O wydarzeniach z "X mieczy" w ogóle można nie wiedzieć przed sięgnięciem po ten tom, w zupełności wystarczy zaznajomienie się ze "Świtem X. Wolverine" (również autorstwa Benjamina Percy'ego), którego wątki zostały tutaj rozwinięte i pogłębione.
Kiedy tytułowy bohater na pierwszej stronie odwiedza zaprzyjaźnionego agenta CIA, Jeffa Bannistera, a jeszcze zanim wyłania się z ciemności w pełnej krasie, możemy zobaczyć czekającą na niego butelkę piwa, nie ma wątpliwości, że walkę z mutantami z innego świata na złowrogiej, żyjącej wyspie odsunięto na odległy plan. Zamiast tego, dwaj koledzy zanurzają się w bolesnych wspomnieniach, których punktem wspólnym jest poczucie zdrady i wyrzuty sumienia po dokonywaniu zbrodni usprawiedliwionych wypełnianiem rozkazów. Bannister ma siebie przy tym za Konrada Wallenroda sabotującego swoją organizację od środka, Wolverine wolałby natomiast zapomnieć o czasie spędzonym w Team X, ale scenarzysta nie przywołuje przeszłości bez przyczyny - na kolejnych stronach można wyczuć znajomą aurę drugiej serii tytułu "Wolverine", pisanej pod koniec lat 80. ubiegłego wieku przez Chrisa Claremonta.
Od drugiego rozdziału (czyli dziewiątego zeszytu) akcja gwałtownie nabiera tempa, co wielokrotnie ilustrujący Wolverine'a Adam Kubert - z którym można było zapoznać się w Polsce już dwadzieścia lat temu, w serii "Ultimate X-Men" wydawanej przez Dobry Komiks - podkreślił dużym nagromadzeniem kadrów, często przy regularnym rozkładzie 4x4. Jego metoda jest dość oryginalna, bo o ile podobnie jak wielu innych twórców stosuje duże zagęszczenie dla spowolnienia upływu czasu, o tyle niektóre z kadrów wyróżnia i umieszcza w nich zdarzenia popychające fabułę naprzód, a inne łączy ze sobą w nieco rozmyty drugi plan. Od strony wizualnej to ciekawy zabieg, a od strony narracyjnej pozwala w tym samym czasie przyglądać się szczegółowym działaniom jednostek i obejmować wzrokiem szerszy kontekst.
Kiedy po krótkim wstępie trafiamy wreszcie do Madripooru, gdzie Logan narzuca marynarką, zakłada przepaskę na oko i ponownie przyjmuje pseudonim Patch, sentyment natychmiast ożywa, ale Percy nie posługuje się obrazkami, które wzbudzają silnie nostalgiczną reakcję jak wabikiem. Potrafi wydobyć z Wolverine'a jego pierwotną, dziką naturę, która ze szczególną siłą przemawiała przez niego właśnie na tym pierwszym etapie istnienia postaci, czyli w latach 80. Widać to szczególnie wtedy, gdy podczas nielegalnej licytacji obok przeróżnych artefaktów związanych z superbohaterami i superzłoczyńczami (w tym dłonią Wolverine'a), na sprzedaż wystawiony zostaje dawny partner z Team X - Maverick. Emocje natychmiast biorą górę i doprowadzają do zdemaskowania oraz widowiskowej potyczki.
Benjamin Percy nie jest wizjonerem na miarę Jonathana Hickmana (autora głównych tytułów "X-Men" w linii wydawniczej Marvel Fresh), często sięga wręcz po najbardziej oczywiste rozwiązania dla każdego, kto naoglądał się filmów akcji z końca XX wieku. Dość wspomnieć scenę z agresywnym przesłuchaniem, w której żołnierz schwytany przez Wolverine'a najpierw twierdzi, że nie może niczego powiedzieć, bo straciłby życie, a później słyszy, że i tak będzie musiał się z nim pożegnać, jeżeli nie zacznie sypać - widzieliśmy to dziesiątki razy! Trzeba autorowi jednak oddać, że ma do swojego bohatera serce i próbuje wniknąć w jego głowę. Czy to pokazując go w oczach Mavericka jako słabego, gdy ciepło mówi o swoim nowym domu na Krakoi, czy wciąż przypominając o achronologicznej, niepełnej i zagmatwanej pamięci nieustannie zadręczającej Logana (zwłaszcza w scenie, gdy ten zazdrości ludziom zdjęć i innych wartościowych przedmiotów, twierdząc, że sam niesie przez życie wyłącznie imię).
Szkoda tylko, że scenarzysta zdecydował się na opowiadanie dwóch historii naraz, bo kiedy już po sprowokowaniu do refleksji zaczynamy zachodzić w głowę, czym jesteśmy, jeżeli nie naszymi wspomnieniami, po przerzuceniu kolejnej strony nagle trafiamy do Czarnobyla, gdzie Omega Red staje twarzą w twarz z Draculą, a chwilę później Logan nawiązuje romans z przemieniającą się w wampira Loiuse, którą w ckliwej scence karmi własną krwią... Mniej jest tu treści, więcej akcji, ale to również mógłby być interesujący wątek fabularny, gdyby poczekał na swoją kolej. Przeskok nastrojowy i stylistyczny zdecydowanie nie służy temu tytułowi. Jeżeli jednak przymknąć na to oko, opowieść o Wolverinie mierzącym się z przeszłością, której nie rozumie i nie zna w całości, z odrobiną odniesień do jego słynnych przygód sprzed lat, sprawdza się bardzo dobrze.
Rządy X. Wolverine
Tytuł oryginalny: Wolverine: Reign of X
Polska, 2024
Egmont Polska
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Viktor Bogdanović, Scot Eaton, Adam Kubert