie, a nie przeciwko komuś, dopiero formujący metody, które staną się jego znakiem firmowym, nieukrywający słabości pod grubą warstwą grozy i ulicznego mitu ma specyficzny powab, po który niewielu współczesnych twórców sięga.

 

O tym, jak trudna jest to sztuka świadczy zresztą druga połowa tomu – wydany oryginalnie w 2001 roku „Batman: Terror”, gdzie spotkał się ten sam duet twórców, a jednak rezultat jest znacznie mniej angażujący. Gulacy wyraźnie przeobraził swój styl – niby jest bardziej realistycznie, niby bardziej dynamicznie, a jednak te wszystkie połyski, gładkie powierzchnie i beznamiętne twarze nie wywołują równie intensywnych emocji. Najgorzej wyszła na tym Catwoman, która w tym wydaniu niczym się nie różni od erotycznych manekinów Hugona Strange'a. Moench skutecznie przeciwdziała kiepskim rysunkom, odwracając uwagę za pomocą fabuły, ale po „Łowach”, których wydarzenia nie trudno przyjąć za prawdziwe, obranie kursu na rewiry psychodeliczne i zabawę z tym, co dzieje się faktycznie, a co tylko się bohaterom dramatu wydaje nie ma równie dużej siły rażenia.


Jeżeli potraktować „Terror” jako dodatek – a wszystko wskazuje na to, że należałoby, w końcu próżno szukać tego tytułu na okładce czy na grzbiecie – to nie może zmącić dobrego wrażenia po wyjątkowo udanym resecie pierwszych lat działalności Batmana. Doug Moench nie sięgnął wprawdzie poziomu fabularnych zawiłości podanych w niemal literackiej formie, przypominających na przykład „Rok pierwszy” Franka Millera albo „Długie Halloween” Jepha Loeba, ale w lżejszej kategorii, pulpowej i rozrywkowej, „Łowy” to pozycja warta uwagi.


Batman: Łowy

Tytuł oryginalny: Batman: Prey

Polska, 2025

Egmont Polska

Scenariusz: Doug Moench

Rysunki: Paul Gulacy



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2025 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce