Początek szesnastego tomu to jeszcze chwila na złapanie oddechu, o ile można w ten sposób określić morderczy trening pod okiem filarów - najpotężniejszych spośród obrońców ludzkości. Koyoharu Gotouge nie marnuje jednak czasu na "wypełniacze" służące namnażaniu dobrze płatnych rozdziałów albo na fanserwis. Filar kamienia Himejima opowiada swoją historię - tragedię dzieci, którymi się opiekował i własną, gdy spadła na niego wina za ich śmierć - nie dla zapełnienia kolejnych stron, a dlatego, bo w "Mieczu zabójcy demonów" każdy ma przeszłość, która powinna sprawić, że czytelnikom i czytelniczkom będzie zależeć na jego/jej przyszłości.
Dalej poznajemy szczegóły z dawnego życia filara owada Shinobu; okoliczności, w jakich Inosuke stracił matkę i trafił pod opiekę dzików czy relację Zenitsu i Kaigaku, którzy stają naprzeciw siebie i rozliczają śmierć niegdysiejszego mistrza. Zawsze najwięcej emocji wzbudza jednak poznawanie przyczyn, dla których demony wyrzekły się człowieczeństwa i zaczęły odczuwać tak nikłą więź z własnym gatunkiem, że dobrowolnie zgodziły się przejść na stronę wroga. To nigdy nie jest rezultat pragnienia władzy czy potęgi samych w sobie, zawsze stoi za nimi krzywda albo poczucie zdrady, czego tym razem najdobitniejszym przykładem jest Akaza - dawniej ubogi chłopiec parający się drobnymi kradzieżami, by zarobić na leczenie ojca.
Gotouge nie kreśli jednak tendencyjnego obrazu ofiary wyrastającej na oprawcę - wychowywany od najmłodszych lat wśród rzezimieszków i krętaczy chłopiec nigdy nie zdołał wykształcić kręgosłupa moralnego zgodnego ze społecznie akceptowalnymi normami. Nie widzi problemu w sięganiu po cudzą własność i wykupowanie za jej wartość leków, dziwi go bardziej, dlaczego rodzic cały czas przeprasza za to, że jest chory. W ostatnim momencie poznaje jednak człowieka, który prostuje jego charakter i nadaje sens życiu, a dopiero kiedy to zostaje odebrane przez ludzką zawiść, Akaza zatraca się w gniewie i przyjmuje wyciągniętą przez Muzana dłoń. Tego rodzaju dygresyjne opowiadania zatopione wewnątrz głównej historii to jedna z cech szczególnych "Miecza zabójcy demonów". Pozwalają na gwałtowne wyhamowanie akcji w samym środku walki i kompletną zmianę spojrzenia na strony konfliktu. Pompa empatii wtłacza jej tak wiele w czarne charaktery, że trudne dłużej je takimi nazywać.
Z drugiej strony nie muszą martwić się te osoby, które po "Miecz zabójcy demonów" sięgają po to, by nacieszyć oko jednymi z najciekawiej choreografowanych pojedynków we współczesnej mandze i bezdyskusyjnie najbardziej imponującymi onomatopejami, których rozmiary, usytuowanie i ostre kąty nie są bez znaczenia dla narracji. Gotouge nie pozwala na nudę, nieustannie zmieniając perspektywy i szerokości kadrów - czasami kieruje nasz wzrok wyłącznie na zarysowane na twarzach walczących emocje, kiedy indziej za sylwetkami postaci rysuje długie linie symbolizujące szybkie tempo ruchu, a w jeszcze innych momentach obejmuje całe pomieszczenia, by unaocznić skalę zniszczeń.
Przy tak obszernie zarysowanym kontekście - wnikliwym naświetleniu motywacji nie tyle stron konfliktu, co każdej poszczególnej osoby stającej do boju - jedynie Muzan wyrasta na prawdziwego antagonistę, ale nawet za nim stoi coś więcej niż zło wcielone. Dowiadujemy się chociażby o jego pochodzeniu, sięgającym odległej przeszłości stojącego na czele zabójców demonów rodu Ubuyashiki, obciążonego pokoleniowym wyrzutem sumienia za stworzenie najpotężniejszego wroga ludzkości. Ten wątek zostaje na razie ledwie zarysowany, ale tyle wystarczy, by wykroczyć poza czarno-białą sferę banału.
Gotouge wzmocniła w tych czterech tomach niemal każdą postać, narzekać można tyko na zepchnięcie Nezuko do roli epizodycznej, odmienienie jej funkcji na przedmiotową, bo odkąd wiadomo, że jako demon może poruszać się w świetle słonecznym, stała się pożądanym przez Muzana obiektem, stawką, o jaką toczy się bój. Jej relacja z Tanjirou w początkowych tomach potrafiła chwycić za serce, przyjaźń rodzeństwa wydawała się fundamentem jego zmagań po osieroceniu, ale chociaż szkoda utracenia tej perspektywy, nowej nie brakuje argumentów by pochłonąć w trakcie lektury.
W ostatecznej fazie shounenu akcji z łatwością można popaść w nadmierną widowiskowość i skupienie wyłącznie na bataliach, ale "Miecz zabójcy demonów" wyłamuje się ze schematu i nawet tuż przed wielkim finałem nie wyrzeka się największego atutu - miłości, jaką Koyoharu Gotouge darzy swoich bohaterów i swoje bohaterki. Tyle wystarcza, by skierować konwencję w odmiennym, bardziej osobistym kierunku.
Miecz zabójcy demonów
Tytuł oryginalny: Kimetsu no Yaiba
Polska, 2022-2023
Waneko
Scenariusz: Koyoharu Gotouge
Rysunki: Koyoharu Gotouge