Obraz artykułu Batman/Superman: World's Finest, tom 1. Diabeł Nezha

Batman/Superman: World's Finest, tom 1. Diabeł Nezha

Dzisiaj superbohaterowie łączący siły w walce ze złem to zjawisko tak powszechne, że nawet jeżeli sparowanie filmowych Deadpoola z Wolverinem wywołuje ekscytację, za zaskakujące nie może być uznane. Dawniej nie zdarzało się to aż tak często, a jednym z prekursorskich tytułów był w tym wymiarze "World's Finest Comics", gdzie przygody dzielili Batman i Superman, a czasami także Robin. Mark Waid - autor "Green Horneta", "Daredevila" czy "Avengers" - odświeżył ten koncept we współczesności.

Dla porządku należy dodać, że w w pierwszych zeszytach "World's Finest Comics" Batman i Superman występowali razem tylko na okładkach - ich historie były niezależnymi zamkniętymi rozdziałami. Po raz pierwszy w jednym kadrze można było ich zobaczyć w siódmym zeszycie "All Star Comics" w 1941 roku, ale z fabuły wynikało, że już się znają, a historię ich zaznajomienia opowiedziano dopiero w 1952 roku, w siedemdziesiątym szóstym numerze "Supermana".

 

Jakby nie patrzeć, ich wspólne losy sięgają daleko wstecz. Do czasów, gdy amerykańskie komiksy były niemal wyłącznie lekkie i przystępne dla młodszej publiczności, nawet gdy na ich stronach pojawiały się swastyki oraz starcia z nazistami. Ten przyjazny, utrzymany w pogodnym duchu ton przeniknął do scenariusza Waida, co dodatkowo podkreśliła jasna paleta kolorów dobranych przez Tamrę Bonvillain. Dzisiaj kiedy sięga się po tytuły, w których występują te dwie postacie, na podobne informacje trzeba zwracać szczególną uwagę. Obydwie istnieją od blisko dziewięćdziesięciu lat, więc mają publiczność w każdym wieku, co na DC Comics nakłada zobowiązanie do utrzymywania przy życiu kilku ich wersji. Kto zaczytuje się w wydawanym równolegle, ponurym "Gothamskim Nokturnie" Rama V albo "Rewolucji w Świecie Wojny" Phillipa Kennedy'ego Johnsona, w "World's Finest" niekoniecznie znajdzie coś, co zaspokoiłoby apetyt przed premierami kolejnych tomów, ale jeżeli ma nastoletnie dzieci, być może zdoła tym tomem zarazić je pasją do superbohaterów.

Tym, co docenią nawet dorośli jest natomiast powrót artystycznego duetu doskonałego - rysownika Dana Mory i kolorystki Tamry Bonvillain. Są znakomici z osobna, ale ilekroć łączą siły, przypominają skrzyżowane promienie protonpacków Pogromców Duchów - ogromna, dominująca siła nie do zatrzymania. Nie mogą wprawdzie popuścić wodzy fantazji jak w "Raz i na zawsze" Kierona Gillena, operują w ramach ściśle dookreślonej konwencji, ale stopień dbałości o szczegóły, zawierania emocji w mimice, wprawiania kadrów w "ruch" przy użyciu perspektywy i subtelnych linii podkreślających dynamikę czy kontrastowania barw w bardzo żywych połączeniach nie pozwalają oderwać wzroku od kolejnych stron. Po dotarciu do ostatniej trudno sobie wręcz odmówić rozpoczęcia od nowa, tym razem tylko przyglądając się tym małym dziełom sztuki.

 

Treść zostaje nieco w tyle, zwłaszcza jeżeli ma się już za sobą wiele komiksów z Batmanem i Supermanem w rolach głównych, ale nigdy na tyle, by zaczęła ciążyć i przeszkadzać. Początek jest bardzo obiecujący, bo czerwony kryptonit wstrzyknięty w serce Supermana wywołuje losowe, zagadkowe przemiany, które grożą zakażonemu i zarazem całej planecie, a na ratunek poza Batmanem, przybywa również jedna z najdziwniejszych drużyn w uniwersum DC - Doom Patrol. Szybko się jednak okazuje, że tę dziwność trzeba pozostawić w domyśle, bo z komiksami Granta Morrisona wiele wspólnego Robotman i ekipa w tym wydaniu nie mają. Wyjściowy pomysł, który z powodzeniem dałoby się rozciągnąć na cały tom i budować napięcie wokół walki z czasem, zanim dojdzie do wielowymiarowej katastrofy, zostaje szybko rozwiązany. Chciałoby się dłużej patrzeć, jak moce Supermana obracają się przeciwko niemu i wreszcie mierzy się z kimś równie groźnym – samym sobą, ale demony z chińskich legend, podróże w czasie i superbohaterskie fuzje przypominające te z "Dragona Balla" od drugiego zeszytu zaczynają w fabule dominować.

Zdarzają się momenty, kiedy jesteśmy o krok od przeskoczenia rekina, są też momenty nazbyt ckliwe, przesadnie podkreślające zażyłość łączącą Bruce'a Wayne'a z Clarkiem Kentem, a humor bywa tak czerstwy, że zęby same zaczynają zgrzytać, ale chociaż wszyscy starsi czytelnicy mają w pamięci te monumentalne, kultowe dzieła pokroju "Knightfall" czy "Śmierci Supermana", wokół nich zawsze pojawiały się również historie luźniejsze, nieco naiwne, przeznaczone dla młodszej publiczności. Od czegoś kolejne pokolenie musi zacząć poznawanie dwóch najpopularniejszych herosów na świecie, a "World's Finest" wywiązuje się z tego zadania całkiem nieźle.


Batman/Superman: World's Finest

Polska, 2024

Egmont Polska

Scenariusz: Mark Waid

Rysunki: Dan Mora



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce